W Łapach kapela Leszka Gulewicza przygrywa w rytmach disco polo. Płaci miasto
Czarne chmury wiszą nad radnym Leszkiem Gulewiczem. Grozi mu utrata mandatu. Wszystko za sprawą donosu do wojewody.
Ktoś usiłuje zrobić z tego aferę. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Nikogo nie okradłem. Wszystko to, co mam, zarobiłem ciężko pracując najlepiej jak potrafię - zapewnia Leszek Gulewicz.
Na co dzień uczy w Zespole Szkół Mechanicznych w Łapach. Jest radnym gminy Łapy. Prowadzi też zespół disco polo „Dexter”. I właśnie przez to od miesiąca nie schodzi z ust łapskich samorządowców.
Zaczęło się od donosu do podlaskiego wojewody. Podpisała się pod nim mieszkanka Łap, która uczestniczy w niemal każdej sesji rady miasta. W poczuciu obowiązku obywatelskiego poinformowała wojewodę Bohdana Paszkowskiego o tym, że radny Gulewicz ponoć zarabia przygrywając na gminnych festynach.
Urzędnicy zaczęli sprawdzać, czy nie doszło do złamania prawa. Bo jak wyjaśnia Anna Idźkowska radni nie mogą prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek bądź wspólnie z innymi osobami, wykorzystując mienie komunalne gminy, w której uzyskali mandat.
- Jeśli radny przed rozpoczęciem wykonywania mandatu prowadził taką działalność, jest zobowiązany do jej zaprzestania w ciągu trzech miesięcy od dnia złożenia ślubowania - mówi Anna Idźkowska.
27 marca urzędnicy wojewody poprosili łapską radę miejską o szczegółowe informacje. Krótko mówiąc, chcą wiedzieć, jakie działania zostały podjęte w sprawie radnego Gulewicza.
- Do tej pory nic nie otrzymaliśmy. Nie dostaliśmy też żadnych faktur i dokumentów. Cała wiedza wojewody opiera się na piśmie tej pani, która opisuje sytuację - mówi nam Zofia Silwonik, dyrektorka Wydziału Nadzoru i Kontroli w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku.
Tymczasem łapscy radni PiS postanowili bronić kolegi. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że żądali nawet od mieszkanki faktur oraz dowodów na Gulewicza.
- W pierwszej wersji obrony kolegi, celowo nie poprosili radnego, ani Domu Kultury o okazanie faktur, by nie otrzymać twardych dowodów na papierze, że czerpał on korzyści z mienia gminnego - uważa Andrzej Fronc, mieszkaniec Łap, który uczestniczy w sesjach i komisjach rady.
Nie jest jednak tajemnicą, że Leszek Gulewicz wystawiał faktury Domowi Kultury w Łapach. Te z 2015 roku za obsługę muzyczną „Dnia suma” i „Dożynek lokalnych” opiewają łącznie na 6 tys. zł. W 2016 roku za obsługę „Zajazdu szlacheckiego” i „Dnia suma” wyszło w sumie 5,5 tys. zł.
- W ciągu dwóch lat tej kadencji w 2015 i 2016 roku wykonałem po dwa zlecenia o wartości 2,5 - 3 tys. złotych brutto. Wynagrodzenie obejmowało: nagłośnienie imprezy, obsługę sceny, obsługę konferansjerską, oprawę muzyczną (koncerty dwóch zespołów), dekorację świateł i prowadzenie dyskoteki - oświadcza Leszek Gulewicz.
Zwraca uwagę, że roczny budżet Domu Kultury w Łapach wynosi ok. miliona złotych.
- Opiera się on nie tylko o dotacje z budżetu gminy Łapy, ale także generuje przychody własne. Przede wszystkim imprezy plenerowe finansowane są z innych źródeł, w tym z pieniędzy sponsorów - twierdzi Gulewicz.
Zapewnia, że swoją pracę wykonywał starannie, i jak zauważa, wybrali go mieszkańcy, którzy wiedzieli, czym się zajmuje. Radny jest przekonany, że nie doszło do złamania prawa i ustawy antykorupcyjnej. Zapewnia, że zlecenia nie były utajniane.
- O czym świadczy fakt przekazania tych informacji radnym. Z pieniędzy, które otrzymywałem rozliczałem się z urzędem skarbowym. Płacę należne podatki. Są one ujawnione w oświadczeniach majątkowych, które składam co roku jako radny gminy - zaznacza radny.
Jego sprawą zajmowała się komisja rewizyjna. I radni uznali, że Gulewicz nie naruszył przepisów prawa.
- Najgorsze było to, że ani na komisji rewizyjnej ani na sesji nie doszło do dyskusji na argumenty. Radca miał przygotowaną z góry tezę, że mandatu nie należy wygaszać a radni z PiS-u opowiadali, jaki Leszek Gulewicz jest miły i sympatyczny - opowiada nasz informator.
