W oknie życia najpierw była Hania, później Miriam
Miriam miała zaledwie dobę. Nie płakała, była nakarmiona i ubrana. Słodko spała. Mama zaniosła ją do okna życia...
Jest środek lata, wieczór. Godzina 21 - godzina apelu Jasnogórskiego. Godzina modlitwy do Matki Boskiej. Ulicą Wojska Polskiego we Włocławku idzie kobieta. Głośno oddycha, po skroniach spływają jej krople potu i łzy. W ramionach trzyma dziecko, tuli je do swojej piersi. Dopiero co wydała je na świat. To śliczna dziewczynka.
Matka i córka nie zdążyły się jeszcze poznać. Miały się dopiero uczyć siebie nawzajem. Kobieta zatrzymuje się przy oknie życia. Waha się? Mijają minuty, może kwadrans, może więcej. Matka patrzy ostatni raz na swoją córeczkę. Maleństwo śpi. Kobieta otwiera okno, kładzie dziecko, potem domyka okno.
Odchodzi pośpiesznym krokiem i czuje ogromny ból. Dużo gorszy od tego po porodzie. „Nie miałam wyjścia, tak będzie dla niej lepiej” - myśli. Najgorsza jest ta świadomość, że z ust Miriam nigdy nie usłyszy słowa „mamo”, „mamusiu”, „mateczko”, „mamciu”.
CZYTAJ TAKŻE: Rodzina zastępcza opiekuje się Miriam, dziewczynką z okna życia we Włocławku
Tak mógł wyglądać wieczór 16 lipca. Jaka sytuacja zmusiła kobietę do oddania dziecka? Co takiego wydarzyło się w jej życiu, że zdecydowała się na rozstanie z córką? Bieda, wiek? Domysłów jest mnóstwo. To jednak tajemnica tej matki...
Alarm załączył się po Apelu Jasnogórskim
16 lipca, jest już po godz. 21, budynek Zgromadzenia Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi u zbiegu ulic Orlej i Wojska Polskiego we Włocławku.
- O godzinie 21.30 otrzymałam alarm, konkretnie sms - wspomina siostra Monika. - Takie powiadomienie otrzymujemy zawsze, gdy włącza się główny alarm w oknie życia. Zeszłam na dół, wyłączyłam alarm i zobaczyłam dziewczynkę.
Alarm załącza się po kilku minutach. Chodzi o to, by matka miała czas na to, aby odejść. Założeniem okna życia jest bowiem zachowanie anonimowości przez kobietę. - Zadzwoniłam po pomoc, po drugą siostrę - dodaje siostra Monika. - Wyjęłam dziewczynkę z okna. Zobaczyłam zdrowego noworodka. Trochę potrzymałam dziecko na rękach - dodaje z uśmiechem. - Po czym odłożyłam w bezpieczne miejsce.
Z drugiej strony okna życia znajduje się niewielki pokoik, a w nim kołyska. To w niej Miriam czekała na przyjazd karetki pogotowia i policji. To standardowe procedury w takich sytuacjach.
- To nie przypadek, Matka Boska czuwa nad dziećmi, nad tym konkretnym dzieciątkiem - mówi Agata Błaszczyk, wikaria generalna ze Zgromadzenia Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi. - 16 lipca mieliśmy Święto Matki Boskiej Szkaplerznej z Góry Karmel. Modlimy się za tę dziewczynkę, za jej rodziców. Za to, że dali jej życie i ocalili. Zwłaszcza dla matki tego dzieciątka musiała to być niewyobrażalnie trudna decyzja. Modlimy się też o to, aby szybko znalazła się rodzina, która pokocha to dziecko. O sprawie informowałam już ośrodek adopcyjny w Toruniu, z którym współpracujemy.
Przy dziewczynce nie było żadnej karteczki. Siostry mówią o niej Miriam Agata. Pierwsze imię ma oczywiście na cześć Maryi. A na drugie tak jak siostra wikaria. Dziewczynka wszystkim skradła serca. Najpierw siostrom zakonnym, a później siostrom, czyli pielęgniarkom na oddziale neonatologicznym, całemu personelowi zresztą.
- Neonatolog, który ją badał stwierdził, że jest w dobrym stanie - mówił dzień po pozostawieniu w oknie życia dziewczynki lek. med. Krzysztof Szczepański, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku. - To zdrowe dziecko. Po stanie pępowiny można stwierdzić, że urodziło się mniej więcej dobę przed oddaniem do okna życia.
ZOBACZ: W oknie życia we Włocławku pozostawiono dziewczynkę. "Nie płakała, tylko słodko spała" [zdjęcia]
Sąd rodzinny zdecydował już o umieszczeniu dziewczynki w pieczy zastępczej. Jak ustaliliśmy, przebywa w rodzinie na terenie byłego województwa toruńskiego. Znalezieniem rodziny zastępczej zajął się Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie we Włocławku.
