W rok dookoła świata. Nie bali się marzyć
12 krajów i 12 niesamowitych miesięcy.
Patrycja pochodzi z Czaplinka - tu się urodziła i uczyła. Po maturze wyjechała na studia do Poznania. Tam poznała Dawida. Po studiach pobrali się i … tu się kończy standardowa formułka. Patrycja i jej mąż Dawid swoją przyszłość zaplanowali inaczej niż większość młodych - nie dom, kariera i dzieci, ale podróż. Najlepiej dookoła świata. I tak, co zaplanowali, to zrealizowali.
W ciągu 12 miesięcy Patrycja i Dawid Jędraszkowie odwiedzili 12 krajów, łącznie na 5 kontynentach.
12 miesięcy - 12 krajów. Skąd zaczęła się Wasza wędrówka? Jakie to były kraje i na jakich kontynentach?
Ostatnim domem rodzinnym, z którego wyruszaliśmy w podróż, był dom rodziców Patrycji - w Czaplinku. Dalej do Poznania na pierwszy samolot... i tak zaczęła się nasza przygoda. Najpierw polecieliśmy do Londynu. To pierwszy, bardzo krótki przystanek, więc pierwszym kontynentem na liście jest Europa. Stamtąd polecieliśmy do Ameryki Północnej, w której spędziliśmy trzy miesiące podróżując po Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Kolejna była Ameryka Południowa i pięć wypełnionych atrakcjami tygodni w Peru, które nas tak wymęczyły, że musieliśmy trochę odpocząć od podróżowania. Idealnym miejscem okazało się Fidżi, gdzie spędziliśmy Święta Bożego Narodzenia. Rok 2016 przywitaliśmy w Nowej Zelandii, którą przejechaliśmy samochodem wzdłuż i wszerz, z samej północy aż na południe. Po Nowej Zelandii odwiedziliśmy bardzo gorącą Australię, a stamtąd polecieliśmy do jeszcze bardziej upalnej Azji. Tam odwiedziliśmy pięć krajów: Tajlandię, Laos, Kambodżę, Singapur i Wietnam. Z początkiem sierpnia wróciliśmy do Europy, po roku podróży dookoła świata zapukaliśmy do drzwi domu rodzinnego.
Kto lub co było inspiracją Waszej podróży?
Podróżowanie od samego początku było jedną z naszych wspólnych pasji. Obydwoje uwielbiamy odwiedzać nieznane nam jeszcze miejsca, nawet jeśli miałby to być tylko krótki, weekendowy wyjazd. W pewnym momencie jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi zaczęły nam mówić, że te wszystkie wyjazdy to dla nas za mało. Zapytaliśmy siebie - „I co z tym zrobimy…?”. Dokładnie wiedzieliśmy, co powinniśmy zrobić - zostawić wszystko i wyjechać na długoterminowe wakacje. Od tamtego czasu wszystko zaczęło nam podpowiadać podróż dookoła świata. Okładka lubianego przez nas National Geografic Travelera mówiła „Stać Cię na podróż dookoła świata”. Niedzielny program podróżniczy opowiadał o podróży dookoła świata. Zaczęliśmy coraz więcej czytać na ten temat... i w końcu powiedzieliśmy sobie: to jest to!
Jak długo trwały przygotowania?
Ostateczną decyzję, że jedziemy, podjęliśmy we wrześniu 2014 roku. Wtedy też zaczęliśmy bardzo mocno oszczędzać pieniądze na tę podróż. Później cała organizacja szła falami. Najpierw wybraliśmy kraje, w grudniu 2014 zaczęliśmy szukać biletów dookoła świata, ale kupiliśmy je dopiero w kwietniu 2015. W międzyczasie załatwiliśmy wizy do USA i szczepienia, a w lipcu 2015 ubezpieczenia. Prawdziwy ogień przygotowań to były dwa ostatnie tygodnie przed wyjazdem - musieliśmy „przeprowadzić” nasze rzeczy w kartonach do rodziców, załatwić ostatnie najważniejsze rzeczy i spakować się, starając się niczego nie zapomnieć.
Można więc powiedzieć, że przygotowania trwały 11 miesięcy (od września 2014 do sierpnia 2015), ale z bardzo zmienną intensywnością.
Według jakiego klucza wybraliście kraje, które chcecie zwiedzić?
Wiedzieliśmy, że chcemy okrążyć Ziemię dookoła - jeśli więc lecimy na zachód ,to wracamy ze wschodu. Chcieliśmy też podążać za latem, żeby maksymalnie ograniczyć ilość naszego ekwipunku. Każde z nas miało też swoje marzenia, gdzie chciałoby pojechać. Wypisaliśmy więc dwie listy krajów i później je połączyliśmy. Z niektórych miejsc musieliśmy zrezygnować - Patrycja z Kuby i Nepalu, a Dawid z Japonii. Kuba nie utrzymywała wówczas stosunków dyplomatycznych z USA, co by komplikowało trasę, w Nepalu niewiele wcześniej miało miejsce tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi, a Japonia to zbyt drogi kraj na naszej liście. Singapuru początkowo w ogóle nie mieliśmy w planach, a Fidżi można powiedzieć, wyszło trochę przypadkiem - chcieliśmy zobaczyć „jakieś wyspy na Pacyfiku”, a bilety na Fidżi były tańsze niż np. na Wyspę Wielkanocną czy Hawaje. Tak właśnie powstała nasza trasa.
