W sprawie wiaduktu - światełko w tunelu
Czy drogowe „wąskie gardło” nieopodal Sławy w końcu zniknie? Po ostatnim spotkaniu w tej sprawie pojawił się cień szansy...
Linię kolejową 305 zlikwidowano już 15 lat temu. Jednak likwidacja na papierze nie zawsze zgrywa się z tym, co można zastać w terenie. Doskonale wiedzą o tym mieszkańcy wsi Lipinki i Krążkowo, którzy od lat cierpią z powodu starego wiaduktu kolejowego przecinającego drogę wojewódzką 278. Jest to prawdziwe „wąskie gardło”, przez które przecisną się jedynie samochody osobowe i niewielkie busy. Ciężarówki muszą wybierać inną trasę, która wiedzie dokładnie pod oknami mieszkańców wspomnianych wsi. Dopóki stary wiadukt nie zniknie, będą cierpieć.
Sprawę niejednokrotnie opisywaliśmy na łamach „GL”. Zawsze kończyło się na braku konkretnych decyzji. Ostatnio jednak pojawiło się światełko w tunelu. W Sławie odbyło się spotkanie, w którym udział wzięli wszyscy, którzy mają coś do powiedzenie w sprawie wiaduktu: lokalne władze, policja, konserwator zabytków, nadzór budowlany i przedstawiciele spółki PKP Nieruchomości. Inicjatorką była Małgorzata Gośniowska – Kola, radna wojewódzka PiS.
- Wiadukt jest wpisany do ewidencji zabytków. I tu mamy problem, bo pani konserwator stoi na stanowisku, że nie można z nim nic zrobić – mówi. - Byłam zszokowana podejściem, nikomu się nie spieszy. Nawet niekoniecznie wszyscy chcieli jechać i oglądać ten wiadukt, ręce mi opadły. Nie można tak postępować z ludźmi, którzy cierpią – opowiada. - Jeżeli coś się stanie, to kto weźmie za to odpowiedzialność? – pyta retorycznie.
Lubuski Konserwator Zabytków, Barbara Bielinis-Kopeć, niechętnie słyszy o rozbiórce. Ma jednak inny pomysł. - Nie stwierdzono, by był to obiekt, który stwarza zagrożenie. W 2009 roku Narodowy Instytut Dziedzictwa uznał, że obiekt ma wartości, które uniemożliwiają rozbiórkę – wyjaśnia. - Były różne pomysły, np. żeby obniżyć drogę, ale to byłby gigantyczny koszt. Ja wyraziłam zgodę na to, by ten wiadukt podnieść, konkretnie jego elementy stalowe. Zadeklarowałam, że mogę się w to włączyć finansowo, jeśli chodzi o rozpoznanie czy ekspertyzę – wyjaśnia pani konserwator, która stoi na stanowisku, że takie rozwiązanie mogłoby być nawet tańsze niż rozbiórka konstrukcji. Dodatkowym plusem jest zostawienie otwartej furtki dla ulokowanych w przyszłości planów budowy ścieżki rowerowej po nieczynnym torowisku. - Spotkanie było nienajgorsze, jakaś szansa dla ludzi się pojawiła na horyzoncie – kwituje pani konserwator.
Zarząd Dróg Wojewódzkich w przyszłym roku planuje zabrać się za remonty właśnie w tej okolicy. Uporanie się z kwestią wiaduktu byłoby więc wszystkim bardzo na rękę. Ale… jest jedno „ale”. Sama likwidacja „wąskiego gardła” nie rozwiąże problemu. Okazuje się bowiem, że na alternatywnej trasie jest jeszcze jedna przeprawa, której należy się przyjrzeć. To mały mostek nad niewielką rzeczką. By ciężarówki mogły po nim przejechać, jego nośność musi być zwiększona. - Skierowałam w tej sprawie pismo do ZDW. Obiecano mi w przeciągu trzech tygodni przesłać decyzję co do tego, czy ta nośność może być podwyższona. Mam nadzieję, że będę mogła polegać na tej elastyczności, o której pani konserwator mnie zapewniła – mówi radna Gośniowska – Kola.
Pozostaje jeszcze kwestia tego, kto i za czyje pieniądze miałby przeprowadzić operację podniesienia (lub usunięcia) wiaduktu. Póki co pewne jest tylko to, że PKP chętnie odda nieruchomość za darmo.
- Najlepiej gdyby gmina lub powiat były tymi głównymi finansującymi. Tylko, że to nie jest nasze. Myślę, że warto najpierw zrobić ekspertyzę, ile miałoby to kosztować. Od tego należałoby zacząć. I to powinny zrobić albo drogi wojewódzkie albo kolej – komentuje starosta wschowski, Marek Boryczka. - My mamy tyle naszych zadań, również na drogach, że nie mamy zbyt wiele możliwości – dodaje.