W stanie wojennym przemycano w autach świnie i inne deficytowe produkty, a dziś... ludzi. Wracamy do PRL-u, czy do piaskownicy?
W stanie wojennym przemycano w autach świnie i inne deficytowe produkty, a dziś posłowie... ludzi. Wracamy do PRL-u, czy do piaskownicy?
Wstanie wojennym w Polsce żołnierze na polecenie jedynie słusznie rządzącej wówczas partii kontrolowali, głównie na rogatkach miast i wsi, bagażniki w samochodach zwykłych obywateli, czy aby czasem nie próbują przemycić jakichś świń albo innych nielegalnych, deficytowych produktów żywnościowych.
A że jedzenie było wtedy na kartki, to wkrótce społeczeństwo - używając piłkarskiej symboliki - pokazało taki znaczek o kolorze żółtym, a w rezultacie czerwoną kartkę elicie, która pociągała za sznurki. Dziś wielu zdołało już zapomnieć, co to „komuna”, a młodzi traktują ją jak jakąś egzotykę. I miałem nadzieję, że tak będzie na zawsze, aż tu wybuchła „afera bagażnikowa”.
Tym razem kierowcami nie byli zwykli obywatele, ale ich wybrańcy, czyli posłowie objęci immunitetem, którzy próbowali przemycić do Sejmu nie świnie, lecz Obywateli RP, czyli działaczy protestujących między innymi przeciwko coraz bardziej kontrowersyjnym zmianom w wymiarze sprawiedliwości, forsowanym w błyskawicznym tempie przez Prawo i Sprawiedliwość. Ci niezwykli obywatele, odpowiedzialni za równie spektakularny przemyt, to posłowie Ryszard Petru, Joanna Schmidt i Joanna Scheuring-Wielgus. Za karę dostali zakaz wjazdu do miejsca swojej pracy, czyli parlamentu.
„Wwożenie przez posłów osób protestujących na teren Sejmu to zachowanie rodem z przedszkola, nie buduje powagi Sejmu i szkodzi posłom, którzy to robią” - stwierdził rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński. „Bydło poselskie z lewej strony sali zagraża Sejmowi, posłom i polskim instytucjom. W swej nienawiści, opętaniu i zbydlęceniu ci szaleńcy są zdolni do wszystkiego, nawet do zbrodni. Brak reakcji na ich wyczyny doprowadzi do samosądu” - napisała poseł Krystyna Pawłowicz.
Przyznaję rację pani profesor. Wwożenie w bagażniku kogoś na teren parlamentu to żenująca prowokacja i dziecinada. Ale co powiedzieć, gdy w naszej politycznej piaskownicy ktoś kogoś wyzywa od „bydła” i to lewackiego? Już wolę świńską półtuszę w bagażniku...