W Kołobrzegu rusza akcja profilaktyczna z 15 tysiącami ulotek. Przystępując do gry nie masz szans na wygraną - czytamy w ulotce.
Miasto i policja chcą działać ramię w ramię, podejmując akcję uświadamiającą, że w grze w trzy kubki, trzy karty, trzy kulki, czy też trzy cukierki (bo i takie wersje pojawiają się w Kołobrzegu), jedynymi wygranymi są organizatorzy tego niedozwolonego, ale niewspółmiernie nisko karanego procederu.
Dlatego magistrat wydrukował 15 tys. ulotek, w prosty sposób przekazujących najważniejszą informację - w trzy kubki wygrać się nie da.
Ulotki będą dostępne w Urzędzie Miasta, w punktach informacji turystycznej itd. Mają trafiać do hoteli, ośrodków wczasowych, sanatoriow.
Sprawa jest poważna, bo zorganizowane ekipy, które w kilka chwil potrafią rozstawić się w ruchliwym miejscu, wyraźnie upodobały sobie Kołobrzeg, dokładniej zaś dzielnicę uzdrowiskową. Jak mówi komendant powiatowy policji podinsp. Dariusz Hoc, średnio raz w miesiącu na policję zgłaszają się ofiary, które dały się wciągnąć do gry i tracą nawet dziesiątki tysięcy złotych. To nie tylko osoby naiwne, które nie mają pojęcia o braku szans na wygraną.
Są wśród nich ludzie świetnie wykształceni, lekarze, nawet... emerytowani policjanci. Bardzo często uzależnieni od hazardu.
Policja stara się pozbyć organizujących grę karząc ich mandatami, ale najwidoczniej zyski z nabijania ludzi w butelkę są tak duże, że płacenie mandatów przez organizatorów gry w trzy kubki i tak się im opłaca.
- Jeden z naszych patroli jest oddelegowany wyłącznie do obecności na deptaku przy ul. Rodziewiczówny - mówi komendant.
Gdy policjanci wypatrzą ekipę „graczy” wraz z towarzyszącymi im naganiaczami, spisują i wysyłają wnioski o ukaranie do sądu, bo sąd może zdecydować o znacznie bardziej dotkliwej finansowej karze. Myliłby się ten kto sądzi, że kara dotyczy oszustwa.
O to by tak było ponad rok temu walczyła kołobrzeska policja i prokuratura.
Sprawa przeciwko wielokrotnie karanemu za nielegalny hazard Andrzejowi L. była głośna w całej Polsce, bo prokuratura sięgnęła po pomoc biegłego iluzjonisty. Miał pomóc dowieść, że wyciągając kulkę spod pudełka już po prawidłowym wskazaniu przez gracza, organizujacy popełnia oszustwo. Sędzia uznał jednak, że skoro w trzech kubkach nie ma żadnych określonych zasad, Andrzej L. mógł narzucić własne, a w ich realizacji pomaga mu wyjątkowa, manualna zręczność.