W Rybniku ruszył proces kursantki, która przejechała śmiertelnie egzaminatora podczas egzaminu
3 marca w Sądzie Rejonowym w Rybniku ruszył proces Barbary K., 68-letniej kursantki, która 24 czerwca potrąciła śmiertelnie egzaminatora podczas egzaminu na prawo jazdy w WORD w Rybniku. Kobieta jest oskarżona o nieumyślne spowodowanie wypadku na placu manewrowym, w wyniku którego egzaminator poniósł śmierć na miejscu.
Sąd Rejonowy zdecydował o wyłączeniu jawności rozprawy w części dotyczącej wyjaśnień oskarżonej, bo jak tłumaczyła sędzia Justyna Sarikaya - jawność mogłaby naruszyć ważny interes prywatny oskarżonej, której zarzucono popełnienie przestępstwa w warunkach ograniczonej poczytalności.
Jako pierwszego w charakterze świadka przesłuchano Andrzeja S., egzaminatora, który feralnego dnia egzaminował oskarżoną Barbarę K. Tłumaczył, że po przydzieleniu zadania przez komputer, kobieta wykonała pierwsze zadanie prawidłowo, a następnym była jazda po łuku. - Rozpoczęła jazdę, powolutku jechała do przodu, a ja udałem się za autem. Na końcu oskarżona zamiast się zatrzymać, wjechała w pachołek i jechała dalej. Krzyczałem, by się zatrzymała. Samochód zaczął skręcać, miałem wrażenie, że na przemian przyspiesza, zwalnia, przyspiesza - zeznawał. Widział, jak poszkodowany wychodzi spoza samochodu, w którym przeprowadzał egzamin. - On nie krzyczał. Samochód egzaminowanej jechał coraz szybciej. Potem już szukałem Łukasza. Auto zatrzymało się na pojeździe, który stał przy garażach. To był szok. Koledzy pobiegli do Łukasza, reanimowali go - mówił egzaminator. Tłumaczył, że pokrzywdzony bronił się przed samochodem, wystawił ręce. - Po jakimś czasie zapytałem oskarżoną dlaczego to zrobiła. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nie widziałem by płakała, tylko siedziała w samochodzie, była spokojna - mówił. Na pytanie prokuratora, czy zauważył, by oskarżona była jakoś szczególnie zdenerwowana, stwierdził, że przy egzaminie wszyscy są podenerwowani. - Gdy usiadła za kierownicą nie zachowywała się w sposób szczególny - mówił, dodając, że gdyby było inaczej na pewno nie pozwoliłby jej przystąpić do egzaminu. Przyznał, że w przeszłości zdarzały się takie sytuacje, że osobom, które zachowywały się w sposób irracjonalny odmówił przeprowadzenia egzaminu. W tym przypadku nic takiego jednak nie miało miejsca. Egzaminator przyznał, że w przeszłości był świadkiem zdarzeń na egzaminie, że ktoś miał się zatrzymać, ale jechał dalej i uderzał w płot albo krawężnik.
Następnie w charakterze świadka przesłuchano Sylwię P. 18-letnią uczennicę, która feralnego dnia zdawała egzamin. - Byłam w „elce”, już po egzaminie, zrobiłam błędy. Mój egzaminator wszedł do samochodu i wtedy usłyszałam wielki huk - zeznawała uczennica. Tłumaczyła, że widziała jak Barbara K. jechała i strącała pachołki. To była szybka jazda. - Wtedy mój egzaminator przeklął, przekręcił kierownicą, zaparkował, wybiegliśmy z samochodu. Byłam w szoku. Trochę dalej od leżącego egzaminatora, leżały jego okulary i zegarek, które podniosłam - mówiła Sylwia P.
Zeznała, że zdziwiło ją to, że oskarżona Barbara K. miała wyższe buty na koturnie, co zauważyła już w poczekalni przed egzaminem. - Obok siebie w poczekalni siedziałyśmy. Zwracałam uwagę na buty. Jak chodziłam na szkolenie, instruktor mówił, że nie można w takich butach jeździć, mówił, że może się noga zaklinować - dodała uczennica.
Następnie zeznawała Beata M. czyli kolejna osoba, która zdawała egzamin w WORD w Rybniku, gdy doszło do tragedii. To właśnie jej egzaminatorem był 35-letni Łukasz O., który zginał podczas egzaminu. - Siedziałam z panem Łukaszem w aucie. W pewnym momencie widzieliśmy, że coś się dzieje. Na prosto stał egzaminator i strasznie krzyczał, machał rękami, by to auto się zatrzymało - zeznawała Beata M. Opowiadała jak czerwona toyota yaris jechała w ich stronę. - Auto coraz szybciej jechało w nasza stronę, dodawało gazu. Powiedziałam: „Co się dzieje, że to auto na nas jedzie”. Mój egzaminator wyskoczył z auta i machał rękami. Wyskoczył z naszego auta, by zatrzymać jadący na nas pojazd - wspominała Beata M. Pytana przez mecenasów przyznała, że widziała, jak auto nagle skręciło, kiedy pokrzywdzony wysiadł z samochodu. - Mnie się wydaje, że oskarżona próbowała manewrować kierownicą - mówiła.
Potem na świadka powołano kolejnych egzaminatorów, którzy 24 czerwca gdy doszło do dramatu, egzaminowali inne osoby. Michał Z. widział jak Łukasz O., próbuje uciec. - Widziałem jak auto uderzyło w niego - zniknął mi z pola widzenia. Domyśliłem się że musi być pod samochodem, ciągnięty przez pojazd - mówił. Tłumaczył, że w większości przypadków jak się woła „stój” „zatrzymaj się”, to jest reakcja obronna. I kierujący się zatrzymuje. Takie sytuacje się zdarzały. W tym przypadku tego zabrakło.
Kolejny świadek - Wojciech S., który egzaminował tego dnia motocyklistów stwierdził, że w jego odczuciu nigdy ta osoba nie powinna zostać dopuszczona do egzaminu. - Nie powinna ukończyć kursu - mówił.
Na koniec rozprawy zeznawał Sławomir D. czyli instruktor szkoły jazdy z Tychów, który prowadził kurs oskarżonej Barbary K. - Była moją kursantką. Rozpoczęła kurs 13 kwietnia 2018 roku, który skończył się 4 sierpnia 2018. Wyjeździła 30 godzin regulaminowych. Miała dodatkowe jazdy - mówił Sławomir D. Tłumaczył, że kobieta zdała egzamin wewnętrzny teoretyczny i praktyczny. - Śmiem twierdzić, że Barbara K. była przygotowana do egzaminu państwowego. Wszystkie zadania egzaminacyjne podczas egzaminu wewnętrznego wykonała z wynikiem pozytywnym - mówił. Wiadomo, że oskarżona przystąpiła do egzaminu dopiero po kilku miesiącach, a nie od razu po zakończonym kursie.
68-letniej Barbarze K., kursantce, która potrąciła śmiertelnie egzaminatora na placu manewrowym w WORD w Rybniku grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.