Sporządzono też ekspertyzę prawną. I okazało się, że radny koncertując na gminnych imprezach nie wykorzystał „mienia komunalnego”.
- Radny korzystał z własnych środków i we własnym zakresie zabezpieczał niezbędny sprzęt techniczny do obsługi imprez plenerowych - mówi Urszula Jabłońska, burmistrz Łap.
W ubiegły piątek odbyła się sesja nadzwyczajna, na której radni PiS odmówili wygaszenia mandatu radnego Gulewicza. Jak się dowiedzieliśmy nie głosowali opozycyjni radni, czyli Barbara Ekiert, Przemysław Jaroszewski, Halina Kamińska, Joanna Micota, Wiesław Szustak i Stanisław Żochowski.
- Podczas zwołanej sesji nadzwyczajnej, gdy zabrakło argumentów, po prostu przegłosowano zamknięcie dyskusji. Takie postępowanie, gdy porusza się niewygodne tematy, nie jest niczym nowym - mówi Joanna Micota.
Sławomir Maciejewski, przewodniczący łapskiej rady miejskiej z PiS, nie chciał z nami rozmawiać.
- Pan Gulewicz jest niesłusznie osądzony. Nie widzę żadnego przestępstwa. Jeśli grał dla seniorów, uprzyjemnił im chwile to, co w tym złego? On dla ludzi jest bardzo przyjazny i miły. A obwinianie go jest niegodne i ohydne - oburza się Marianna Kaczyńska z PiS.
- W tej sprawie powinien wypowiedzieć się organ kompetentny. Skąd się ta sytuacja mogła wziąć? Nie wiem... Może doszło do jakieś przeoczenia. Na pewno nie ma tu złej woli Leszka Gulewicza - uważa z kolei Jarosław Porowski, radny z PiS.
Przypomina, że współpracował z kolegą radnym przy organizacji przeglądu jasełek, czy 100-lecia parafii. Jest pewien, że Gulewicz nie wziął wtedy za to ani grosza.
- Od lat angażuję się w organizację różnych lokalnych imprez. Wiele z nich obsługiwałem charytatywnie. Nigdy tego nie ukrywałem, a wręcz szczycę się tym. Myślę, że to był jeden z głównych powodów, że zostałem wybrany radnym - oświadcza Leszek Gulewicz.
Dlaczego więc nie odmówił pieniędzy za występy podczas imprez organizowanych przed dom kultury?
- Przyjmując zlecenie z domu kultury działałem w dobrej wierze. Miało ono charakter incydentalny i nie miało żadnego związku z wykorzystaniem mandatu radnego - odpowiada.
W jego niewinność wierzy też burmistrz.
- Radny Leszek Gulewicz świadczył usługi nie bezpośrednio na rzecz miasta i gminy Łapy, ale na rzecz gminnej jednostki, jaką jest Miejski Dom Kultury - broni radnego Urszula Jabłońska.
Za to opozycja nie zostawia suchej nitki na Gulewiczu.
- Radny przede wszystkim powinien być uczciwy wobec wyborców. Po co na własne życzenie wzbudzać wątpliwości, czy prawo nie zostało naruszone? - docieka Joanna Micota, radna niezależna.
- Wydatkowanie pieniędzy publicznych musi być transparentne. Sytuacja, w której radny z jednej strony współdecyduje o ich rozdysponowaniu, a z drugiej sam odpłatnie świadczy usługi na rzecz gminy, jest w moim przekonaniu nie do przyjęcia - uważa Przemysław Jaroszewski, radny niezależny.
To oni na swojej stronie opublikowali kopie faktur wystawiane zespołowi radnego przez Dom Kultury. Szeroko opisują też kulisy sprawy.
- Nasza władza w Łapach zagubiła się w zakłamywaniu rzeczywistości. Na sesji nadzwyczajnej ponownie radni PiS okazali arogancję wobec mieszkańców i nie dopuścili ich do głosu, by nie odpowiadać na trudne pytania. Przerwano także możliwość zadawania pytań radnym opozycyjnym - opowiada Andrzej Fronc.
- Może to sugerować wykorzystywanie funkcji radnego do uzyskiwania nieuprawnionych korzyści finansowych dla siebie - przyznaje Andrzej Fronc.
Na Facebooku pojawiła się akcja wsparcia Leszka Gulewicza, z hasłem „Odpowiedzmy na falę hejtu, pomówień i insynuacji.” Do wczoraj udostępniono ją 125 razy.
O losach radnego zdecyduje wojewoda. - Po otrzymaniu stanowiska, ocenimy czy istnieją przesłanki do wygaszenia mandatu. Ewentualnie wezwiemy radę do podjęcia stosownej uchwały w ciągu 30 dni. W przypadku jej nie podjęcia, wojewoda, po powiadomieniu ministra spraw wewnętrznych i administracji, wyda zarządzenie zastępcze - tłumaczy Anna Idźkowska, rzeczniczka wojewody.