W reformie chodzi o to, by szkoła była dla uczniów, a nie nauczycieli
Rozmowa. Referendum nie ma sensu teraz, kiedy reforma jest wdrażana i mamy dopracowaną nową sieć szkół. Są podstawy programowe, podręczniki będą gotowe w czerwcu. Jak w takiej chwili organizować referendum?- mówi Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty
- Nowe sieci szkół - wynik reformy edukacji - zostały już przyjęte w większości gmin w Małopolsce. Gdzie wprowadzanie zmian okazało się najtrudniejsze?
- W kilku miejscach. W Wadowicach uchwała w sprawie projektu sieci została w mojej ocenie podjęta bez związku ze specustawą, dlatego moja opinia była negatywna. Potem jednak spotkałam się z wiceburmistrz Wadowic, która pisemnie zadeklarowała zmianę zapisów uchwały. Na tej podstawie zmieniłam opinię na pozytywną pod warunkiem wprowadzenia zmian. Problem był także z Myślenicami. Podjęta została uchwała niezgodna z wcześniejszymi ustaleniami, ale i tam została zmieniona. Na dzień dzisiejszy mamy podjętych 176 właściwych uchwał na 204 gminy. 31 marca pozostałe gminy miały podjąć ostateczne uchwały o sieci szkół.
- Według Związku Nauczycielstwa Polskiego na wsiach powstanie gimnazjum bis, czyli szkoły podstawowe, które będą kształcić uczniów w klasach od IV do VIII. Czy w takich przypadkach reforma ma sens?
- Nie będzie takiej sytuacji. Szkoła podstawowa będzie liczyć osiem klas i uczniowie mają uczyć się przez cały ten czas w jednym budynku. Chyba że rodzice zgodzą się, aby ich dzieci - np. ze względu na ciasnotę w szkole - przeszły po pierwszym etapie nauczania do innego budynku - po to, aby zachować nauczanie na jedną zmianę. ZNP walczy o to, aby nie było zwolnień nauczycieli, a nie o dobrą szkołę.
Szkoła po reformie będzie o wiele lepsza niż ta obecnie. Zresztą związkowcy potwierdzają to w rozmowach kuluarowych ze mną. Aby jednak ich uspokoić i ograniczyć zwolnienia nauczycieli, nie zgodziliśmy się na wygaszanie gimnazjów. W całej Małopolsce będą tylko dwa takie przypadki: w Czchowie i Zakopanem. W jednym chodzi o to, że gmina wynajmuje na szkołę prywatny budynek i ponosi bardzo duże koszty, a w drugim - gimnazjum znajduje się w budynku, który był tylko warunkowo dopuszczony do użytkowania. Planowany jest tam remont po wygaszeniu gimnazjum. W pozostałych przypadkach gimnazjum najczęściej przekształca się w szkołę podstawową albo jest włączane w strukturę innej szkoły podstawowej.
- Na wsiach jednak powstaną małe podstawówki, z klasami od I do III. Potem ich uczniowie będą dowożeni do szkół z klasami od IV do VIII, czyli do byłych gimnazjów. O to chodzi związkowcom, którzy mówią o powstaniu gimnazjów bis.
- Szkoły podstawowe w małych miejscowościach mają najczęściej osiem klas. Jednak według nowego prawa możliwe są dwa inne typy szkoły podstawowej: z klasami od I do III, i od I do IV. W nielicznych miejscowościach będzie tak, że powstaną małe szkoły tylko z najmłodszymi klasami. Najczęściej tam, gdzie do tej pory funkcjonowała filia szkoły podstawowej.
W wielu przypadkach są już plany rozbudowania małych szkół, gminy szukają na to pieniędzy. Będziemy wnioskować o środki z budżetu państwa na ten cel. Często chodzi o dobudowanie niewielkiego segmentu albo adaptację mieszkania nauczycielskiego. Pojawiło się teraz wiele pomysłów, aby poprawić warunki nauczania dla dzieci w szkołach. Nie będzie jednak tak, że powstaną gimnazja bis, do których dzieci będą dowożone z kilku miejscowości.
- A kiedy uczniowie w szkołach będą uczyli się na jedną zmianę?
- Najpierw musimy przejść przez dwuletni okres przejściowy, kiedy wszystko będzie się normowało. Potem, mam nadzieję, uda nam się osiągnąć jednozmianowość w większości placówek. Nauka na więcej niż jedną zmianę w okresie przejściowym wynika często z tego, że rodzice wyrażają zgodę na to, żeby ich dzieci uczyły się w systemie ponadjednozmianowym.
Samorząd może zaproponować rodzicom klas siódmych, żeby ich dzieci uczyły się w budynku, w którym do tej pory działało gimnazjum. Jeśli się zgodzą, to uczniowie mogą tam przechodzić całymi klasami oraz z tymi samymi nauczycielami.
- Czy to prawda, że ma zostać zróżnicowana subwencja oświatowa dla szkół w zależności od tego, czy będą jedno-, czy dwuzmianowe?
