W świecie ciszy zaklęte są piękno i kwiaty. Uśmiechnij się do nich, odpowiedzą
Marzenka sprytnie operuje sekatorem. Przycina róże do bukietu. Szerokim uśmiechem wita klientów. Pamiętaj! Gdy się do niej zwracasz, mów wolno, wyraźnie, patrząc jej w oczy.
Marzenka Fiszk Borzyszkowska do kwiaciarni Danuty Płotki przyszła z mamą i siostrą przed rokiem.
- Od nich dowiedziałam się, że Marzenka ukończyła szkołę w Wejherowie na kierunku florysta - opowiada Danuta Płotka z Bytowa. - Dziewczyna była przerażona. A ja oczy otworzyłam szeroko ze zdziwienia, bo się nie odzywała. Mówiły za nią mama i siostra. Powiedziały, że dziewczyna jest niesłysząca i musi przejść miesięczną praktykę, a one szukają miejsca, gdzie mogłaby się zahaczyć.
Nastąpiła konsternacja. - Tysiąc myśli przebiegło mi przez głowę - przyznaje pani Danusia. - Bałam się pracy z osobą niesłyszącą! Nie wiedziałam, jak to będzie, czy sobie poradzimy. Ale przekonał mnie szeroki uśmiech Marzenki. Pomyślałam, że ten jeden miesiąc wytrzymam. Nie chciałam zostawiać jej na lodzie. Poza tym kontakt z osobą niedosłyszącą dla pani Danusi nie był nowością.
- Mój szwagier miał podobne schorzenie - mówi kwiaciarka. - Wiedziałam mniej więcej, jak to wszystko będzie wyglądać. I jeszcze przypomniał mi się epizod sprzed lat. Od dziecka chorowałam na uszy. Gdy miałam jakieś trzynaście lat, nie wiadomo dlaczego na tydzień straciłam słuch. Lekarze byli bezradni, a ja przerażona. Kto czegoś takiego nie doświadczył, nie ma pojęcia, jak trudno być osobą niedosłyszącą. Mój świat zamilkł. Na szczęście słuch powrócił. Dlatego potrafię postawić się na miejscu tej młodej dziewczyny. A nasza współpraca ułożyła się najlepiej, jak to możliwe - pani Danusia mówi wolno, wyraźnie i patrząc w oczy, wszystko dlatego, że mówienie w ten sposób weszło jej już w nawyk.
Kwiaciarnia to jej okno na świat
Marzenka urodziła się z wadą słuchu. Jednak dopiero kiedy miała trzy lata, zdiagnozowano u niej niedosłuch. 15 lat przebywała w Ośrodku dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Wejherowie. Do domu przyjeżdżała rzadko. Posługuje się językiem migowym, czyta też z ruchu warg. Jest osobą niezwykle pogodną.
- Kocham kwiaty. Wszystkie! - mówi ze sporą trudnością Marzenka. - Od dzieciństwa lubiłam roślinki. Pochodzę ze wsi pod Bytowem, mamy gospodarstwo i duży ogród. Zawsze lubiłam grzebać w ziemi. Zawód florystki był więc dla niej naturalnym wyborem.
- Miesięczny staż okazał się strzałem w dziesiątkę. Okazało się, że Marzenka lubi swoją pracę, szybko się uczy i rozwija - chwali swoją pracownicę pani Danusia. - Do kwiatów ma smykałkę. Świetnie odczytuje emocje i nastroje ludzi. Ma także niesamowite poczucie humoru. Gdy mam słabszy dzień, stara się mnie rozbawić.
Egzamin zdany na 6
Po miesięcznej praktyce w Bytowie Marzenka wróciła do szkoły. W Gdańsku zdawała praktyczny i teoretyczny egzamin. Została czeladnikiem.
- Na egzamin praktyczny musiałam przygotować bukiet mieszany i flower box - opowiada Marzenka i dodaje, że nie miała problemów, bo wszystkiego nauczyła się u pani Danusi. - Egzamin zdałam na 6 - mówi dumnie młoda florystka.