- Wywiązaliśmy się z tego obowiązku - mówi Piotr Grudziński, dyrektor MOPR-u. - W naszym mieście nie było żadnej rodziny zastępczej, która mogłaby podjąć się opieki nad dziewczynką. Została umieszczona w rodzinie poza Włocławkiem.
Miriam nie była pierwsza. Hania ma już cztery latka
Miriam Agata nie była pierwszym dzieckiem pozostawionym w oknie życia we Włocławku. Diecezjalne okno życia im. Jana Pawła II funkcjonuje od 2011 roku. W 2015 roku rodzice zostawili w nim Hanię. To również imię nadane jej przez siostry. Tajemnicą jest przecież, jakie imię nosi naprawdę. Scenariusz był podobny, w oknie pozostawiono zdrową, nakarmioną dziewczynkę.
„Dla nas przeżycie było wielkie. Niedawno przeżywaliśmy uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Widzieliśmy duchowe owoce tego okna: ludzie przechodząc, zatrzymywali się, może ktoś pomyślał, może ktoś się pomodlił. W dwa dni po święcie w oknie było dziecko - relacjonowała w rozmowie z Gościem Niedzielnym siostra pielęgniarka”.
Jak teraz wygląda życie Hani? Może jest niebieskooką blondyneczką, a może uśmiechniętą szatynką z uroczymi loczkami. Może chodzi do przedszkola i wspólnie z koleżankami zachwyca się „Krainą lodu”... Występuje w przedstawieniach, mówi wierszyki na dzień mamy czy z okazji święta taty. Może takiego domu i takiego życia chcieli dla niej biologiczni rodzice?
Procedury za każdym razem są podobne. Policja wszczyna postępowanie. Szuka matki dziecka, by zweryfikować, czy nie potrzebujemy pomocy medycznej, czy oddała dziecko dobrowolnie. Informacje o poszukiwaniach matek w takich sytuacjach budzą gorące dyskusje. Bo przecież usilne poszukiwanie matki kłóci się z ideą okna życia, które gwarantuje anonimowość.
Kilka lat temu Komitet Praw Dziecka ONZ postulował, by zlikwidować okna życia, bo naruszają w jego ocenie prawo dziecka do tożsamości . Okna życia funkcjonują zwykle przy klasztorach. Znajdują się praktycznie w całej Europie. W Polsce jest ich ponad sześćdziesiąt.
Okna życia są ogrzewane i wentylowane. Zdarza się jednak, że ludzie pozostawiają w nich śmieci. W jednym z takich okien w regionie siostry znalazły nawet bezdomnego.
Okna życia to ratunek dla dzieci i zdesperowanych matek
Idea ochrony dzieci porzuconych stosowana już była w średniowieczu. Najstarsze okno życia pochodzi z 1198 roku. Znajduje się w Rzymie przy szpitalu Ducha Świętego. Pierwsze okno życia w Polsce powstało w 2006 roku w Krakowie u sióstr nazaretanek przy ul. Przybyszewskiego 39. W naszym województwie okna życia funkcjonują jeszcze w Bydgoszczy (ulica Gdańska 56, Mniszki Klaryski, okno działa od 2009 roku), w Grudziądzu (ul. Mikołaja z Ryńska 9/15, Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety, utworzone w 2009 r.), Toruniu (ul. Rabiań-ska 2, Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety, też działa od 10 lat).
- U nas było dwóch chłopców - wspomina siostra Mirosława ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety w Toruniu. - Który to mógł być rok? Nie pamiętam. Może 2015. Najpierw jeden chłopczyk, a kilka miesięcy później kolejny.
Siostry wszystkich zgromadzeń, przy których funkcjonują okna życia, dziękują Bogu za to, dzieci udaje się ocalić. Dziękują za dar ich życia, choć mają świadomość, że za każdą historią pozostawienia niemowlęcia kryją się ludzkie dramaty. Z drugiej strony jednak dzięki takim sytuacjom, rodziny, które nie mogą mieć dzieci, zostają rodzicami. Dzięki adopcjom.
Jak podaje na swojej stronie internetowej Caritas, dotychczas w oknach życia prowadzonych przez Caritas pozostawiono w Polsce około 100 dzieci.
„Okna życia nie zastępują szpitali, gdzie matka może pozostawić noworodka, zrzekając się praw rodzicielskich, ale są alternatywą dla porzucenia dziecka na śmietniku i pozbawienia go opieki, zwłaszcza przez matki ukrywające ciążę. Niestety, wciąż zdarzają się przypadki pozostawienia niemowląt w przypadkowych miejscach, gdzie grozi im śmierć z wychłodzenia”- czytamy na stronie Caritas.
Niestety, nawet w naszych regionie nie brakuje ostatnio okrutnych historii o odbieraniu życia dzieciom. Na naszych łamach informowaliśmy o zbrodni w Witkowie (powiat sępoleński). Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Tucholi. Zarzut zabójstwa usłyszała już matka, która po urodzeniu miała owinąć dziecko i schować je do szafy.