W kraju na końcu Europy - czyli Polka, która zamieszkała na portugalskiej wsi
Portugalczycy są bardzo rodzinni, ciepli i otwarci. Po pierwszej rozmowie stajesz się przyjacielem i możesz do rana omawiać każdy problem, rozkładać go na części pierwsze, do bólu, aż wino się skończy - opowiada Edyta Preisner, podróżniczka mieszkająca w wiosce w pobliżu Fatimy
Będąc pilotem wycieczek dużo jeździłaś po świecie, poznałaś wiele krajów, czy przypuszczałaś kiedyś, że zamieszkasz w Portugalii?
Kiedyś miałam możliwość osiedlenia się w Australii, ale zawsze wiedziałam, że moje miejsce jest w Europie. Tutaj mamy wszystko i morza, i oceany, i góry, i lodowce, nawet wulkany… i to w zasięgu 2-4 godzin lotu samolotem. A Portugalia to uroczy skrawek starego kontynentu, dlatego cieszę się, że mnie tam poniosło.
Czy zweryfikowałaś swoje spojrzenie na ten kraj. Inaczej widziałaś go jako turystka, a inaczej, gdy przyszło ci w nim zamieszkać?
Miałam już wyrobione spojrzenie na ten kraj, zanim tam zamieszkałam. Przez kilka lat wcześniej prowadziłam wycieczki po Półwyspie Iberyjskim. Rzeczywiście, na początku nie lubiłam Portugalii z punktu widzenia swojej pracy. Ludzie jakby ślamazarni, powoli pracują, mało kreatywni, dlatego chętniej wówczas pracowałam w Hiszpanii. Ale zauważyłam, że kiedy krzyki, szybkie życie i chaos hiszpański mnie męczyły, wracałam do wycieczek po Portugalii, żeby odsapnąć, wyciszyć się. Teraz mieszkam na prowincji i tam życie jest jeszcze bardziej prostolinijne i spowolnione.
Co na „tak”, a co na „nie”?
Zawsze ceniłam w Portugalczykach to, że potrafili pielęgnować i zachować swoje tradycje, obyczaje w mowie, muzyce, architekturze, a jednocześnie podążać za nowinkami technicznymi (np. są liderami w produkcji energii odnawialnej). W wielu miejscach spotykamy zamki, domy, nadal nawiązujące do architektury sprzed 500-700 lat, czujemy się, jak w starej baśni, z której jeden krok do cywilizacji. W uroczej knajpce zjadamy pyszną rybkę popijając zielonym winem i oglądając wiadomości ze świata (zwykle restauracje mają kilka telewizorów). Spożywanie przez Portugalczyków alkoholi niskoprocentowych to wręcz element kultury narodowej.
To, czego do dziś nie lubię i nie mogę zrozumieć, to stałe posiadówki w barach. Facet wyskakuje na chwilę do baru na piwo, wraca po kilku godzinach…, bo jak wychodził, wpadł kumpel, potem sąsiad i kolejni, trzeba było zawrócić. Problem polega na tym, że tradycyjnie każdy stawia całej ekipie kolejkę i wychodzą, jak już nikt znajomy się nie pojawi. Kobiety robią to samo, ale z kawą i ciastkami. Dziwią się, kiedy dziękuję za poczęstunek i płacę za siebie.
Gadasz po portugalsku?
Pracę w Portugalii zaczynałam z hiszpańskim, później posługiwałam się portuñol, czyli pół na pół obydwoma językami. Teraz, już po osłuchaniu się, rozmawiam po portugalsku. Nadal jednak zdarzają mi się lapsusy językowe. Os miudos oznacza „dzieci” po portugalsku. Kiedy mama mojego partnera poprosiła, żeby w sklepie kupić os miudos otworzyłam buzię ze zdziwienia. Kobieta chciała po prostu zrobić rosół z podrobów drobiowych…To słowo ma dwa znaczenia, jak się okazało.
Czy to co Ci się kiedyś podobało, podoba się jeszcze bardziej, czy raczej patrzysz z większym krytycyzmem?
