W małych opolskich wsiach koła gospodyń są dla mieszkańców niczym koła ratunkowe
Niesłusznie kojarzone głównie z czasami PRL-u Koła Gospodyń Wiejskich znów odżywają - mówi prezes Danuta Bajak. - A w młodych jest nadzieja, że te organizacje przetrwają kolejne lata.
Po zakończeniu oficjalnej części Kongresu Kół Gospodyń Wiejskich w Opolu tonąca w półmroku sala wyludnia się. Danuta Bajak, szefowa Opolskiego Związku Rolników i Organizacji Społecznych, przysiada na krześle. Przez ostatnią godzinę uwijała się na scenie, z czego ze dwadzieścia minut przyjmowała gratulacje i podziękowania. Jako jedna z ostatnich wychodzi Krystyna Uhryn, była przewodnicząca KGW w Karłowicach.
- O mało co mi serce z piersi nie wyskoczyło, takie miałam emocje. Jeszcze teraz szybciej bije - zwraca się do Bajakowej. - Pomyśleliśmy też o takich sytuacjach i zamówiliśmy pełen zespół medyczny do obsługi imprezy - odpowiada półżartem Danuta Bajak. Tydzień później podczas rozmowy w siedzibie związku powie mi, że z tym zespołem medycznym to nie żart. - Panie są w różnym wieku - wyjaśnia. - Taka impreza zawsze budzi emocje. Woleliśmy wydać trochę więcej pieniędzy na organizację, ale być pewnym, że nic złego się nie stanie.
Ze 150-letnią tradycją
Wspomniana impreza to opolski kongres z okazji 150-lecia istnienia Kół Gospodyń Wiejskich. Robiony z rozmachem w Centrum Wystawienniczo-Kongresowym w Opolu. Jedną część wydzielono na ekspozycje opolskich kół. W związku zarejestrowanych jest ich 92. Najmniej liczne muszą skupiać minimum 10 pań (jak napisano w statucie), w najliczniejszych jest ich i sześć razy więcej (w czołówce są Racławice, Skrzypiec, Brzeziny).
Stoły aż uginają się od przyszykowanych przez panie smakołyków, przetworów, rękodzieła (są serwetki, malowana porcelana, ozdoby do domu, a nawet spora kolekcja wystrojonych jak na bal lalek różnej wielkości). Feeria barw przyciąga wzrok. Na wielu stoiskach kroniki dokumentujące działalność kół, takich jak z Bukowia, które istnieje od dwóch lat, i takich jak z Maciejowic z 70-letnimi tradycjami.
- Chciałoby się kupować takie smakołyki nie tylko od święta - żżyma się dr inż. Piotr Bębenek, opolski ekonomista po zakończonym właśnie wystąpieniu o sile marki KGW.
Grochówka to popisowe danie pań z KGW w Maciejowicach pod Otmuchowem. Jej smak znają dobrze między innymi uczestnicy dożynek gminnych. Niektórzy przychodzą co rok po miseczkę zupy. W CWK też roznosi się jej zapach. Chętnych - jak na dożynkach - nie brakuje. Teresa Pajestka nalewa kolejne porcje. - W naszej wsi początki KGW sięgają 1946 roku - mówi Maria Simińska. - Możemy się więc pochwalić 70-letnią tradycją. Obecnie koło liczy 30 pań. Najbardziej nas cieszy to, że mamy też młode członkinie, nawet 18-letnie. A był już moment, że wydawało się, że trzeba będzie zakończyć tę działalność, bo starsze panie nie dawały już sobie rady.
Maria Simińska podkreśla, że przez te lata koło wpracowało własne tradycje, współorganizuje dożynki parafialne, na których nie może zabraknąć uplecionego przez panie wieńca, ale wprowadza też nowe zwyczaje, jak babski wieczór na wzór śląskiego combra. - Spotykamy się też z okazji andrzejek, organizujemy własną wigilię. Razem z radą sołecką, szkołą i przedszkolem udaje nam się integrować społeczność - wylicza Maria Simińska. - Choć większość z nas pracuje zawodowo, to kiedy trzeba - jak na ten kongres - mobilizujemy siły.
W Bukowiu w gminie Wilków koło zawiązało się dwa lata temu. Mimo że to zaledwie 24 miesiące, kronika z działalności gospodyń to już opasły tom. W środku mnóstwo zdjęć z opisanych pięknym pismem wydarzeń. - Część z nas ma gospodarstwa rolne, część jest na emeryturach, inne pracują. Mamy w gronie radną gminy - wymienia Barbara Kuświk, sołtys Bukowia i szefowa stowarzyszeniowego koła. - Najważniejsze dla nas jest to, że łączymy pokolenia - podkreśla Magdalena Łambucka, inicjatorka utworzenia koła i radna Wilkowa. - Na przykład podczas zajęć kulinarnych starsze panie dzielą się z nami swoimi sprawdzonymi, tradycyjnymi recepturami. My z kolei wprowadzamy do gotowania czy pieczenia elementy nowoczesności, które one także podpatrują. Jedne i drugie mają korzyść.
