W muzeum będzie kontrola - zapowiadają urzędnicy
To echa skargi, jaką do marszałek Elżbiety Polak napisał pracownik muzeum. W liście wskazuje na nieprawidłowości, do których miało dochodzić w placówce.
Zarzuty Bartosza Nowaka, związkowca i kierownika działu sztuki współczesnej, są poważne. Opisuje m.in. sytuację, która jego zdaniem wyglądała na próbę przywłaszczenia jednego z obrazów. Ujawnia też proceder przekazywania prywatnych danych właścicieli obrazów podmiotom zewnętrznym (placówka ma taki rejestr, by wiedzieć, od kogo kupować interesujące dzieła). Opisuje finansowe niejasności związane z pozyskiwaniem dotacji z ministerstwa. Jest też mowa o mobbingu i fatalnym zarządzaniu w wykonaniu dyrektora.
Co na to szef instytucji? Dyr. muzeum Wojciech Popek bez wahania zgodził się wczoraj na spotkanie z reporterem „GL”. - Nie mam nic do ukrycia. Mam za to dobre imię, którego zamierzam bronić. Podobnie jak dobrego imienia instytucji, które jest teraz szkalowane – powiedział na „dzień dobry”. Jednak do poszczególnych zarzutów ze skargi nie chciał się odnieść bo – jak tłumaczył – chce zachować porządek rzeczy. – Proszę mnie zrozumieć: najpierw muszę odpowiedzieć pani marszałek. Szykuję właśnie odpowiedzi: punkt po punkcie. Oczywiście po tym, jak wyślę to pismo, udostępnię je też panu – obiecał.
Dopytywany o sprawę z obrazem zapewnił, że to pomówienie. Podobnie jak inne zarzuty podnoszone w skardze Bartosza Nowaka. – Ich wymiar powoduje, że zasługują na finał w sądzie. Nigdy niczego nie próbowałem przywłaszczyć. Nigdy nie dopuściłem się tych rzeczy, które opisuje w skardze – stwierdził dyrektor.
- Czyli to bzdury? – dopytywałem.
- Tak, bzdury – powiedział bez mrugnięcia okiem.
W. Popek podkreślił, że kieruje placówką niemal 9 lat i byłby szalony, gdyby próbował robić „takie rzeczy”. Poza tym muzeum przechodziło wiele kontroli i nie było zastrzeżeń do jego pracy. – Zaraz będzie konkurs na dyrektora muzeum. Ta skarga, te oskarżenia mają jeden cel: sprawić, bym nie wygrał. By moje nazwisko kojarzyło się z tymi rzekomymi nieprawidłowościami – dodał.
Kontrolę w muzeum zapowiedział już Sławomir Kulczyń - ski, dyrektor departamentu infrastruktury społecznej Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze. Ma się rozpocząć lada dzień. Ani B. Nowak, ani urzędnicy nie powiadomili organów ścigania. – Idę drogą służbową. Informuję kierownictwo – tłumaczy to B. Nowak. – Kolejne czynności podejmiemy po zakończeniu kontroli – słyszymy w urzędzie.