We wrześniu 2016 roku w poznańskim Szpitalu Przemienienia Pańskiego pacjent spadł ze stołu podczas operacji. Zmarł po kilku tygodniach. Biegli powołani przez prokuraturę wskazali, że zawinił profesor prowadzący operację, ale poznańscy śledczy mają wątpliwości do opinii biegłych ze Szczecina. Zadają im uzupełniające pytania i po raz kolejny przedłużyli śledztwo. - Niektóre odpowiedzi biegłych na zadane pytania były nieprecyzyjne i nie wyjaśniały wszystkich kwestii – mówi prokurator Michał Smętkowski, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Śledztwo, jak zaznacza poznańska Prokuratura Okręgowa, potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy.
- Nie sądzę, by zostało zakończone w pierwszym półroczu tego roku. Czekamy na kolejną uzupełniającą opinię biegłych lekarzy ze Szczecina. Już wcześniej zadaliśmy im pytania uzupełniające do początkowej opinii. Odpowiedzi, których ostatnio udzielili, nie były precyzyjne i wyczerpujące, dlatego też ponownie wysłaliśmy pytania
– precyzuje prokurator Michał Smętkowski, rzecznik prasowy prokuratury.
Śledztwo trwa od ponad trzech lat, nadal toczy się „w sprawie”, co oznacza, że nikomu nie postawiono zarzutów. Sprawa dotyczy zdarzenia z września 2016 roku. W poznańskim Szpitalu Przemienienia Pańskiego operowano wówczas 64-letniego pacjenta spod Wrocławia. Nie był okazem zdrowia, leczył się od wielu miesięcy. W Poznaniu, po wykryciu tętniaka aorty brzusznej, poddano go operacji wszczepienia stengraftu (protezy naczyniowej). Operacji jednak nie dokończono. W trakcie zabiegu spadł ze stołu, miał różne obrażenia, zmarł po kilku tygodniach. Jego rodzina opowiadała nam, że po upadku miał wiele siniaków, niedowład ręki, urazy głowy, brak czucia w nogach, zerwanie barku.
Początkowa opinia biegłych ze Szczecina, o której pisaliśmy w „Głosie Wielkopolskim” w sierpniu 2018 roku mówiła o tym, że doszło do narażenia zdrowia i życia pacjenta. Upadek doprowadził do uszkodzeń neurologicznych, ale biegli nie byli w stanie wskazać, jakich dokładnie. Wskazali na różne niejasności i braki w protokole z sekcji zwłok w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej.
Z opinii biegłych i wypowiedzi świadków wynikało, że pacjent był źle przypięty do stołu, tylko przy kostkach. Eksperci z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie uznali, że odpowiedzialność za upadek pacjenta ponosi osoba, która go układała i zabezpieczała na stole. Czyli profesor wykonujący operację, który wówczas był szefem Kliniki Chirurgii Ogólnej i Naczyń Szpitala Przemienienia Pańskiego przy ul. Długiej w Poznaniu. O zachowaniu profesora mówili także niektórzy pracownicy szpitala obecni podczas operacji. Wskazywali, że to profesor kazał ściągnąć niektóre podpórki i zabezpieczenia. Mniejsza liczba zabezpieczeń miałaby zapewnić lekarzom lepsze „dojście” do ciała chorego podczas skomplikowanej operacji.
Więcej: W Szpitalu Przemienienia Pańskiego prowadzono nielegalne eksperymenty medyczne na pacjentach?
Opinii biegłych do tej pory nie można jednak uznać za ostateczną, ponieważ poznańska prokuratura nadal ma pytania do lekarzy ze Szczecina.
Udało nam się porozmawiać z profesorem, któremu pacjent spadł ze stołu podczas operacji. Stwierdził, że nie ma sobie niczego do zarzucenia i bzdurą są twierdzenia, jakoby polecił usunąć zabezpieczenia. Wskazał, że pacjent spadł ze stołu, który stał poziomo. On nie wie, jak doszło do upadku. Dodał, że ma pełną świadomość, że za operację odpowiada operator, ale on nie stworzył żadnego niebezpieczeństwa, ponadto na sali było jeszcze kilka pielęgniarek oraz inne osoby z personelu.
Swoich pretensji do lekarza nie ukrywa rodzina zmarłego pacjenta. Córki zmarłego powiedziały nam, że lekarz początkowo ukrywał przed rodziną fakt, że ich ojciec spadł ze stołu. Ubolewały, że lekarz nie powiedział nawet słowa przepraszam i do tej pory nikt nie wytłumaczył rodzinie, w jaki sposób upadek ich ojca na głowę wpłynął na jego późniejszą śmierć. Śledztwo trwa.