- Subwencja na pewno będzie zróżnicowana, np. w zależności od wielkości miejscowości, w której mieści się dana szkoła, nie do końca zostały jednak jeszcze ustalone warunki, na jakich się to stanie. Są one aktualnie dopracowywane. Do tej pory dyskusje szły w tym kierunku, aby większą subwencję dostawały szkoły w małych miejscowościach, których utrzymanie jest bardzo kosztowne dla gminy, a które często muszą zostać rozbudowane. Minister Anna Zalewska mówiła także o tym, że większą subwencję dostaną szkoły zawodowe, które lepiej wpasowują się w potrzeby do rynku pracy. Nie słyszałam jednak o tym, aby wysokość subwencji była zależna od zmianowości.
- Pani minister mówiła także o tym, że ma zostać zreformowana Karta Nauczyciela. Na czy miałoby to polegać?
- W dyskusjach, w których brałam udział, była mowa o tym, aby inaczej wyglądało osiągnie stopnia awansu zawodowego. Chodzi o to, aby nauczyciel był lepiej szkolony, aby droga do najwyższego stopnia była dłuższa. Awans zawodowy nie odbywałyby się tylko na podstawie różnych dokumentów, ale także byłyby brane pod uwagę konkretne umiejętności w pracy z uczniami. Dobrze byłoby również zwiększyć skalę oceny nauczycieli. Trzeba także uporządkować dodatki dla nauczycieli, ponieważ są one dosyć archaiczne, np. dodatek za pracę w szkole wiejskiej albo mieszkaniowy. Jestem zdania, że samorządy należy zwolnić z płacenia wyrównań do pensji nauczycieli, czyli z tzw. czternastek. To jest duże obciążenie dla gmin. Powoduje również takie sytuacje, że wspierano pracę nauczyciela na więcej niż jednym etacie, po to aby wypracować większą średnią i aby samorządy nie musiały ponosić dodatkowych kosztów. W efekcie rekordzista w Małopolsce pracuje na trzech etatach nauczycielskich. Nie wiem, jak to jest w ogóle możliwe. Teraz chodzi o to, aby nauczyciel został zwrócony uczniowi, aby był do jego dyspozycji - nie tylko prowadził lekcje, ale także zajęcia dodatkowe, opiekował się młodym człowiekiem we właściwy sposób, zgodnie z 40-godzinnym tygodniem pracy.
- Czy wiadomo, jakie będą koszty odpraw nauczycielskich w Małopolsce? W samym Krakowie to ma być 9 milionów złotych.
- Takie szacunki miały miejsce, ale nie wiadomo, jak to będzie wyglądało w rzeczywistości. Podawanie teraz jakichkolwiek kwot jest wróżeniem z fusów. Etatów nauczycielskich będzie nam potrzebnych więcej niż jest teraz. W samym Krakowie trzeba będzie zatrudnić ponad 600 osób. Oczywiście część osób straci pracę, w Krakowie może być to 270 nauczycieli. Wśród tych osób mogą się znaleźć jednak również takie, które uczą w gimnazjum i nie chcą przejść do szkoły podstawowej, ponieważ uważają, że jest to obniżenie ich rangi.
- Jak będzie wyglądała pomoc dla nauczycieli?
- Jest taki plan, że ten, kto straci pracę i nie ma określonej specjalizacji, będzie kierowany na przeszkolenia, do których w 90 procentach dopłaci państwo. Powstanie także więcej ośrodków kształcenia ustawicznego, tam również będzie można znaleźć pracę. Oprócz tego potrzebni mają być doradcy zawodowi. Jeśli jednak nauczyciele od razu znajdą pracę, to uważam, że w ogóle nie powinno być wypłacanych odpraw. Należy podejść do tego racjonalnie, bo miejsc pracy będziemy mieć dla nauczycieli więcej, a nie mniej. Najprawdopodobniej w wielu przypadkach nie będzie więc potrzeby wypłacania odpraw.
- Czy powinno się odbyć referendum w sprawie reformy edukacji?
- Referendum nie ma sensu teraz, kiedy reforma jest wdrażana i mamy dopracowaną nową sieć szkół. Pracujemy nad tym, aby powstała szkoła pod kątem potrzeb ucznia, a nie nauczyciela. Mamy podstawy programowe, podręczniki będą gotowe w czerwcu. Jak w takim momencie organizować referendum? Jest już na to za późno, można było się zastanawiać nad tym wcześniej. Poza tym wprowadzeniu reformy towarzyszyły szerokie konsultacje społeczne. Nie było do tej pory reformy edukacji, która byłaby tak szeroko omawiana ze społeczeństwem. Referendum jest robieniem politycznej sprawy z tego, co powinno być ponad podziałami. Poza tym my także byliśmy otwarci na wszelkie propozycje nauczycieli i rodziców. Na przykład w Krakowie zdecydowaliśmy się na przekształcenie gimnazjów w szkoły podstawowe - wszędzie tam, gdzie taka była wola społeczności szkolnych.