Najpiękniejsze miejsce?
Ale tylko jedno? Z tym pytaniem zawsze mamy problem, bo nie jesteśmy w stanie wybrać tylko jednego najpiękniejszego miejsca.
Obydwoje zakochaliśmy się w Tasmanii i parkach narodowych w USA. Tak samo z wielką fascynacją odkrywaliśmy Inkaskie ruiny w Peru, szczególnie piękne Machu Picchu. Nie możemy też przestać myśleć o niesamowitej rafie koralowej na Fidżi... Naprawdę dużo jest tych najpiękniejszych miejsc!
Największe niebezpieczeństwo, szok, przerażenie?
Tak prawdę powiedziawszy nie mieliśmy takiej sytuacji, o której teraz byśmy powiedzieli, że była niebezpieczna. Mało przyjemnie czuliśmy się idąc nocą po Market Street w San Francisco między dilerami narkotyków.
Trochę strachu narobił nam też wąż, którego spotkaliśmy na naszej ścieżce w Australii - okazało się, że to drugi najbardziej jadowity gatunek węża na świecie (Pseudonaja textilis).
Największe wzruszenie?
Było ich kilka, ale te największe zawsze były związane z ludźmi, których poznawaliśmy. Na pewno takim wyjątkowym dla nas momentem był jeden dzień spędzony z rdzennymi mieszkańcami Kanady, których bardzo chcieliśmy spotkać. Przyjęli i potraktowali nas jak „swoich”, aż serce się ściskało, kiedy po wspólnym wypaleniu fajki musieliśmy się pożegnać i ruszyć w dalszą drogę.
Łezka w oku się zakręciła, kiedy żegnaliśmy się z Victorią i Jimem, z którymi przez półtora miesiąca podróżowaliśmy przez Laos i Kambodżę. I oni, i my podróżowaliśmy we własnym tempie, ale spotkaliśmy się w wielu miejscach i wspólnie przeżyliśmy kilka przygód, dlatego bardzo miło wspominamy spędzone z nimi chwile.
Największe rozczarowanie?
Może nie duże, ale w sumie to dwa takie rozczarowania przeżyliśmy. Pierwsze z nich to Nowa Zelandia. Po opowieściach innych podróżników spodziewaliśmy się, że ten kraj to będzie jedno wielkie „Och! Ach! Ale tu dziko! I gdzie w ogóle są ludzie?”. Nowa Zelandia jest piękna - tego nie można jej odmówić. Zrobiliśmy tam mnóstwo wspaniałych zdjęć natury. Niestety nie znaleźliśmy tej dzikości, o której tyle słyszeliśmy, a turystów było wręcz aż za dużo.
Drugim takim rozczarowaniem było nastawienie mieszkańców Laosu i Kambodży do turystów. Po przesympatycznych Tajach myśleliśmy, że cała Azja będzie tak życzliwa i przyjacielska. Niestety szybko pozbyliśmy się złudzeń. Na szczęście w Wietnamie znów poczuliśmy się dobrze!
Najlepsi, najbardziej życzliwi ludzie?
Wszędzie można takich znaleźć! Mieliśmy to szczęście, że w każdym kraju spotkaliśmy wiele sympatycznych i życzliwych nam osób.
Których rejonów świata unikać i dlaczego?
Wiemy, gdzie my byśmy nie pojechali i dlaczego, ale każdy sam powinien osądzić, czy w danym miejscu będzie się czuł bezpiecznie, czy też nie. A jeśli ktoś się waha, to warto zajrzeć na stronę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, na której są ostrzeżenia i zalecenia dotyczące podróżowania do danego kraju.
Gdybyście mieli wybrać jeden z tych krajów, aby tam osiąść na stałe, to byłby…
Ogólnie to wiele krajów nam się podobało i na pewno ciekawie by było pomieszkać tam przez jakiś dłuższy czas. Jeśli jednak mielibyśmy wybrać tylko jeden kraj, to byłyby to Stany Zjednoczone, a dokładniej Miami. Bardzo podobał nam się klimat tego miasta.
Wiemy jednak, że docelowo niemal na pewno osiedlimy się w Polsce. Przed podróżą mieszkaliśmy już przez pół roku w innym kręgu kulturowym od naszego rodzimego - w Hiszpanii i o ile na początku bardzo nam się podobała ta odmienność, o tyle pod koniec pobytu już nas trochę męczyła. Co innego wyjechać na trochę, ale co innego jest się osiedlić w takim „obcym” miejscu.
Najważniejsze rady dla chcących podjąć wyzwanie podróży w nieznane?
Chyba tylko jedna - miej odwagę marzyć o wyprawie! A jeśli naprawdę chcesz wyruszyć w podróż, która będzie przygodą Twojego życia - zrób wszystko, żeby to marzenie się spełniło. Brzmi banalnie, prawda?
Kiedy opowiadaliśmy o naszym marzeniu, wszyscy dookoła nas stukali się w głowy. Nikt do końca nie wierzył, że faktycznie wyruszymy. „A po co wam to?”, „Nie szkoda pieniędzy?”, „Nie lepiej wydać te pieniądze na mieszkanie?”. Nikt jednak nie przeżyje za nas życia, dlatego ważne jest, żeby słuchać swojego serca i podążać za marzeniami!