W Gorzowie ktoś strzela do kotów. - Miałam już dwa takie przypadki - mówi weterynarz
Zwyrodnialec strzela do kotów. Jeden już umarł w męczarniach, drugiego odratowała w lecznicy Olavet. Ponoć jest już też trzeci ranny kot.
Lekarz weterynarii Aleksandra Kawalec - Burzyńska nie owija w bawełnę. - To jakiś zwyrodnialec. Niech pan zapisze te słowo. Jak inaczej nazwać człowieka, który strzela do bezbronnych kotów? Jednego już zabił, drugi dostał w łapę. Słyszałam o trzecim rannym kocie. Była u mnie policja. Powiedziałem, co wiem. Mam nadzieję, że ustalą sprawcę - mówi pani doktor. I dodaje ku przestrodze: - Jeśli ktoś potrafi skrzywdzić zwierzę, prędzej czy później może chcieć skrzywdzić człowieka.
Śrut rozerwał jelito
Najpierw cierpiała kotka naszej Czytelniczki Karoliny. To było w czerwcu zeszłego roku. Pewnego dnia Kitka nagle źle się poczuła. Nie mogła się ruszać, dostała paraliżu przednich łap. Nie jadła, gorączkowała. Doktor Kawalec robiła, co mogła, ale już nie mogła jej pomóc. Okazało się, że kot dostał śrutem dwa razy. Raz w płuca, raz w brzuch. Druga kula rozerwała jelito. Zwierzę skonało w męczarniach.
Dwa tygodnie temu - znowu to samo: tym razem kot miał zranioną łapę. Śrut przebił ciało, ale zatrzymał się na kości. A. Kawalec - Burzyńskiej udało się wyciągnąć obce ciało, a kotek wraca do zdrowia. - Słyszałam też o trzecim postrzeleniu. Jednak nikt się… do mnie nie zgłosił - zaznacza pani doktor. To samo mówiła nam pani Karolina, która dała znać „GL”. - Też doszły mnie słuchy o trzecim postrzelonym kocie - powiedziała.
Nie ma spacerów
Co łączy wszystkie trzy przypadki? Doszło do nich w tym samym miejscu: między ul. Pułaskiego a Wyszyńskiego. Są tam domy rodzinne i dużo zieleni, częściowo dzikiej. Byliśmy tam wczoraj. Właściciele zwierząt są autentycznie wystraszeni. - Też mam kota, przestałam go wypuszczać. Nie chcę potem po nim płakać - mówi pani Elwira. Z kolei Mateusz Droczak (tylko przyjechał w tę okolicę po znajomego) dodaje: - Kiedyś, z osiem lat temu, na Górczynie też ktoś strzelał z wiatrówki do kotów. To draństwo. A jak mu się ręka omsknie i strzeli do dziecka albo staruszki? Przecież niedawno myśliwy strzelał do dzika a zabił rowerzystę!
Kolejne dwie panie (nie chcą nawet podać imion - tak się boją) tłumaczą, że to musi być „ktoś z domków”. - Pewnie kotów nie lubi, to sobie robi polowania. Nam się to w głowach nie mieści - mówią. Gdy spacerują z psami, omijają tamte tereny. Na wszelki wypadek.
Ustaliliśmy, że sprawę postrzelenia kota w łapkę bada policja. Postępowanie w tej sprawie, pod kątem art. 35. ustawy o ochronie zwierząt (chodzi o znęcanie się nad zwierzęciem), prowadzi pierwszy komisariat z ul. Zygalskiego. - Poza przyjęciem zawiadomienia, przesłuchano lekarza, który udzielał pomocy zwierzęciu oraz zabezpieczono śrut. Obecnie dzielnicowy rejonu, w którym doszło do zdarzenia, przeprowadza wśród mieszkańców wywiad. Od efektów tego rozpytania będą zależne dalsze czynności - wyjaśnia rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie kom. Marcin Maludy.