Portugalia na pewno zachwyca różnorodnością przyrody, mimo, że to niewielki kraj, 3,5 razy mniejszy od Polski. Są tam góry i ocean, tereny bogato zalesione, ale też rolnicze, a w okolicach Lizbony rozlewiska długiej rzeki Tag. Im bardziej na południe, tym częściej można zobaczyć wysuszone słońcem wyżyny, które nagle, schodzą do wody kolorowymi klifami w regionie Algarve. Kocham tam każdy skrawek natury i to się nie zmieni.
Wcześniej uwielbiałam ludzi z portugalskiej prowincji, nadal porównuję ich do mieszkańców mojej rodzinnej wsi, ale sprzed 30 lat. Obraz jest uroczy, ale teraz patrzę na to z większym dystansem.
Nadal wierzy się tu w wiedźmy, po cichu, bo przecież wszyscy katolicy… To jest słodkie, dopóki nie dotyczy twojego życia. Za niepowodzenia życiowe, choroby często obarcza się winą złe moce. W związku z tym mama, babcia idą do bruixa-meiga (wiedźma-uzdrowicielka) i płacą za odczarowanie złych uroków.
Same też odprawiają jakieś czary z fusów kawy, z oliwy. Niektórzy nie wpuszczają swoich kotów do domów, tylko na podwórko, bo zwierzęta te mają chronić dom, od zewnątrz, przed złymi duchami. Najciekawsze jest to, że te wierzenia również przechodzą na młode pokolenie, już dobrze wyedukowane. Swoje złe nawyki, zachowania łatwo więc wytłumaczyć. To złe duchy, a nie moja wina… Ale tradycja to tradycja i koniec.
Jaka jest różnica między Polakami a Portugalczykami? Portugalczyk to typowy, gorący południowiec?
Portugalczycy wyłamują się częściowo ze stereotypu południowca. Z pewnością lubią się ciągle spotykać, rozmawiać, pojeść i popić, zapominając o pracy, jak inne nacje z południa. Ciepły klimat robi swoje, rozleniwia. Ale z drugiej strony są w miarę spokojni. Łatwo się w nich emocje zapalają, ale i łatwo gaszą. Jeśli w Portugalii słychać głośnych ludzi, to z pewnością będą to Hiszpanie… Mieszkańcy kraju na końcu Europy są bardzo rodzinni, ciepli i otwarci. Po pierwszej rozmowie stajesz się przyjacielem i możesz do rana omawiać każdy problem, rozkładać go na części pierwsze, do bólu, aż wino się skończy…
Z perspektywy turysty to kraj bardzo przyjazny i otwarty na innych. Kiedy jednak tam zamieszkasz, przez długi czas czujesz się jak ten obcy. Wszyscy cię lubią, szanują, ale jesteś z zewnątrz i to oni dyktują warunki i patrzą podejrzliwie na twoje „dziwactwa” z innej kultury. Według Portugalczyka wszystko, co portugalskie jest najlepsze na świecie: jedzenie, plaże i wino. Koleżanka, która mieszka tam od lat twierdzi, że poczuła się w Portugalii, jak u siebie, dopiero po około 9 latach pobytu.
Czy mamy z sobą coś wspólnego? Chyba się lubimy?
Z pewnością mentalność ludzi w obydwu krajach opiera się na kulturze katolickiej. I to bardzo nas do siebie zbliża. Portugalczycy lubią Polaków za to, że jesteśmy porządni, nie śmiecimy, zachowujemy się przyzwoicie i to, że z Polski pochodził Jan Paweł II. Portugalia uwielbia papieża Polaka, głównie za to, że przypomniał światu o istnieniu Fatimy. Dzięki niemu i kulcie maryjnemu, rozwinęła się portugalska turystyka pod koniec XX w. i dziś ma ogromne znaczenie dla gospodarki narodowej.
Mieszkasz w pobliżu Fatimy. Czy święte miejsce jest dobre do życia?
