Władze gminy chcą połączenia szkół w Szczańcu i Smardzewie w jeden zespół. Nauczyciele są temu przeciwni. Boją się zwolnień.
- Łączenie szkoły w Smardzewie z zespołem w Szczańcu nie jest dobrym pomysłem. Dlatego jestem przeciw - powiedziała nam wczoraj dyrektor placówki w Smardzewie Danuta Helińska. Rozmawialiśmy telefonicznie, gdyż pani dyrektor od kilku dni jest chora.
O pomyśle połączenia szkół powiedział nam sekretarz Czesław Słodnik. - Tylko w tym roku szkolnym do oświaty gmina dopłaci ponad 1 mln zł. Połączenie jest szansą na uzyskanie pewnych oszczędności. A także zapewne usprawni zarządzanie oraz bardziej efektywne wykorzystanie kadry pedagogicznej - tłumaczy. Nasz rozmówca przekonywał też, że mimo połączenia obu placówek w jeden zespół, szkoła w Smardzewie nie straci. Pozostaną tam dzieci, pozostanie nazwa i nauczyciele. Zmieni się jedynie to, że zamiast dwóch, będzie jeden dyrektor. Dodatkowo placówka w Smardzewie uzyska możliwość uzupełnienia etatów nauczycielskich. Dziś pedagodzy muszą pracować na niepełnych etatach.
Nasz rozmówca zapewnił też, że na razie to dopiero pomysł, który zostanie poddany pod obrady radnym. I to od nich oraz pozytywnej opinii kuratora oświaty zależy, czy dojdzie do połączenia.
Gdy połączą nadgodziny, to trzeba będzie część ludzi zwolnić
Zanim zadzwoniliśmy do dyrektor Helińskiej, w Smardzewie rozmawialiśmy z dwoma nauczycielkami. Zastrzegły sobie anonimowość. Obie panie są przeciwne połączeniu szkół. Przekonują, że o jakichkolwiek oszczędnościach nie ma mowy.
- Jeśli ktoś ze Smardzewa będzie musiał uczyć w Szczańcu, to ze szkodą dla tutejszych uczniów. Nas jest tylko 12, stąd brak nawet jednej osoby będzie bardzo widoczny - argumentuje pierwsza z pań.
Druga z kolei podkreśla, że obecnie aż dwójka nauczycieli, zajmuje się opieką nad uczniami, którzy dojeżdżają. Jeśli będą musieli przejść do Szczańca, to trzeba będzie dodatkowo zatrudnić dwie osoby.
Przeciwko połączeniu jest dyrektor Danuta Helińska. Potwierdza, że rozmawiano z nią w gminie o tej propozycji. Jednak nie przekonano. - Mówiono o oszczędności, ale ich nie widzę. Chyba, że zwolnią część zatrudnionych. Pewnie z czasem tak się stanie, bo gdy połączą nadgodziny, to trzeba będzie część ludzi zwolnić - mówi dyrektor Helińska. a ą