W Suwałkach byli esbecy wciąż odgrywają ważne role
IPN udostępnił nowy katalog. Można z niego dowiedzieć się, kto w czasach PRL donosił i kto tych donosów wysłuchiwał.
Jedni pracowali w Służbie Bezpieczeństwa, inni byli jej ofiarami. Instytut Pamięci Narodowej udostępnił nowy katalog. Nazywa się „Inwentarz”. To bardzo bezlitosne narzędzie. Bo po wpisaniu imienia i nazwiska pojawiają się informacje o danej osobie. Oczywiście jedynie wówczas, gdy miała cokolwiek wspólnego z SB.
- Przeżyłem prawdziwy szok, kiedy dowiedziałem się, że mój ojciec chrzestny był tajnym współpracownikiem tej służby - opowiada jeden z suwalskich nauczycieli.
Podobna konsternacja pojawiła się na twarzy pewnego lekarza.
- Współpracownikiem okazał się mój najbliższy kolega ze studiów - wyjaśnia. - Donosił w latach 1983-86. Pewnie i na mnie. Choć z drugiej strony, żadne represje mnie nie spotkały.
Wiedziałam, że pracował w policji. Ale o tym, że był w SB nie miałam pojęcia
Bożena Kamińska, poseł PO
Historycy przestrzegają, by z samych wpisów dotyczących tajnych współpracowników SB nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Dotyczy to choćby dyrektora jednej z suwalskich szkół, który miał być donosicielem w latach 1986-88. Z jego teczki nie wynika, aby komukolwiek zrobił krzywdę. Owszem, podpisał zobowiązanie do współpracy, ale potem próbował się z tego wywinąć. I faktycznie nie złożył ani jednego donosu.
W katalogu „Inwentarz” umieszczono tylko podstawowe informacje. Pełne, czyli teczki personalne, znajdują się w białostockim oddziale IPN. I tylko tam można się z nimi zapoznać.
Zasłania się tajemnicą
Nie jest to konieczne w odniesieniu do pracowników SB. Bo z „Inwentarza” wynika niemal wszystko.
Prawdopodobnie jedynym byłym funkcjonariuszem suwalskiej SB, który wciąż funkcjonuje w życiu publicznym, jest Józef Wiesław Murawko - członek rady miejskiej. Dostał się tam z Bloku Samorządowego. Kandydując, przyznał się zresztą do pracy lub współpracy ze służbami PRL. Tyle, że wtedy nie było wiadomo, o co dokładnie chodzi.
Funkcjonariuszem SB był w latach 1986-90. Zapytaliśmy go o to, jak tam trafił. Odparł, że starał się o przyjęcie do milicji obywatelskiej. W 1986 r. miał 22 lata. Jak twierdzi, został przyjęty do pracy w wydziale, który znajdował się w strukturach SB. Ale na pytanie, czym się tam zajmował, nie chce odpowiedzieć. Powód? Tajemnica służbowa. Odmawia też odpowiedzi na pytanie o stopień. Dodaje za to, że jego pion po 1990 r. został automatycznie przeniesiony do policji. Dalej pracował już w jej strukturach.
Potem Murawkę zatrudniono w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Stało się to wiele lat temu. Dzisiaj ma więc i pensję, i policyjną emeryturę. Ta ostatnia w 2015 r. wynosiła prawie 2,4 tys. zł miesięcznie, czyli jak na suwalskie realia całkiem przyzwoicie. Dodajmy, że Blok Samorządowy jest nieformalnym koalicjantem władz Suwałk.
Kapitan przy posłance
Podczas ostatnich wyborów samorządowych do związków ze służbami PRL przyznał się także Lech D. On z kolei najpierw służył komunistycznym władzom w MO, a potem w SB. W tej pierwszej formacji pracował w latach 1981-1985. W drugiej - 1985-1990. Dorobił się stopnia kapitana. Lech D. kandydował z ugrupowania „Dobro Wspólne”, w którym jednym z głównych działaczy był nauczyciel Krzysztof Masłowski. On z kolei jest bliskim współpracownikiem i dobrym znajomym posłanki PO Bożeny Kamińskiej. Lech D. był zresztą w otoczeniu posłanki widywany. Podczas jednej z jej konwencji wyborczych stał na scenie w grupie tych, którzy kandydatkę PO popierają.
- Owszem, znam go, ale dawno już się nie widzieliśmy - wyjaśnia Bożena Kamińska. - Wiedziałam, że pracował w policji, ale nie w SB.
Wśród byłych funkcjonariuszy tej ostatniej służby, którzy wprawdzie nie są osobami publicznymi, ale coś w Suwałkach znaczą, jest też jeden z przedsiębiorców, zajmujących się handlem odzieżą. W mieście ma parę sklepów.
Z danych IPN wynika, że w SB był w latach 1986-1990. Pracował w wydziale zabezpieczenia operacyjnej sekcji „B”, zajmującej się inwigilacją obywateli. Dosłużył się stopnia młodszego chorążego.
Jego znajomi z dawnych lat, którzy dopiero teraz dowiedzieli się o związkach kolegi z SB, żartują, że mogli coś podejrzewać.
- Zostało mu to ubieranie się w czarne, tajniackie skóry - opowiadają.
Dodajmy, że większości znanych obecnie suwalczan w katalogu IPN nie ma. Jednych dlatego, że byli porządnymi ludźmi, a drugich, bo władze PRL wśród swoich agentów nie szukały.