Kiedy ma się dookoła bliskie, życzliwe osoby, wszędzie możesz czuć się szczęśliwym, czy w Fatimie, czy w Toruniu. W Portugalii takich przyjaznych dusz mam coraz więcej. Zresztą od początku, rodzina mojego partnera bardzo ciepło mnie przyjęła i nadal mamy przyjazne relacje. A fakt, że Fatima jest również miejscem kultu, to tylko bonus dla mnie. Lubię odwiedzać sanktuarium. Tam się wyciszam. Jednak ciężko rozstawać się z Toruniem, gdzie mieszka mój syn i wielu długoletnich przyjaciół. Życie jest pełne rozterek.
Wtedy udziela Ci się saudade i słuchasz fado?
Saudade to podstawa duszy portugalskiej. To pakiet uczuć: miłość, żal, tęsknota, wzruszenie. Ogarnięci saudade są ciągle w rozterce, ciągle tęsknią za czymś, co kiedyś było, za czymś, co się nigdy nie wydarzyło, a mogłoby być, marzą, wzdychają. Taka natura narodowa. Teraz, kiedy często umyka mi coś w Polsce, bo jestem w Portugalii, omijają święta z synem, czy spotkania z przyjaciółmi, czuję radość, ale jednocześnie rozterkę, wahanie i ból, że nie mogę być w dwóch miejscach naraz. Ostatnio usłyszałam: „Tyle razy opowiadałaś turystom, co znaczy saudade. Teraz w końcu sama to poczułaś”.
Z tych emocji wzięło się właśnie fado. Muzyka ckliwa, z nutą melancholii, czasem radosna, czasem płaczliwa. A najlepiej się jej słucha w niewielkiej knajpce, gdzie na malutkiej scenie fadista wyśpiewuje teksty o miłości, radości, czy żalu, przy akompaniamencie gitary klasycznej oraz dwunastostrunowej gitary fado.
W Polsce najbardziej znana fadista to artystka Mariza. Ale talentów żeńskich czy męskich w tym zakresie jest w Portugalii dużo więcej. Moją ulubioną współczesną piosenką fado jest „Meu amor de longe” („Mój ukochany z daleka”).
Fatima stała się Twoim znakiem rozpoznawczym na YouTube oraz jedną z Twoich ofert turystycznych. Oprowadzasz po sanktuarium?
Przed pandemią każdą swoją wycieczkę i pielgrzymkę oprowadzałam po tym miejscu kultu. Teraz również pokazuję indywidualnym turystom zakamarki sanktuarium oraz domy pastuszków, którym objawiła się Matka Boża. Ale Fatima to nie tylko miejsce religijne. Miejscowość jest świetnie usytuowana i doskonale nadaje się na bazę turystyczną. Leży u podnóża niewysokich gór, doskonałych na wędrówkę.
W ciągu 30 minut można dotrzeć do jednego z trzech obiektów UNESCO, gdzie moi turyści m.in. wsłuchują się w opowieści o templariuszach, czy przy nagrobkach Ines i Pedro w klasztorze z XII w. wsłuchują się w opowieść o dramatycznie zakończonej miłości. Po około godzinie jazdy z Fatimy jesteśmy na plaży nad Atlantykiem w Nazare lub przy urokliwym klifie Półwyspu Peniche. Często w Nazare zajadamy się świeżymi, pysznymi owocami morza w lokalnych restauracjach, jak np. sapateirą czyli podeszwą. Chodzi o kraba, wypełnionego sosem. W pobliżu sanktuarium można się również wybrać na godzinny spacer śladami dinozaurów. Będąc w Fatimie nie wypada pominąć zamku i starego miasta Ourem, gdzie urocze uliczki zachęcają do przycupnięcia w okolicznym barze i spróbowania lokalnej ginjinhi (wym. żinżinia).
Ponoć Portugalczycy chętnie celebrują życie nad szklaneczką tego trunku.
