W Rzeszowie Wałęsa tłumaczył, za co powinniśmy go nosić na rękach
Lech Wałęsa w Rzeszowie: obowiązkowe badania psychologiczne dla kandydatów na polityków, czipowanie działaczy, jedna kadencja w parlamencie i „won”, narodowa debata o wspólnej przyszłości. I - żeby nam się chciało chcieć
Pełna sala kina „Zorza” w Rzeszowie, lada chwila na scenę ma wejść Lech Wałęsa, służby porządkowe Komitetu Obrony Demokracji rozstawiły się wzdłuż rzędów widowni, bo też przez Rzeszów przetacza się dyskusja, zainicjowana przez część radnych miejskich, by byłemu prezydentowi nadać tytuł honorowego obywatela miasta. Pomysł ma wielu przeciwników, nie sposób było wykluczyć, że zechcą swój sprzeciw zamanifestować podczas spotkania. Oficer Biura Ochrony Rządu ustawił się dyskretnie w kąciku sceny i przez dwie godziny spotkania uważnie omiatał wzrokiem salę. Pewnie do niego dotarło, że nad Wisłokiem nie brakuje takich, którzy TW „Bolkowi” życzą jak najgorzej. Tymczasem salę wyraźnie zdominowali sympatycy „Nieznanego człowieka z wąsami”, a dyskusja toczyła się wokół współczesnych problemów Polski.
Wnuki by mi nie wybaczyły
Wałęsa wszedł, usiadł wśród burzy oklasków, po czym stwierdził, że oklaski to on woli na końcu, a skoro dostał na początku, to musi na nie teraz zarobić. Zarabiał już wcześniej, bo Rzeszów był dla Lecha Wałęsy kolejnym miastem na trasie spotkań zorganizowanych przez Komitet Obrony Demokracji. Na sali ktoś się zdziwił, że ciągle mu się jeszcze chce.
- Gdyby mnie to wszystko nie obchodziło, to siedziałbym w domu, a nie jeździł po Polsce - tłumaczył Wałęsa. - Jak na elektryka mam niezłą emeryturę, bo 5 tysięcy złotych, Danuśka niczego sobie, w domu bym siedział.
Jeździ, bo mu zależy. Tłumaczył, że dzieci i wnuki by mu nie wybaczyły, gdyby spokojnie przyglądał się temu, jak marnotrawiony jest wysiłek jego pokolenia, ten wysiłek z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Wysiłek mnóstwa ludzi i ich dzieci. Wnuki nie wybaczyłyby mu braku reakcji na to, co z Polską dzieje się teraz.
Sam zaproponował, by formuła spotkania nie ograniczała się do jego monologu, zaapelował o pytania z sali, zastrzegając, że nie ma tematów tabu. Toteż pytano, dlaczego naród „przestał lubić demokrację”, czego dowodzą wyniki ostatnich wyborów, jak zmusić klasę polityczną, by uważniej wsłuchiwała się w głos ludu, jak przekonać młodzież, by nie opuszczała kraju, co zrobić, by reszta społeczeństwa dostrzegła te niebezpieczeństwa dla Polski, jakie dostrzegają sympatycy KOD-u. I jaką widzi przyszłość Polski i świata. Na to ostatnie Wałęsa odrzekł krótko, że gdyby znał tę przyszłość, to… „drugi Nobel”.
- Dziś stoimy przed innymi wyzwaniami, niż w osiemdziesiątym - podkreślał. - Już nie żyjemy w osobnych państewkach, Europa się jednoczy, świat się globalizuje… I nie bardzo wiadomo, na jakich zasadach mamy budować przyszłość. Komunizm odciągnął nas od wartości chrześcijańskich, my zburzyliśmy komunizm, musimy w dyskusji wypracować nowe fundamenty. I stąd moja tu obecność.
Potwierdził, że w podróżach po krajach demokratycznych bardzo często spotykał się z protestami. Bo ludziom przestała się podobać „taka demokracja” i „taki kapitalizm”. Wskazał, że wyniki ostatnich wyborów prezydenckich i parlamentarnych w Polsce potwierdzają tę tendencję. A i klasa polityczna też jest temu winna. Sam też przyznał się do winy.
- Za późno się kapnąłem, gdzie popełniłem błąd, ale już Tuskowi i Komorowskiemu mówiłem: codziennie mikrofon telewizyjny albo radiowy jest otwarty i siedzi przynajmniej jeden minister i pyta: Rodacy! Co możemy dla was zrobić, żebyście byli zadowoleni? - mówił Wałęsa. - A jeszcze minister powinien tłumaczyć, dlaczego zrobił to, co zrobił. Gdyby coś takiego wprowadzono, to dziś Polska byłaby w innej sytuacji.
