W kardiologii zabraknie pieniędzy na ekstrazabiegi [infografika]
Leczenie pacjentów z zawałami i innymi chorobami serca pochłania miliony!
18-latek, któremu bydgoscy lekarze wszczepili niedawno mikropompę „Impell” do lewej komory serca, może być jednym z ostatnich, któremu uratowano życie dzięki zastosowaniu bardzo drogiej procedury.
- To dzięki dużym pieniądzom kardiologia interwencyjna mogła się rozwijać. Dlatego uratowaliśmy młodego człowieka z ciężkim zapaleniem mięśnia sercowego. Pacjent pojechał do Zabrza, a stamtąd do domu. Po zmianie taryf nie będzie nas stać na takie „ekscesy”. Który dyrektor pozwoli na takie kosztowne zabiegi? - pyta prof. dr Władysław Sinkiewicz, szef Kliniki Kardiologii w „Bizielu”.
Od 1 lipca obowiązują nowe wyceny świadczeń - zyskała m.in. pediatria, straciła kardiologia interwencyjna. Wprawdzie cięcia są mniejsze, niż zapowiadano, jednak nie brakuje głosów, że teraz nie będzie funduszy na wyjątkowe procedury. - Duże szpitale powinny mieć finansowy bufor, by móc sięgać po takie zabiegi jak ten wykonany u 18-letniego pacjenta - uważa prof. Sinkiewicz.
Zdaniem prof. dr. Aleksandra Gocha, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie kardiologii, zmiany taryf powinny polepszyć sytuację w rehabilitacji kardiologicznej. - Współpracujemy z 22. Szpitalem Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym w Ciechocinku. Niestety, placówka ma bardzo mały kontrakt z NFZ. Dlatego wczesną rehabilitację przeprowadzamy w naszej klinice.
Kardiolodzy: - Po obniżeniu taryf nie ma histerii, pozostał za to wyważony niepokój
Na zmianie wycen w kardiologii interwencyjnej na pewno nie ucierpią pacjenci. Problem natomiast będą miały szpitale. Zapaści jednak nie będzie.
To opinia prof. Aleksandra Gocha, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie kardiologii, szefa Kliniki Kardiologii w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy. - Jakiś czas temu powiedziałem, że nie będzie tak źle. Teraz, kiedy znamy już nowe taryfy wycen, mogę potwierdzić, że pacjenci nie powinni się obawiać.
Od 1 lipca obowiązują nowe stawki w kardiologii interwencyjnej. Po licznych krytycznych komentarzach i apelach środowisk kardiologów cięcia są niższe, niż pierwotnie przedstawiano.
- W ostrych zespołach wieńcowych nastąpił spadek wyceny z 316 na 282 punkty, a miało być znacznie niżej. Gorzej jest w procedurach wysokospecjalistycznych, takich jak wszczepianie kardiowerterów i resynchroni-zacje - zostały one mocno obniżone. Są one stosowane u osób z ciężką niewydolnością serca, z wieloletnią chorobą wieńcową lub innym pozapalnym albo pierwotnym uszkodzeniem mięśnia sercowego - wyjaśnia prof. Goch.
Złota era kardiologii
O tym, że w Polsce kardiologia interwencyjna zrobiła w ostatniej dekadzie ogromny krok naprzód, wiadomo powszechnie. Stało się tak dzięki temu, że NFZ, który do niedawna ustalał ceny wszystkich finansowanych ze składek procedur medycznych, wyceniał je bardzo dobrze. Poza tym świadczenia te były nielimitowane.
To sprzyjało tworzeniu, nie tylko w sektorze publicznym, ale także prywatnym, kolejnych ośrodków zajmujących się leczeniem ostrych zespołów wieńcowych (zawałów serca). Doszło do tego, że kardiologia inwazyjna została uznana za „kurę znoszącą złote jajka”. Przy rosnącej liczbie zawałów koniunktura trwała. Specjaliści z innych dziedzin mogli tylko kardiologom pozazdrościć.
Na dobrej passie kardiologii interwencyjnej skorzystali pacjenci - liczba chorych ze świeżym zawałem, którzy wrócili do zdrowia, jest tego najlepszym dowodem.
- Leczymy zawały na europejskim poziomie - chwalą się w ostatnim dziesięcioleciu kolejni konsultanci krajowi w dziedzinie kardiologii.
Leczenie zawałów przeszacowane
Od wielu miesięcy trwały dyskusje na temat nowych wycen, nie tylko w kardiologii. Jednak to właśnie ta dziedzina medycyny i zapowiedź cięć wywołały największe dyskusje.
Czarny scenariusz - po zaproponowanych przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji cennikach - przedstawiło Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Na odbywającej się w ostatniej dekadzie czerwca konferencji PTK można było usłyszeć, że zmiana wycen w kardiologii inwazyjnej zmniejszy dostępność do zabiegów i zwiększy kolejki. Skutkiem tego będzie wzrost śmiertelności pacjentów i bankructwa szpitali.
- W kardiologii interwencyjnej kolejki nie było, nie ma i nie będzie - podkreśla konsultant wojewódzki. - Liczba punktów też nie ma znaczenia - w końcu są to wszystko procedury nielimitowane. Dla nas liczy się chory.
Część kardiologów, obawiając się o finanse swoich placówek, zapowiada stosowanie gorszej jakości materiałów, w tym m.in. stentów (służą do rozszerzenia zwężonego naczynia).
Były wybierane „rodzynki”
Z opinią o przeszacowaniu procedur w zakresie kardiologii interwencyjnej nie zgadza się prof. dr Władysław Sinkiewicz, szef Kliniki Kardiologii w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 w Bydgoszczy.
- Mamy coraz więcej pacjentów z niewydolnością serca. To są skomplikowane przypadki. Leczenie tych chorych kosztuje bardzo dużo i przynosi szpitalowi straty, bo procedury są za nisko wycenione - mówi prof. Sinkiewicz.
Potwierdza, że część opłacalnych świadczeń była w minionych latach zachętą do tworzenia nowych, prywatnych pracowni hemodynamicznych. - Wybierane były dobrze finansowane „rodzynki” - dodaje szef kardiologii w „Bizielu”.
Uspokaja pacjentów i kolegów: - Nie trzeba panikować ani histeryzować. Wszelkie uwagi są pochodną wyważonego niepokoju.