Lekarze, pielęgniarki, radiolodzy, fizjoterapeuci oraz pracownicy obsługi mówią jednym głosem. W poniedziałek dyrekcja św. Łukasza spotka się ze związkowcami. Strajk ma być ostatecznością.
Wszystkie związki zawodowe działające w Szpitalu Wojewódzkim im. św. Łukasza w Tarnowie domagają się podwyżek płac dla załogi. Dalsze kroki, w tym ewentualne wejście w spór zbiorowy z pracodawcą, uzależniają od poniedziałkowych rozmów z dyrekcją lecznicy.
Przedstawiciele załogi największego szpitala w regionie przekonują, że ich żądania nie są bezpodstawne.
- Gdyby przeanalizować zarobki większości pracowników z co najmniej kilkunastoletnim stażem, to okazałoby się, że w ciągu ostatniej dekady ich pobory praktycznie się nie zmieniły - zauważa Grzegorz Olszówka, pracownik administracyjny w św. Łukaszu, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia w placówce.
Oczekiwania dotyczące podwyżek wynagrodzeń związkowcy zasygnalizowali już ponad dwa miesiące temu, podczas spotkania z dyrekcją szpitala.
- Nie jesteśmy jakimś tam malutkim wiejskim szpitalem, ale wojewódzkim, który przedstawiany jest w różnego rodzaju rankingach na najlepsze placówki służby zdrowia. Niestety, pracownicy nie odczuwają tego w swoich portfelach. Pojawia się coraz więcej głosów zniechęcenia i niezadowolenia. Zresztą, trudno się im z tego powodu dziwić - mówi Grzegorz Olszówka.
Ostatnia podwyżka miała miejsce w 2014 roku. Wynagrodzenie zasadnicze wszystkim pracownikom podniesiono wówczas o 90 złotych . To jednak niespecjalnie zmieniło sytuację najsłabiej wynagradzanej części personelu szpitala. Ich pensje - „na rękę” - nie przekraczają 2000 złotych.
Niewiele wyższymi poborami mogą „poszczycić” się pielęgniarki. - Mam za sobą 27 lat pracy, a moja pensja zasadnicza wynosi dwa i pół tysiąca złotych plus premie za nadgodziny i dyżury. Praca nie jest lekka, dlatego powinna być odpowiednio wynagradzana - mówi Teresa Kwiek ze związku zawodowego pielęgniarek i położnych w szpitalu św. Łukasza.
Pielęgniarki, podobnie jak przedstawiciele pozostałych dziewięciu związków zawodowych, które działają w placówce (reprezentują one m.in. lekarzy, radiologów, fizjoterapeutów, pracowników niemedycznych) nie przedstawiają na razie konkretnych kwot, o które walczą.
- Czekamy na poniedziałkowe spotkanie i propozycje podwyżek, które padną z ust pani dyrektor. Jesteśmy cierpliwi, nie straszymy, nie składamy ultimatum. Strajk to ostateczność i mam nadzieję, że się dogadamy i nie będziemy zmuszeni sięgać po tak drastyczne metody - mówi Grzegorz Olszówka.
Roszczenia płacowe pracowników szpitala popierają tarnowianie.
- Na służbie zdrowia nie można oszczędzać, bo to igranie z naszym życiem. Odpowiednio wynagradzani powinni być wszyscy, którzy pracują w szpitalu, nie tylko lekarze - mówi Antoni Maziarka, tarnowski emeryt. Mężczyzna nie wyobraża sobie sytuacji, w której doszłoby do strajku.
Takiego rozwoju wypadków nie bierze pod uwagę również dyrektor placówki Anna Czech.
- Jestem przekonana, że osiągniemy kompromis. Nie jesteśmy wcale najgorsi. Zarobki naszej kadry są porównywalne z pensjami w innych szpitalach - mówi.