W przededniu ataku Armii Czerwonej niebo nad Łodzią rozświetliło się łuną [ROZMOWA]
Z Wojciechem Źródlakiem, kustoszem łódzkiego Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz, rozmawiamy o wyzwoleniu Łodzi spod okupacji hitlerowskiej.
Niedawno minęła kolejna, 72. rocznica wyzwolenia spod okupacji hitlerowskiej Łodzi, a także innych miast naszego regionu. Cała operacja przebiegła chyba szybko, bez wielkich strat?
Rzeczywiście. 17 stycznia 1945 roku wojska rosyjskie zajęły lewobrzeżną Warszawę. A 19 stycznia w godzinach przedpołudniowych weszły do Łodzi. Już po dwóch dniach od rozpoczęcia forsowania Wisły znaleźli się w tym mieście. Nie było też wielu strat. Jak podają historycy, Kazimierz Badziak i Włodzimierz Kozłowski w książce „Wyzwolenie Ziemi Łódzkiej: styczeń 1945”, podczas zajmowania Łodzi Rosjanie stracili 700 żołnierzy. Nie były to wielkie straty. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że radzieccy dowódcy nie mieli w zwyczaju oszczędzać swoich żołnierzy. Jeśli zaś chodzi o straty materialne to też były niewielkie.
Podobno w przededniu ataku Armii Czerwonej niebo nad Łodzią się rozświetliło...
Tak. Niedawno nawet rozmawiałem z panią, która w 1945 roku mieszkała pod Kutnem. Ona też wspominała „nalot” w nocy z 16 na 17 stycznia. Opowiadała, że widziała nad Łodzią łunę. I tak było. Tyle, że nie był to nalot w pełnym znaczeniu tego słowa. Trzeba zacząć od tego, że Rosjanie nie posiadali ciężkiego lotnictwa, które pozwalałoby im zbombardować miasto. Mieli tylko samoloty bombowo-szturmowe. Mogli więc zrzucać bomby niewielkiego ciężaru.
W takim razie, co wydarzyło się w tamtą noc w Łodzi?
Chodziło o dokonanie wstępnego rozeznania przed zajęciem Łodzi, którą od Warszawy dzieliło 120-130 kilometrów. Stąd pojawiła się na niebie nie łuna płonącego miasta, ale łuna tzw. flar. Zrzucano je z samolotów, by oświetlić miasto. Kiedy uczyłem się w szkole podstawowej, o tym wydarzeniu opowiadała moja nauczycielka. Flar było podobno tak dużo, że w Łodzi było wtedy jasno jak w dzień. Wykonano wówczas serię zdjęć lotniczych miasta. Gdyby udało się odnaleźć wykonaną wtedy dokumentację fotograficzną, to byłaby to wielka sprawa dla ludzi zajmujących się historią Łodzi. Przypomnijmy, że miasto i tak posiada dokładną dokumentację. Wykonano ją w maju 1942 roku. Została odnaleziona w Stanach Zjednoczonych. Do tych lotniczych zdjęć można dotrzeć między innymi poprzez stronę internetową „Dziennika Łódzkiego”. Są jedną z baz, dzięki którym powstaje makieta Litzmannstadt Ghetto.
A kiedy wyzwolone zostały inne miasta naszego regionu?
W tym samym czasie co Łódź. Na przykład Zgierz dzień wcześniej, 18 stycznia 1945 roku. Taki Aleksandrów Łódzki był wyzwalany dwa razy. Najpierw 18 stycznia zajęli go Rosjanie. Następnego dnia odbili miasto Niemcy. I 20 stycznia już definitywnie Aleksandrów Łódzki przeszedł w ręce Rosjan. Łódź została okrążona przez Rosjan od strony południowej, północnej i wschodniej. Natomiast kierunek zachodni został celowo otwarty. Dzięki temu Niemcy uciekali w tamtym kierunku.
Łódź została wyzwolona, ale kilkanaście godzin wcześniej Niemcy zamordowali więźniów Radogoszcza...
Nie znaleziono pisemnego rozkazu dotyczącego spalenia Radogoszcza. Natomiast odnaleziono taki rozkaz dotyczący Generalnej Guberni. Tamtejszy dowódca SS i policji zadecydował, że w przypadku zbliżania się Rosjan do więzień, obozów trzeba podjąć próbę ewakuacji więźniów. Jeśli to się nie uda, to więźniów uwięzionych za błahe przestępstwa można zwolnić. Natomiast pozostałych zamordować, a więzienie czy obóz spalić, zburzyć, zrównać z ziemią. Forma i działanie Niemców w Radogoszczu wskazują, że kierowali się tym rozkazem. Przygotowania do tej zbrodni trwały przynajmniej od dwóch tygodni. Nie ma dokumentów, ale zachowały się wspomnienia. Wiemy, że do więzienia w Radogoszczu mieli zostać przewiezieni wszyscy więźniowie z Łodzi. Między innymi kobiety z więzienia przy ul. Gdańskiej. Pierwszy transport więźniarek zapakowano do samochodu i wieziono w kierunku Radogoszcza. Koło ulicy Milionowej auto zatrzymali żołnierze wermachtu. Kobietom kazano go opuścić. Żołnierze skonfiskowali samochód. A konwojenci odprowadzili kobiety z powrotem do więzienia przy Gdańskiej. Wtedy komendant miał im powiedzieć: Dziękujcie Bogu, że tak się stało. Można domniemywać, że wiedział jaki los je czekał. Do radogoskiego więzienia kilkanaście godzin przed masakrą trafili więźniowie ze Skierniewic, Łowicza. Zginęli w Łodzi.
Ilu więźniów Radogoszcza zginęło?
Wiele lat podawano, że w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku zamordowano 2,5 tysiąca, a czasem mówiono nawet, że 4 tysiące więźniów. Ostatecznie ustaliliśmy wspólnie z łódzkim oddziałem IPN, że życie straciło około 1,5 tysiąca ludzi. Potwierdzeniem tego jest lista ofiar, którą niedawno sporządziliśmy. Obejmuje ponad 1200 nazwisk. Jest umieszczona na stronie naszego muzeum. Liczymy, że dzięki temu ją uzupełnimy, skorygujemy też pisownię nazwisk. Mają się znaleźć na imiennej, pamiątkowej tablicy, która zostanie umieszczona na grobach ofiar na cmentarzu św. Rocha.