Portugalczycy uwielbiają celebrowanie chwili różnymi trunkami… Ale rzeczywiście, szczególnie zimą, na tę okazję doskonale nadaje się naparstek rozgrzewającej wiśnióweczki, czyli ginjinhi. Za najlepszą uważa się tę z miejscowości Obidos. Produkuje się ją z malutkich wiśni, a podaje w czekoladowych minikubeczkach, które po wypiciu można po prostu zjeść.
Dużo podobnych ciekawostek odkrywasz na swoich filmikach w cyklu „Polka w Fatimie”.
Praktycznie od studiów jestem ciągle związana z turystyką. Nie znoszę stagnacji, dlatego wciąż wymyślam sobie nowe zadania, podróże małe i duże. Tak też było na początku lockdownu w Portugalii. Granice zamknięte, brak pracy, turystów, ciągłe pytania znajomych, co się dzieje na końcu Europy, ale dookoła pięknie i spokojnie. Stąd pomysł na proste, amatorskie filmiki na YouTube o przyrodzie, kulturze, ludziach w Portugalii.
Dzięki nim można np. odbyć z Tobą wirtualną podróż po smakach portugalskiej wsi. Ślinka cieknie…
Każdy region w Portugalii szczyci się inną specjalnością kulinarną. Pod tym względem to bogaty kraj. Region Alentejo, oddalony od oceanu, preferuje potrawy mięsne, ewentualnie łączone ze skorupiakami, jak carne de porco a alentejana. To danie składa się z pokrojonych i usmażonych w kostkę kawałków wieprzowiny, ziemniaków oraz małych małży. Generalnie w Portugalii spożywa się sporo ryb i owoców morza, a regionalnie przygotowuje na własną modłę. Na północy w Porto i Bradze króluje francesinha - frytki z mięsem lub kiełbaską, zapiekane z jajkiem sadzonym, a wszystko w sosie pomidorowym. Narodowym przysmakiem zawsze jednak pozostanie bacalhau, czyli suszony i solony dorsz, którego zapach można poczuć nawet w supermarkecie oraz sardynki, przygotowywane często w formie grillowanej.
A co się gotuje w zwykłych domach? Jak wygląda rodzinny, niedzielny obiad?
Pod względem jedzenia Portugalczycy są bardzo praktyczni. Przychodzi rodzina na obiad, robimy duże danie. Tak jest z cozida portuguesa, jak pokazałam na filmiku, czy też bacalhau a bras (dorsz zapiekany z ziemniakami w sosie beszamelowym) lub feijoada (gęsta zupa gulaszowa na bazie ciemnej fasoli i różnych kawałków wieprzowego mięsa, łącznie z nóżkami, uszami, kaszanką) i wiele innych. Natomiast, gdy jedziemy na plażę, to na okolicznych straganach możemy kupić percebes. To odstraszające czasem swym wyglądem skorupiaki, które przypominają pazury smoka czy dinozaura. Mają lekko słodką, żelatynową konsystencję i świetnie nadają się na przekąskę przed obiadem.
Jak wygląda życie codzienne w Portugalii? Oczywiście nie w czasie pandemii.
Przede wszystkim, dla Portugalczyków, nie ma życia bez kawy. Na każdym rogu ulicy można znaleźć bar, gdzie serwują kawę, jakieś ciastko, piwo, wino i szybkie przekąski. Czasem bary wyglądają niezbyt estetycznie, za to podaje się tam najlepsze i najtańsze posiłki. Niektóre bary funkcjonują już od 5. rano, żeby zapewnić śniadanie ludziom przed pracą, ale też młodzieży, która wraca z dyskoteki. Można powiedzieć, że Portugalia barami stoi. Mieszkam w wiosce przyklejonej do Fatimy, gdzie znajduje się kilkanaście domów i… cztery bary!