I dodał, że PiS wykorzystał ten błąd, ale działa w sposób szkodliwy dla Polski. A Wałęsa ma receptę na to, jak nie dopuścić do strajków w zakładach pracy i uniknąć niezadowolenia załóg: pół firmy powinna być w rękach pracowników, wtedy przeciwko sobie nie będą strajkować. Kilku obecnych na sali przedstawicieli .Nowoczesnej ze zdziwienia wstrzymało oddech.
Polityka do psychologa
To była bodaj jedyna wypowiedź z sali, która sprawiła, że w jowialnym do tej pory Wałęsie obudził się lew. Starszy pan powołał się na program telewizyjny, w którym on sam postulował, by kandydat na polityka obowiązkowo poddawany był badaniom psychologicznym. Sugerując potrzebę takich badań szczególnie wobec prezesa PiS. Starszy pan wytknął Wałęsie, że nie interweniował na „patologiczną koalicję PO-PSL”, ale na obecną sytuację reaguje. Sala eksplodowała oklaskami, ale szybko okazało się, że to nie oklaski dla widza, a akt „wyklaskania” pytającego. Starszy pan próbował przekrzyczeć oklaski:
- Gdyby były wcześniej badania psychologiczne, to może pana prezydentura byłaby inna, a była byle jaka - krzyczał.
Wałęsa nie pozostał dłużny.
- Gdyby wziąć pod uwagę, że wyprowadziłem wojska rosyjskie i zmieniłem traktat polsko-rosyjski, to już za to powinniście mnie na rękach nosić - ta wypowiedź spotkała sie z burza oklasków. - I za to, że doprowadziłem do umorzenia polskich długów za granicą. A gdyby ktoś powiedział, że agent „Bolek” nie pozwoli dłużej rządzić generałowi Kiszczakowi, wodzowi swojemu, a generała Jaruzelskiego strąci z prezydentury i zajmie jego miejsce… Przecież ja to zrobiłem, a nie kto inny. I jeszcze rozbicie koalicji SLD-SD.
Ktoś z sali wytknął Wałęsie, że to przecież bracia Kaczyńscy doprowadzili do rozbicia tej koalicji.
- Ale ktoś im wydał polecenie, co mają zrobić i na ile mogą się posunąć - niedwuznacznie wskazał na siebie.
A skoro spotkanie wskoczyło na kontrowersyjne tematy, to Wałęsa brnął dalej. Powiedział, że gdyby temu, który dziś tak głośno wspomina o „Bolku”, bo on, czyli Wałęsa, „posunął go” kiedyś ze stanowiska w swojej kancelarii, wyciągnąć wszystkie jego sprawki, to…
- To cienki Bolek by był - podsumował.
Z propozycji badań psychologicznych dla polityków wcale się nie wycofał. Przyznał, że klasa polityczna z czasem odrywa się i od rzeczywistości i od społeczeństwa, politycy po 20 lat „siedzą w Sejmie”. Jaka na to rada?
- Jedna kadencja i won - mało dyplomatycznie podsuwał Wałęsa.
Przecież będą przychodzić nowi, będą się dopiero uczyć rządzenia.
- Jak się pchają do polityki, to nauczeni mają być, za nasze pieniądze nie będą się uczyć - wypalił były prezydent.
Rozbawienie na sali wzbudziły wywody Wałęsy, by każdemu działaczowi społecznemu, który ma ambicje polityczne, wszczepić czipa. I gdy przyjdą wybory, takiego kandydata dokładnie będziemy mogli zbadać, dowiedzieć się nawet z kim śpi.
Kochajmy się?
Podzielono nas na tych, „którzy biorą po pięćset i na tych, którzy nie biorą” - przewrotnie zdefiniował były prezydent linię podziału w narodzie. I trzeba nam ogólnonarodowej dyskusji, na czym mamy budować swoją wspólną, narodową przyszłość. Z tej dyskusji mają się wyłonić wnioski, jakiś wspólny fundament dla przyszłości. I podkreślił, że stan obecny trzeba zmienić: albo niech obecna władza zacznie słuchać ludu i się zmieni, albo trzeba zmienić władzę. Zaapelował, by zaktywizowali się wszyscy ci, którym ten obecny stan się nie podoba, powtarzał, żeby Polakom „chciało się chcieć, to piękną Polskę mogą mieć”. Zaproponował, by KOD był platformą jednoczącą opozycję, a jeśli opozycja nie będzie skłonna do współdziałania…
- To niech KOD na wybory stworzy swoją drużynę, a ja im pomogę - deklarował.
Po dwóch godzinach spotkania każdy z uczestników mógł otrzymać od Lecha Wałęsy autograf i każdy mógł się z nim sfotografować. Wokół Wałęsy się zakotłowało. W tym momencie oficer BOR-u był bliski paniki.