W Polsce niepodległość najpierw ogłosili mieszkańcy Zakopanego
1 listopada 1918 roku powstała Rzeczpospolita Zakopiańska, jednak 11 listopada ją zlikwidowano. Prezydentem został Stefan Żeromski, z kolei jego zastępcą Mariusz Zaruski, założyciel TOPR
Każdego roku w październiku, wraz z nadejściem kolejnej rocznicy ustanowienia „osobliwego tworu” zwanego Rzecząpospolitą Zakopiańską (za dwa lata będziemy obchodzić już stulecie!) ogarnia nas coraz większe zdumienie, jak coś takiego było w ogóle możliwe? Zebrali się wówczas przecież w jednym komitecie ludzie najróżniejszych orientacji i opcji, ramię w ramię wyszli na ulice. Zasiedli obok siebie endecy i socjaliści, do tego górale, którym rzadko bywa po drodze z kimkolwiek, a ku ozdobie jeszcze proboszcz Kaszelewski. Widać w tamtych zamierzchłych czasach przyświecał jeszcze Polakom cel nadrzędny, wobec którego schodziły na bok osobiste i grupowe ambicje.
Wydawać by się więc mogło, że opowieść o Rzeczypospolitej Zakopiańskiej powinna zaczynać się słowami „Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami…”. A przecież zdarzyło się to tutaj, w Zakopanem, zaczęło się tam, gdzie dziś jest kino.
Dał nam przykład Wilson
13 października 1918 roku pięciuset czołowych obywateli Zakopanego na wiecu w sali „Sokoła” proklamowało niepodległość. W patriotycznym uniesieniu zatwierdzono rezolucję: „Wobec przyjęcia zasad pokojowych prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona przez państwa rozbiorowe, uważamy się odtąd za obywateli wolnej, niepodległej i zjednoczonej Polski. Tej Polsce winniśmy wierność i posłuszeństwo, mienie i krew naszą, nie uznajemy żadnych więzów, tym najświętszym obowiązkom przeciwnych. Przejęci ważnością godziny dziejowej dla wspólnego gorliwego pełnienia obowiązków wobec państwa polskiego postanawiamy stworzyć Organizację Narodową w Zakopanem i w tym celu wybieramy jej zarząd, złożony z 32 osób, polecając mu ułożenie programu i sposobu działalności.”
Przewodniczącym wiecu i Organizacji Narodowej obwołano Stefana Żeromskiego. Niezależnie od osobistego autorytetu autora „Popiołów”, zapewne chciano w ten sposób podkreślić ponadpartyjność zgromadzenia. Pisarz co prawda w młodości skłaniał się ku socjalizmowi (nie zapominajmy jednak, że ówczesna PPS na pierwszy plan wysuwała nie walkę klas, lecz hasła niepodległościowe), ale w późniejszym wieku nie wahał się nazywać tej ideologii „podłą”, „oburzająco głupią”, a nawet „syfilisem”.
Z biegiem lat coraz ostrzej wypowiadał się na temat każdego „partyjniactwa”. Na pierwszym planie stawiał sprawę narodową. Kilka lat przed wybuchem I wojny pisał, zwracając się do młodych Polaków: „Musimy wszyscy bez wyjątku, z niezachwianą wolą, wrócić do pierwotnych założeń walczącego i pracującego ducha polskiego, musimy odwrócić się od myśli, że sprawę Polski można wyżebrać, wyszachrować, wyczekać.”
Pod Giewontem w Rzeczpospolitej połączyli się ludzie o skrajnych przekonaniach
W Zakopanem Żeromski mieszkał już jakiś czas po finansowym sukcesie „Popiołów”, jednak na początku wojny wyjechał do Kielc za Piłsudskim i Pierwszą Kadrową. Tam jednak poróżnił się z przyszłym naczelnikiem państwa, któremu zarzucił zbytnią zależność Legionów od Niemców i Austriaków. Nie uznając argumentów komendanta, że wolność trzeba zdobywać etapami, wrócił na resztę wojny do Zakopanego. Tutaj był już uznanym autorytetem, ciesząc się sławą wielkiego polskiego pisarza i patrioty.
Ponad podziałami
Stefana Żeromskiego, kilkanaście dni po wiecu w „Sokole” wybranego na „prezydenta” Rzeczypospolitej Zakopiańskiej, otaczali ludzie, którzy wcześniej dali się poznać na Podhalu z różnorodnych dokonań. Na pierwszego jego zastępcę wybrano Mariusza Zaruskiego, który kilka lat wcześniej zrzucił strój taternika, czekan i narty odłożył na półkę, kierownictwo TOPR-u złożył w ręce Józefa Oppenheima, a sam przywdział mundur legionisty. Wojnę zaczął jako prosty żołnierz, by po wzięciu udziału w kilkudziesięciu bitwach zakończyć ją w stopniu rotmistrza na stanowisku dowódcy pułku ułanów.
