W ich domu wybuchł gaz. Widzieli palących się żywcem sąsiadów
Większość z nas nie wie, co to jest wybuch gazu. Pogorzelcy z Sikorza wiedzą doskonale. I muszą z tym żyć.
Sąsiedzi i ich dzieci widzieli palących się żywcem sąsiadów. Cały dom wypełniony był duszącym, gęstym dymem. Na ratunek starszym ludziom wyruszyli, nakrywając głowy mokrymi ręcznikami - Aleksandra Pastwik ze swoim chłopakiem oraz Bartłomiej Wójcicki - młodzi ludzie z sąsiedztwa. Nie myśleli o tym, że może tam ich czekać śmierć w płomieniach.
Nie wiadomo, dlaczego tego dnia pan Bolesław nie poprosił sąsiada o pomoc przy wymianie butli.
Podczas instalacji prawdopodobnie doszło do rozszczelnienia zaworu lub węża, w pomieszczeniu nagromadził się gaz, wystarczyła jakaś iskra, która spowodowała eksplozję.
Cztery rodziny straciły dom, dwie osoby zostały mocno poparzone. Mocniej starszy mężczyzna (70 procent ciała), starsza pani ma poparzone 30 procent ciała. Oboje zostali przetransportowani do szpitali, on do Gryfic, ona do Bydgoszczy.
Państwo Ancuta w ubiegłym roku wyremontowali swoje gniazdko, cieszyli się z tego tak jak inni sąsiedzi, którzy również remontowali mieszkania.
- Nie wiem, co się u nas dzieje, ta tragedia przelała już czarę goryczy. Niedawno we wsi Zboże całkowicie spłonął jeden dom, a w drugi uderzyła ciężarówka, kilka dni temu były dwa pożary w Sępólnie - mówi Izabela Fröhlke, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sępólnie. - Znałam panią Genowefę, pracowała lata w ośrodku pomocy w Kamieniu - łamiącym się głosem dodaje dyrektorka.
Obydwie rodziny ze Zboża będą musiały jeszcze długo mieszkać w hoteliku przy Centrum Sportu i Rekreacji. Odbudowa domostwa nie trwa przecież tydzień czy dwa.
Umieszczono tam również jedną rodzinę z Sikorza. Pozostałe mieszkają na razie u swoich rodzin. Ośrodek nie ma już możliwości zakwaterowania w hoteliku i będzie trzeba dla poszkodowanych wynająć mie-szkania na wolnym rynku z pomocą ośrodka, który pokryje część opłat. Na razie rodziny dostały po 2 tys. zł, zaoferowano im też pomoc psychologa.
Ciągle zbyt dużo niewiadomych
- Tragedia stała się dwa dni temu i musimy określić potrzeby pogorzelców. Badamy, co jest dla nich potrzebne. Nasi pracownicy robią co mogą. Apel o pomoc ogłosimy, kiedy będziemy wiedzieli, czego konkretnie im brakuje - mówi dyrektorka.
Mieszkańcom udało się wynieść dużą część dobytku.
- Nie wiem do dzisiaj, jak dałem radę wynieść tyle rzeczy. Pracuję jako robotnik leśny i jestem silnej postury. Ale kilka godzin po ewakuacji, po przeniesieniu setek kilogramów dobytku swojego i sąsiadów, nie mogłem się poruszać, ręce i nogi miałem jak tasiemki - mówi Dariusz Ancuta.
Największym kosztem będzie ten zakupu materiałów i prac budowlanych.
- Na razie możemy stwierdzić jedynie to, że zewnętrzne mury na parterze nie odchyliły się od pionu, nie naruszone są też fundamenty - mówi Dariusz Kędzierski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
Dach pokryty był azbestem, który podczas pożaru pękał i się kruszył. Ten materiał, dopóki jest w całości, nie jest szkodliwy, ale jego drobiny latające w powietrzu są rakotwórcze. Padający deszcz i woda lana przez strażaków uniemożliwiły jednak jego rozprzestrzenianie się.
Do wydania decyzji o tym, czy budynek ostatecznie nadaje się do zamieszkania, potrzebne są szczegółowe ekspertyzy, które będą wspólnotę kosztować około 3 tys. zł.
Niedużo brakowało, a straty mogły być większe.
- Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, myśleliśmy, że może wybuchła jakaś bomba, niewypał. Wybiegliśmy natychmiast z mieszkania i zobaczyliśmy, że ogień może się przenieść na nasz budynek - mówią mieszkający w sąsiednim budynku państwo Welka. Całe szczęście, zmienił się kierunek wiatru.
Pogoda nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz, na podwórku nie było jeszcze dzieci. - Odłamki szyb latały w powietrzu, strach pomyśleć, co szkło mogło by zrobić z dzieciakami - mówi Krystyna Welke.
- Pomożemy tak, jak będziemy mogli - mówi sołtys Sikorza Zofia Staręga.