W referendum przemówią lęki Brytyjczyków [rozmowa]
Rozmowa "Gazety Pomorskiej" z profesorem TOMASZEM GRZEGORZEM GROSSE, ekspertem Instytutu Sobieskiego, o skutkach ewentualnego Brexitu.
Niezależnie od wyników referendum, mamy już wielkie pęknięcie w Wielkiej Brytanii. Wśród przyczyn brytyjskiego eurosce-ptycyzmu najczęściej wymienia się problem imigracji i kryzys w strefie euro. Ale przecież oba te zjawiska dotknęły Brytyjczyków w znacznie mniejszym stopniu niż pozostałe kraje europejskie.
Zniechęcenie Europą jest już bardzo duże na Wyspach. Przede wszystkim Brytyjczycy postrzegają Unię jako strukturę zupełnie nieskuteczną. Obawiają się, że nierozwiązane problemy prędzej czy później zawitają na Wyspy. Brytyjczycy wchodzili do Wspólnoty Europejskiej, myśląc przede wszystkim o wspólnym rynku. Od tamtego czasu minęło kilkadziesiąt lat, a Unia jest już innym tworem. To się znacznej części Brytyjczyków nie podoba, irytuje ich, że parlament westminsterski traci suwerenność. Do tego dochodzą silne nastroje antyestabli-shmentowe, które się odzywają w całej Europie. Politycy spoza politycznego mainstre-amu zyskują popularność, bo mówią rzeczy niepoprawne politycznie. Do takich wątków należało krytykowanie presji migracyjnej. Było to dotąd niemile widziane i traktowane jako złamanie konwencji. W sprawie referendum niezwykle ważna jest sfera emocjonalna. Nawet jeśli elity wskazują na racjonalne argumenty - że imigranci powiększają PKB i zostawiają podatki na Wyspach - to są to jednak argumenty establishmentu. Establishmentowi nie wierzymy, bo wielokrotnie nas oszukiwał i nie troszczył się o sprawy zwykłych ludzi.
Panuje przekonanie, że w polityce europejskiej przestał się liczyć zwykły człowiek, że zwykły obywatel nie ma już prawa głosu. Dlatego jeśli teraz taka okazja się nadarza, przynajmniej część „zwykłych ludzi” głosuje przeciwko Europie.
W dyskusjach Brytyjczyków często pojawia się wątek „wschodnich Europejczyków” jako symbolu zła, które przy-niosła imigracja. Co będzie oznaczać Brexit dla Polonii?
Decyzja o wyjściu z Unii będzie oznaczać dużą presję, aby tę sprawę uregulować. Na pewno politycy będą chcieli zrobić jakiś ruch. Spodziewam się, że imigracja zostanie ukrócona, a te decyzje na pewno uderzą również w Polaków. Zapewne dojdzie też do szybkich regulacji prawnych, w wyniku których Wielka Brytania przestanie respektować regulacje europejskie dotyczące imigracji. Brytyjczycy traktują wszelkie wybory i referenda bardzo poważnie. Tu nie ma mowy o scenariuszu greckim, gdzie wyniki referendum wskazują na jedno, a rząd robi drugie.
Czyli scenariusz wielkiego przesiedlenia Polaków bez brytyjskiego paszportu jest realny?
Pamiętajmy, że status prawny Polaków przebywających na Wyspach jest różny. Ewentualne zmiany dotkną zapewne tych Polaków, którzy podejmą decyzję o wyjeździe na Wyspy po referendum, a zapewne również tych, którzy nie mają w Wielkiej Brytanii stałego zatrudnienia.
Zapewne część Polaków będzie szukała zatrudnienia w innych krajach unijnych.
Jakie będą polityczne konsekwencje Brexitu?
Spór dotyczący Unii nie jest podziałem politycznym, bo jego linia przebiega również wewnątrz Partii Pracy i Partii Konserwatywnej. To raczej podział międzypokoleniowy (za Brexitem są głównie osoby starsze) oraz terytorialny (Londyn - reszta Anglii, Anglia - Szkocja i Irlandia). Wyraźny podział da się zauważyć pomiędzy ludźmi sukcesu i pozostałą częścią Brytyjczyków. Ten podział powinien być dla kolejnych rządów przyczyną refleksji nad liberalną gospodarką rynkową. Ta gospodarka z jednej strony jest kołem zamachowym na przykład w usługach finansowych, ale z drugiej - przynosi poważne zmiany wyborcze. Nie wykluczam dużego przemeblowania brytyjskiej sceny politycznej i powstania nowych partii.