Niestety, pojawiły się problemy. Marzenka doświadczyła, co to oznacza, gdy na rynku pracy pojawia się młody pracownik. I to jeszcze niedosłyszący. Nigdzie nie mogła dostać stażu. Znów pojawiła się więc w drzwiach kwiaciarni pani Danusi.
- Przyjęłam ją na sześciomiesięczny staż - mówi bytowska kwiaciarka. - Co dalej będzie, nie mam pojęcia, bo nie wiem, czy będzie mnie stać na pracownika. Dla mnie to nie jest normalne, że nikt nie pomaga takim osobom z problemami. Marzenka ma ponad 200 złotych zasiłku pielęgnacyjnego. Powinna więc pracować, ale rzadko kto chce zatrudnić taką osobę. Bo trzeba przyznać, że to nie jest łatwa współpraca i wymaga wysiłku z obu stron. Nie mogę zostawić Marzenki samej w kwiaciarni, a gdy jestem w pomieszczeniu obok, nie mogę do niej krzyknąć: przynieś róże! Trzeba mieć w sobie dużo empatii.
Dobre i złe doświadczenia
Bywały trudne chwile. - Zdarzały się sytuacje, że Marzenka ustawiała kwiaty na zewnątrz kwiaciarni, ktoś przechodził, przystanął i zapytał o cenę - opowiada pani Danusia. - Marzenka nie usłyszała, klient odchodził wyraźnie oburzony, że go zignorowała… A to zupełnie nie tak.
Dlatego na stronie internetowej kwiaciarni pani Danusia zamieściła wpis:
„Większość z Was już zna Marzenkę. Rok temu w maju odbywała w mojej kwiaciarni praktykę, która wymagana była u niej w szkole dla osób niesłyszących. Nie ukrywam, że bałam się trochę tego doświadczenia. Zdawałam sobie sprawę, że nasz kontakt będzie inny, że będę musiała być bardziej cierpliwa. W końcu zdecydowałam się dać Jej szansę. Mam prośbę do Państwa, jeśli pytacie Marzenę o kwiaty, o ceny, o cokolwiek, to bardzo proszę, aby zatrzymać Ją, spojrzeć Jej w oczy, a na pewno z uśmiechem na twarzy odpowie”.
Na szczęście jednak przeważają radośniejsze przeżycia. Jak wtedy, kiedy przed kwiaciarnią pojawiła się grupa osób niedosłyszących. Skądś dowiedzieli się, że tutaj pracuje Marzenka. Dziewczyna z uśmiechem wyszła na zewnątrz. W języku migowym porozmawiali przez dłuższą chwilę. Pogratulowali zajęcia i szefowej, która dała jej szansę.
- Pytali, czy to moja mama -uśmiecha się Marzenka. - Mama nie, ale najlepsza szefowa na świecie!
Trudny start młodych ludzi
- Moi przyjaciele ze szkoły w większości nie pracują - mówi Marzenka. - A bardzo by chcieli! Wiem, że tylko jeden z moich kolegów został zatrudniony w fast foodzie. Reszta siedzi w domu. O pracę dla nas łatwiej w większych miastach, w stolicy czy we Wrocławiu. Tutaj nikt nie chce ryzykować. Dlatego tak ważne są takie placówki, jak ta w Wejherowie, które przygotowują młodych niepełnosprawnych do życia i pracy.
- Naszym nadrzędnym celem jest przygotowanie niesłyszących wychowanków do życia wśród ludzi słyszących - przedstawiają swoją misję na stronie internetowej pedagodzy z Wejherowa. - Jako jedyna placówka w Polsce w nauczaniu niesłyszących stosujemy metodę ustną, natomiast język migowy jest wspomagający. Od najmłodszych lat rozwijamy u dzieci umiejętność odczytywania wypowiedzi z ust oraz posługiwania się mową dźwiękową. Nieustannie pracujemy nad rozwojem języka naszych wychowanków, wzbogacamy słownictwo, uczymy poprawnych form gramatycznych oraz prawidłowej artykulacji. Dobre opanowanie języka pozwala niesłyszącym uczniom na zdobywanie wiedzy i umiejętności na kolejnych etapach kształcenia i właściwe przygotowanie do samodzielnego życia.