W Rzeszowie ponad tydzień trzeba czekać na pochówek. Przez koronawirusa rośnie liczba zgonów
Są miejsca w województwie podkarpackim, gdzie wydłuża się czas oczekiwania na pochówek, a spopielarnie pracują już na najwyższych obrotach. Wszystko przez koronawirusa, który zbiera śmiertelne żniwo. Tylko w pierwszym tygodniu listopada w Rzeszowie zmarło 107 osób, kiedy w całym październiku 331. W zakładach pogrzebowych nie mają ani chwili wytchnienia. Non stop przyjmowane są rodziny zmarłych, by załatwić formalności pogrzebowe.
Na krakowskich cmentarzach komunalnych liczba pogrzebów wzrosła aż tak, że czas oczekiwania na pochówek wydłużył się nawet do dwóch tygodni. Tamtejszy Zarząd Cmentarzy Komunalnych zatrudnił kolejnych grabarzy i nie wyklucza dalszych przyjęć. Na Opolszczyźnie uruchamiane są rezerwowe chłodnie. Tu także wydłuża się czas oczekiwania na pochówek.
Czy na Podkarpaciu sytuacja maluje się równie czarno? Sprawdziliśmy.
- Proszę pani, ja nie wiem w co mam ręce włożyć. Nawet nie wiem, kiedy wyjdę z pracy. Przepraszam, ale naprawdę nie mam czasu na rozmowę
- tak kończyły się dzisiejsze telefony do kilku rzeszowskich zakładów pogrzebowych.
Rośnie liczba zgonów, wydłuża się czas oczekiwania na pogrzeb
I nie ma się co dziwić, bo rośnie liczba zgonów. Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa, podaje dane z Urzędu Stanu Cywilnego: wrzesień - 224 zgony, październik - 331, a tylko pierwszy tydzień listopada - już 107.
- U nas także wydłuża się czas oczekiwania na pogrzeb. Dziś przyjmujemy pochówki na wtorek przyszłego tygodnia - mówi Sławomir Progorowicz, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Rzeszowie. - W związku z tym, że musimy dezynfekować kaplicę, teraz mamy 8 dziennie, a wcześniej było 12. Są takie dni, o ile rodzina się zgodzi, że zaczynamy już o 8.30. Nie ma natomiast możliwości przedłużenia godzin pochówku z tego względu, że dość wcześnie zapada zmrok. Ostatni pogrzeb rozpoczyna się o godz. 14.
Prezes dodaje, że jeśli chodzi o chłodnie służące do przechowywania zwłok, mają 12 stanowisk.
- Na potrzeby naszego zakładu jest to liczba wystarczająca, choć nie ukrywam, że jeżeli inne mają jakieś problemy, to przyjmujemy od nich ciała do przechowali. Podjęliśmy też decyzję o tym, że dokupimy jeszcze jedną chłodnię, ponieważ jedna z tych, którymi dysponujemy ma już kilkanaście lat. W przyszłości zostanie więc wymieniona, ale na razie będziemy jeszcze z niej korzystać. Nie mamy problemu z miejscem na ustawienie kolejnej.
W kraju niektóre krematoria są na granicy mocy przerobowych a u nas?
- W tym miesiącu, do 9 listopada, mieliśmy już 68 kremacji. W porównaniu z poprzednim rokiem to znaczący, nawet 20-procentowy wzrost. Ale też trzeba zauważyć, że mniej jest pochówków do ziemi, a więcej tych po spopieleniu.
A jaka jest wydajność spopielarni?
- To ok. 1-1,5 godziny na jedno ciało. Spopielarnia teoretycznie może pracować w ruchu ciągłym. Z tym, że przynajmniej jeden dzień w tygodniu powinna się wychłodzić. Trzeba zrobić konserwację techniczną - tłumaczy. - Zaczynamy spopielenia od 7 i pracujemy nawet do 20.
Jesteście przygotowani na czarniejszy scenariusz?
- Na razie sobie radzimy, z zakładu zieleni przesuwamy pracowników do kopania grobów. Myślę, że jeżeli tych pogrzebów będzie jeszcze więcej, to rząd wprowadzi uproszczenia ceremonii pogrzebowych do niezbędnego minimum. Jak na wiosnę. Ceremonia pogrzebowa będzie się odbywała bezpośrednio nad grobem. To zdecydowanie pozwoli przyspieszyć czynności związane pochówkiem. Ale miejmy nadzieję, że tak nie będzie, że wszystko wróci do normalności.
W Przemyślu pogrzeby odbywają się na bieżąco
Agata Czereba, rzecznik przemyskiego urzędu miejskiego mówi, że wszystkie pochówki odbywają się na bieżąco. Dziennie to 5-6 pogrzebów. W ubiegłą sobotę było ich 11, ale to dlatego, że poprzedzała świąteczne dni.
- Póki co nie myślimy o dodatkowych chłodniach. Prócz tej, którą dysponuje miasto, każdy z zakładów pogrzebowych funkcjonujących w Przemyślu posiada swoją.
Przyznaje, że zatrważające są jednak dane o liczbie zgonów. Od 2 do 8 listopada 2019 r. USC w Przemyślu zarejestrował 35, a w adekwatnym okresie tego roku - 65.
- Jeśli chodzi o przedział dwutygodniowy, to od 26 października do 8 listopada 2019 - 65 zgonów, a w tym samym okresie tego roku aż 151.
Liczba kremacji wzrosła w Mielcu czterokrotnie
Waldemar Buziak, właściciel Domu Pogrzebowego Charon w Mielcu mówi, że chociaż czas oczekiwania na pogrzeb to praktycznie z dnia na dzień, to ich liczba wzrosła dwukrotnie, a kremacji - czterokrotnie.
- Miałem wcześniej 50 kremacji miesięcznie, a teraz 200. W poniedziałek ubiegłego tygodnia 3, a dziś mam zaplanowanych 14. To maksymalnie, ile mogę zrobić. Koronawirus zbiera żniwo
- przyznaje.
Leszek Ostrowiecki, właściciel zakładu pogrzebowego oraz krematorium w Pińczowie w świętokrzyskim przyznaje, że choć „pracuje ze zmarłymi" od 31 lat to tak dużej umieralności jak w ostatnich tygodniach jeszcze nie było.
- Obecnie kostnice szpitalne są pełne, a nasze krematorium pracuje do godziny 5 nad ranem, bo mamy tak dużo ciał do kremacji. Nie mnie oceniać, czy przyczyną zgonów jest koronawirus czy inne choroby, ale przy większości ciał faktycznie jest informacja, że osoba ta była zakażona - mówi. - Każdy musi w zgodzie z własnym sumieniem wybrać rodzaj pochówku bliskiego, ale ja zdecydowanie jestem za spopielaniem zmarłych zakażonych. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale przy pochówku ciała trzeba włożyć w dwa plastikowe worki. Ziemia nie będzie w stanie ich "wchłonąć".
Z ostatnich danych podkarpackiego sanepidu wynika, że na Podkarpaciu z powodu koronawirusa zmarło już 608 osób.