Drugim „wiceprezydentem” został Wincenty Szymborski, leśnik w dobrach hrabiego Zamoyskiego (a gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, także rodzony ojciec późniejszej noblistki Wisławy), jeden z czołowych zakopiańskich działaczy Narodowej Demokracji. Zasłynął głównie z wieloletniej bezlitosnej walki z kornikiem drukarzem, który już przed I wojną światową pustoszył tatrzańskie lasy. To jednak nie wszystkie jego zasługi. Oprócz tego dał się poznać w Zakopanem jako działacz kulturalny i sportowy, mając swój udział w powstaniu m.in. TOPR-u i Muzeum Tatrzańskiego.
Szymborski nie był jednak najwyższym rangą endekiem pod Giewontem. Partii tej przewodził w Zakopanem nauczyciel Medard Kozłowski, który w „rządzie” Rzeczypospolitej Zakopiańskiej zadowolił się skromniejszą funkcją sekretarza. Swe polityczne skrzydła rozwinął później, zostając po odzyskaniu niepodległości posłem na Sejm RP, a także wójtem Zakopanego. W historii miasta zapisał się przede wszystkim jako budowniczy szpitala, elektrowni i łaźni miejskiej, położył także na zakopiańskich ulicach chodniki, nadając wiosce pod Gubałówką miejski wygląd. Swego patriotyzmu dowiódł czynem jeszcze raz po wybuchu II wojny światowej, która zastała go w Warszawie, gdzie pisał artykuły do gazet, a wkrótce po upadku miasta został aresztowany przez Niemców za „szerzenie w prasie fałszywego obrazu zachowania się wojsk niemieckich na zajmowanych terenach”. Wywieziony do Sachsenhausen, zmarł podczas ewakuacji do obozu w Bergen-Belsen.
W Zakopanem wrzało
31 października polscy żołnierze cesarsko-królewskiej armii, którym przewodzili komendant zakopiańskiego garnizonu porucznik Marian Bolesławicz i lekarz wojskowy kapitan Gustaw Nowotny, rozbroili swych kolegów innych narodowości i ogłosili koniec austriackiego panowania. Czyn ten miał swoją symboliczną wymowę, choć nie wymagał szczególnego heroizmu. W gruncie rzeczy nie za bardzo było kogo rozbrajać, a ci, którzy się nawinęli, dali się rozbroić bardzo chętnie. Zajęto skład broni i stację telefoniczną. Zakopane, jako pierwszy skrawek Polski, stało się faktycznie niepodległe. W ten sposób wyzwolenie Zakopanego dokonało się pod dowództwem dwóch młodszych oficerów, z których jeden był przed wojną studentem filozofii i prawa na UJ, a drugi chirurgiem i dyrektorem zakopiańskiego szpitala.
Bolesławicz po odzyskaniu niepodległości kontynuował karierę wojskową w II RP, przed II wojną światową dosługując się stopnia pułkownika. Dostał się do niewoli radzieckiej, uniknął jednak losu swych kolegów zamordowanych w Katyniu i z armią Andersa, jako dowódca 9. Dywizji Piechoty wydostał się na Zachód. Po wojnie osiedlił się w Londynie i tam też zmarł, mianowany wcześniej na stopień honorowego generała brygady.
Barwniejszy życiorys miał drugi z dowódców wyzwolenia. Gustawa Nowotnego trzeba zaliczyć do bardziej charakterystycznych postaci Zakopanego tamtych czasów. Wybitny chirurg, specjalista leczenia gruźlicy u dzieci, był równocześnie lekarzem TOPR-u, taternikiem, narciarzem oraz przyjacielem artystów. Witkacemu nie tylko pozował do portretu, ale także wędrował z nim po Tatrach, na szczęście nie za wiele, jeśli sądzić po ich zachowaniu podczas wyprawy na Granaty, podczas której… podpalili trawę na stoku, ciesząc się „piekielnym widokiem”. Ponadto w Zakopanem powszechnie uważano, że Nowotny posłużył pisarzowi Michałowi Choromańskiemu, autorowi powieści „Zazdrość i medycyna” za pierwowzór postaci doktora Tentena, który pacjentki traktował w sposób obyczajowo niepoprawny.
Dzień po wystąpieniu obu oficerów, 1 listopada 1918 roku, formalnie powstała Rzeczpospolita Zakopiańska. Jej prezydent Stefan Żeromski na dzisiejszym Placu Niepodległości odebrał przysięgę od polskiego już wojska, burmistrza miasta, komendanta żandarmerii i starszego gminy żydowskiej. Niepodległość została sformalizowana.
Był to czas rodzenia się niezwykłych pomysłów, fantastycznych idei. Rafał Malczewski w „Pępku świata” pisał: „W Zakopanem wrzało w kawiarniach. Rodziły się różne projekty przy gorzałce. (…) Pochody, przysięgi, wiece, poryw patriotyzmu, gadulstwa, improwizacji. Rodziły się nowe ojczyzny - byli urzędnicy monarchii ustępowali łagodnie i cicho, zniechęceni brakiem porządku w przewrocie. Panowała radosna anarchia. Za rządy chwycili amatorzy.”
Na szczęście, „rządy amatorów” potrwały niewiele ponad dwa tygodnie i przestały być potrzebne, bo była już niepodległa Polska.