- Organizujemy też spotkania z młodzieżą, przedszkolakami. Teraz jesteśmy na etapie ustalania terminu spotkania z naszymi seniorami - wtóruje Barbara Kuświk.
Nauczą młodych cerowania
Przede wszystkim cieszymy się sobą - Teresa Tarach, przewodnicząca KGW w Chrzelicach, odpowiada na pytanie, czym dziś zajmują się koła gospodyń na wsiach. - Naszą wieś cechuje zlepek kultur: góralskiej, śląskiej i kresowej, co przejawia się i w naszej kuchni, i w naszym śpiewie. Przy naszym kole działa chór „Zgoda”, co jest symbolicznym połączeniem różnych temperamentów i kultur, z jakich wywodzą się mieszkańcy, a piosenka przecież pięknie łączy.
Na swoim stoisku w CWK chrzelickie gospodynie przypomniały, jak powinna wyglądać domowa spiżarnia pełna worków z orzechami, makiem, grzybami z Borów Niemodlińskich, suszonymi jabłkami z przydomowych sadów wysuszonymi w ich własnej chrzelickiej suszarni, przetworami z ogórków czy herbacianym suszem z mięty i melisy. - Dziś gospodynie zapomniały, że można to zrobić samemu, albo im się nie chce, bo wygodniej im kupić - mówi teresa Tarach. - My kultywujemy tradycje. Organizujemy warsztaty, na których uczymy, jak kisić kapustę czy lepić pierogi. Na brak zajęć nie narzekamy. Wystarczy popatrzeć na to, co dzieje się wokół nas: ze szkół zniknęło ZPT, co skutkuje tym, że młodzież nie wie, jak przyszyć guzik czy zacerować dziurkę w ubraniu. Tak rodzą się pomysły na kolejne spotkania.
Kultywują tradycje: organizują warsztaty kiszenia kapusty, lepienia pierogów, uczą, czym zapełnić domową spiżarnię
Teresa Tarach to jedna z liderek opolskich KGW, która znalazła się w gronie szczególnie docenionych przez kierownictwo Opolskiego Związku Rolników i Organizacji Społecznych w Opolu za aktywność na tym polu.
Iwona Jurczyk, szefowa koła w Dobiercicach, ale także związku rolników w Byczynie oraz członkini rady nadzorczej opolskiego związku skupiającego m.in. koła rolnicze i KGW, podkreśla, że znaczenie kobiecych kół szczególnie rośnie w małych wsiach, gdzie nie ma żadnych innych organizacji.
Tam koła gospodyń bywają kołami ratunkowymi dla mieszkańców. Ratują od nudy i stagnacji. - W miastach ludzie mają ośrodki kultury i sportu czy prywatne firmy, które oferują im prawie wszystko, co tylko sobie zamyślą - tłumaczy pani Iwona. - Na wsiach często gospodynie przejmują taką rolę. Dobrze, jeśli mają wsparcie w strażakach ochotnikach, ale nie wszędzie są OSP. W kołach robimy dziś to, co kiedyś nasze babcie: promujemy tradycje kulinarne, dbamy o zachowanie dziedzictwa, ale też po prostu spotykamy się, żeby porozmawiać, podzielić doświadczeniami, problemami.
Dobiercickie koło, którym kieruje pani Iwona, zostało reaktywowane w 2001 roku, po tym, jak w latach 80. XX wieku część kół wygasło. Zwykle z braku narybku, ale też wskutek zmian w działalności organizacji rolniczych i niesłusznego kojarzenia KGW głównie z czasami PRL-u. Tymczasem, jak przypomina Danuta Bajak,prezes Opolskiego Związku Rolników i Organizacji Społecznych w Opolu, koła gospodyń powstały w czasach, gdy rodziła się polska tożsamość. Stąd obchodzony w tym roku jubileusz 150-lecia ich istnienia. - Działające dziś koła robią to, co dawniej, ale dopasowując się do współczesnych czasów, na przykład dbają o kulturę języka polskiego, organizując spotkania literackie, wieczorki teatralne, w czasach wszechobecnych skrótowców, e-maili, SMS-ów - wylicza Danuta Bajak.
Społecznice, a profesjonalistki
W 2001 roku Bogusława Poremba i Stefania Jakubów reaktywowały KGW w Racławicach Śląskich. Udało im się, bo nowy burmistrz Głogówka zgodził się na użyczenie pomieszczenia na działalność. Wcześniej gospodynie nie mały gdzie się podziać. W 2010 roku panie zorganizowały zabawę sylwestrową, a dochód z niej - 2500 zł - przekazały dyrektorowi szkoły na potrzeby placówki.
