W łódzkich gimnazjach sale lekcyjne świeciły wczoraj pustkami To rodzice zatrzymali dzieci w domach. Tak wyrazili swój protest przeciw reformie oświaty.
Wczoraj na lekcje do Gimnazjum nr 1 przy ul. Sterlinga przyszło tylko 29 z 358 uczniów. W Gimnazjum nr 18 przy ul. Mostowskiego na 457 uczniów na lekcjach pojawiło się tylko około 100.
W jednej w klas pierwszych Gimnazjum nr 44 wszystkie ławki były puste, a w jednej w klas drugich zasiadło sześć osób. Ale były też klasy, gdzie obecnych było po ok. 20 uczniów. Podobnie sytuacja wyglądała w wielu łódzkich gimnazjach. To rodzice zadecydowali, że nie poślą dzieci do szkół, wyrażając w ten sposób swój sprzeciw wobec polityki oświatowej rządu.
- Nie odpowiada nam forma wprowadzania reformy - podkreśla Agnieszka Jurkowska, przewodnicząca rady rodziców w Gimnazjum nr 18, mama bliźniaczek uczących się w tej szkole oraz syna licealisty. - Uważamy, że nie została ona odpowiednio przygotowana, a rządowy pośpiech wprowadza jedynie chaos. To budzi nasz bunt. Nie podoba nam się też nowa podstawa programowa. Mamy zastrzeżenia do zaproponowanej przez samorząd siatki szkół.
Wiadomości przypominające o proteście rodzice przekazywali sobie wszystkimi możliwymi sposobami - telefonicznie, mailowo, poprzez portale społecznościowe. Informowali też dyrektorów szkół.
- Pisali do mnie i do wychowawców na dzienniku elektronicznym - przyznaje Ilona Bulska, dyrektor Gimnazjum nr 18. - Wszyscy nauczyciele prowadzili lekcje normalnie, jeśli mieli choć kilkoro uczniów. Prosiłam jedynie, by nie wprowadzali nowych tematów.
O to samo apelowali inni dyrektorzy.
- No i żeby nie robili kartkówek ani klasówek - dodaje Bogusław Olejniczak, dyrektor Gimnazjum nr 1.
Łodzianie przyłączyli się do ogólnopolskiego szkolnego protestu zainicjowanego i propagowanego m.in. przez koalicję „Nie dla chaosu w szkole”. Kolejne akcje planowane są w kwietniu i maju.