Standardowo Portugalczycy robią zakupy w sklepach po śniadaniu i po 16. -17., kiedy wracają z pracy. W związku z tym, najszybciej można załatwić sprawunki rano około 8. lub w porze obiadowej około. 13., gdy oni jeszcze śpią, albo jedzą. Obiad portugalski może być skromny, ale jest to pora na zatrzymanie się i relaks. Nie wypada do nikogo dzwonić bez alarmowych sytuacji między 13. a 14. Prywatne sklepy czasem sobie robią wówczas krótką przerwę. Nie jest ona jednak tak celebrowana i długa, jak sjesta w Hiszpanii.
Inaczej jest w czasach zarazy. Jakie jest podejście Portugalczyków do pandemii? Czy są zdyscyplinowani?
Zdyscyplinowani Portugalczycy?! Nie byliby południowcami, gdyby podchodzili sumiennie do poważnych spraw, również do pandemii. Ale na ich szczęście, w tych trudnych czasach, ministrem zdrowia jest lekarka – wirusolog. Od początku spokojnie i konsekwentnie steruje polityką ograniczeń w tym kraju. Dzięki temu, wskaźniki portugalskiej zarazy nigdy nie były tak dramatyczne, jak w sąsiedniej Hiszpanii. Restrykcje są dla Portugalczyków trudne do zaakceptowania, a zakaz spotykania się w większym gronie to dla nich niemalże dramat narodowy.
Powiedz mi, czy z polską pensją można przeżyć w Portugalii?
To zależy jak wysoka jest ta pensja (śmiech). Ceny w Portugalii są troszkę wyższe niż Polsce, ale porównywalne. Podobnie jest też z zarobkami. Mają jednak zwykle wypłatę 13. przed wakacjami i 14. przed Bożym Narodzeniem. Dla nas nie jest to jednak kraj, do którego jeździ się zarobkowo. Przyciągają inne czynniki.
Masz szczęście, że prowadząc biznes turystyczny możesz połączyć przyjemne z pożytecznym...
Organizacja, pilotaż wyjazdów turystycznych i przewodnictwo to moje główne zajęcia. Ostatnio zajęłam się także organizacją ślubów, do której zachęciła mnie koleżanka z Madery. W Portugalii znacznie szybciej niż w Polsce załatwia się wszystkie formalności. Nikt nie czeka rok czy dwa na wolną salę do tańca, bo wtedy można się rozmyślić. (śmiech) Zwykle czas oczekiwania to dwa-trzy tygodnie. Zależy od tego, czy będzie to ślub kościelny w sanktuarium w Fatimie, czy tylko przed urzędnikiem państwowym. Organizujemy całe wydarzenie, łącznie z weselnym obiadem, przejazdem na plażę lub do innych uroczych zakątków regionu.
Na koniec trochę polityki. Podobno prezydent Marcelo Rebelo do Sousa jest dla Portugalczyków superbohaterem?
Zarządzający dziś krajem prezydent Marcelo Rebelo de Sousa jest rzeczywiście na topie portugalskiej polityki. Ponownie wygrał wybory z przewagą 62 proc. nad pozostałymi kandydatami. Z pewnością działania polityczne podczas pandemii przysporzyły mu jeszcze większego poparcia wśród wyborców. Podobną sympatią cieszy się premier, hinduskiego pochodzenia, Antonio Costa. Obydwaj panowie z gracją reprezentują kraj i przekazują narodowi informacje o kolejnych rozporządzeniach i ograniczeniach w czasach pandemii.
Edyta Preisner
Polka w Fatimie, która po dziesiątkach podróży po świecie, osiadła w małym kraju na krańcu Europy. Absolwentka geografii UMK w Toruniu z wieloletnim doświadczeniem jako pilot wycieczek, głównie po Hiszpanii i Portugalii. Współorganizator wyjazdów turystycznych po świecie dla małych grup. Pomysłodawca i współrealizator festiwali oraz spotkań podróżniczych w Muzeum Okręgowym w Toruniu dot. Australii, Meksyku, Hiszpanii, czy Nowej Zelandii. Współautorka artykułów i książek o tematyce przyrodniczej i kulturowej, jak „Australia. Świat i obyczaje” (wyd. Publicat).