I to był początek ich kłopotów. Ktoś „uprzejmie” doniósł do skarbówki o datku dla szkoły. Kontrola wykazała, że panie wcześniej wspierały w podobny sposób też miejscowych strażaków ochotników i parafię. Po podliczeniu okazało się, że do zapłaty mają 3600 zł podatku. - Nie miałyśmy pojęcia, że nie możemy tego robić w taki sposób, że nie wolno nam nawet zrobić pierogów na sprzedaż z własnych produktów, bo to jest już traktowane jako przychód - opowiada Bogusława Poremba, szefowa racławickiego koła.
To doświadczenie skłoniło panie do zarejestrowania się i prowadzenia pełnej działalności gospodarczej. Do rozliczania zatrudniły księgową z Prudnika. Dziś organizują mikołajki, dzień dziecka, wyjazdy (18 listopada jadą do aquaparku do Raciborza, a we wrześniu byli na dwudniowej wycieczce w Zakopanem - najaktywniejsze gospodynie pojechały za darmo, pozostali zapłacili z własnej kieszeni), świadczą usługi cateringowe i na rzecz gminy (burmistrz zleca im np. gotowanie grochówki na imprezy strażackie i nie targuje się bardzo), i dla mieszkańców (wiele osób zamawia w KGW dania na uroczystości komunijne. Mają gdzie to robić, bo gmina podpisała z kołem umowę na 10-letnie użyczenie świetlicy w Domu Ludowym. Panie mogą więc spokojnie w nią inwestować. Do racławickiego koła należy obecnie 48 pań, a Bogusława Poremba podkreśla, że może polegać na nich jak na Zawiszy. - Przykład z ostatniego czasu: wynajęliśmy salę orkiestrze na imprezę. W trakcie okazało się, że u mieszkających na górze lokatorów pękła rura i zalewa całą łazienkę przy świetlicy. Mnie nie ma na miejscu. Dzwonię do koleżanek, które bez ociągania się jadą do świetlicy, żeby rozwiązać problem - opowiada Bogusława Poremba.
Każde z zarejestrowanych w opolskim związku kół gospodyń ma własny REGON i NIP, co oznacza, że może prowadzić legalnie działalność gospodarczą czy choćby sprzedawać swoje wyroby na przykład na jarmarkach. Związek szkoli panie z prowadzenia związanej z tym dokumentacji, objaśnia niuanse prawne i finansowe, pomaga też w organizacji kół, na przykład w pozyskaniu siedziby, co jest warunkiem koniecznym. Rolą związku jest też promowanie kół, umożliwianie dzielenia się doświadczeniami. Okazji do tego nie brakuje, bo rokrocznie organizowany jest opolski turniej KGW (w tym roku wyjątkowo nie odbył się), a w zakładce aktualności na stronie internetowej związku wymieniona jest cała lista imprez organizowanych na opolskich wsiach, wśród nich: Święto Kapusty w Makowicach, Turniej Złota Kosa w Piątkowicach, Święto Pieroga w Miechowej, Konkurs na Potrawę Kresową w Kruszynie.
W zamian za członkostwo w związku każde koło uiszcza roczną składkę - 60 zł. Danuta Bajak podkreśla, że zgodnie z prawem kto nie zarejestrował KGW, nie powinien używać tej nazwy, a legitymować się jedynie jako grupa nieformalna.
Danuta Bajak opolskiemu związkowi prezesuje od 1996 roku. W tym roku mija więc 20 lat jej rządów. Kiedy obejmowała funkcję, w radzie nadzorczej związku były może dwie kobiety w męskim gronie, dziś proporcje są odwrotne. Podczas kongresu wiele osób porównywało ją do matki opolskich gospodyń wiejskich. Po tygodniu, kiedy emocje już opadły, jak to przy takich jubieluszach bywa, pojawiły się i szereg pochwał, i zastrzeżenia, że kogoś nie doceniono jak trzeba. - Zawsze powtarzam dziewczynom, że wyróżnienia są za robotę, a nie za historię - podkreśla prezeska.
Dr inż. Piotr Bębenek, ekonomista z Politechniki Opolskiej, pytany o przyszłość KGW, podkreśla, że to silna marka, która wymaga jednak marketingu dostosowanego do dzisiejszych czasów. - Pewnie każdy z nas chętnie skosztowałby wyrobów KGW nie tylko okazjonalnie, podczas festynów, ale regularnie - zauważa Piotr Bębenek.
Bogusława Poremba podkreśla, że szansa na powodzenie KGW tkwi w samych paniach, ale także w środowisku, w którym funkcjonują. - Bez wsparcia gminy nawet największe aktywistki niewiele zdziałają - podkreśla. Szefowa KGW w Racławicach Śląskich optymistycznie patrzy w przyszłość. Mówi, że już dziś bez problemu znalazłaby swoją następczynię. - Niedawno moja młodsza, 12-letnia córka zapytała mnie, kiedy skończę kierować KGW - dodaje. - Widząc moje oburzenie, wytłumaczyła, że... sama chętnie mnie zastąpi.