W Toruniu rozpoczął się odstrzał dzików! Miasto podjęło ostateczną decyzję
W Toruniu w ubiegłym tygodniu rozpoczął się odstrzał dzików. Miasto od kilku miesięcy zmagało się z problemem zwierzyny. Dziki spacerowały po ulicach, można je było spotkać na placach zabaw, parkingach czy pod blokami. – Strach wyjść z domu – mówili mieszkańcy Rubinkowa. Na tym osiedlu dzików było najwięcej. W sumie w Toruniu doliczono się 162 sztuk. Pod koniec ubiegłego tygodnia odstrzelono 12 dzików. Łącznie ich liczba zostanie zredukowana o 50.
Dziki w Toruniu. Będzie odstrzał! Dotychczasowe metody zawiodły
Po raz pierwszy o problemie dzików w Toruniu pisaliśmy w marcu, gdy zwróciła się do nas przestraszona mieszkanka Rubinkowa. - Byłam świadkiem, jak dwa dorosłe, duże dziki, puściły się w gonitwę za chłopakiem spacerującym z psem - pisała Czytelniczka. Zwierzęta można było spotkać w okolicach Strugi Toruńskiej. Chętnie przechadzały się też w pobliżu ogródków działkowych.
Z każdym dniem problem dzików narastał. Internet zalewały zdjęcia i nagrania, na których widać, jak stado kilkudziesięciu dzików przechodzi przez Szosę Lubicką, jedną z głównych arterii miasta, albo bawi się na placu zabaw dla dzieci.
W kwietniu magistrat poinformował, że w trosce o bezpieczeństwo, zarówno torunian, jak i zwierząt, służby miejskie podjęły stałą obserwację populacji dzików na terenie Torunia.
- Ustalone zostały ścieżki, jakimi poruszają się zwierzęta, i miejsca, gdzie się gromadzą. Pozwala to, przy zachowaniu obowiązujących przepisów prawnych i procedur oraz niezbędnych środków bezpieczeństwa, na wyprowadzenie dzików z miasta w tereny leśne i podjęcie działań, które sprawią, że zwierzęta tam pozostaną. Jest to jednak wymagający czasu proces, który obecnie jest realizowany – mówiła w kwietniu Anna Kulbicka-Tondel. Rzeczniczka dodała, że niemożliwe jest wyłapanie zwierząt i ich wywóz poza granice gminy ze względu na przepisy dotyczące zapobiegania rozprzestrzenianiu ASF.
Odstrzał dzików w Toruniu jest konieczny?
W maju prezydent Michał Zaleski poinformował, że dziki są już stopniowo wyprowadzane z miasta. Podkreślił jednocześnie, że działania te przyniosą skutki tylko wtedy, gdy torunianie przestaną dokarmiać zwierzęta.
– Sytuacja wkrótce ulegnie zauważalnej poprawie – zapewniał prezydent. Tak się jednak nie stało. Miasto podjęło więc decyzję o odstrzale. Potwierdziła ją rzeczniczka Prezydenta Miasta Torunia, Anna Kulbicka-Tondel. - Decyzja administracyjna została wydana.
Dziki mają zostać odstrzelone do końca roku, ale najprawdopodobniej nastąpi to szybciej. Choć, jak podkreśla Michał Przepierski, rzecznik prasowy Toruńskiej Organizacji Łowieckiej, która odpowiada za odstrzał, jest to proces ciągły.
– Tego nie da się zrobić jednego dnia. Odstrzał odbywa się w miejscach do tego wyznaczonych, poza obszarem zabudowanym, gdzie można użyć broni palnej – mówi kol. Michał Przepierski.
Odstrzał dzików w Toruniu. Będą protesty?
Gdy słyszymy „odstrzał dzików”, myślimy – czy to konieczne? Czy trzeba pozbawiać życia niewinne zwierzęta? Okazuje się, że to jedyne rozwiązanie, które zapewni bezpieczeństwo mieszkańcom Torunia. - Odstrzał dzików brzmi dramatycznie. Każde pozbawienie życia jest czymś dramatycznym. Ale są sytuacje, gdy człowiek musi ingerować, żeby zapewnić bezpieczeństwo – twierdzi Michał Przepierski i dodaje, że przestraszone dziki mogą zaatakować.
- Zjawisko zranienia czy zabicia człowieka przez dzika nie jest czymś incydentalnym. To nie jest złe zwierzę, ono po prostu reaguje, bo się boi – tłumaczy ekspert.
Myśliwy podkreśla, że niemożliwe jest wyłapanie dzików i wywiezienie ich za miasto. To nieskuteczne działania.
- Pojedynczego dzika można osaczyć i, mając odpowiednie urządzenie, uśpić i wywieźć. Ale gdy wywieziemy go np. w okolice Kowalewa, ten dzik rano będzie z powrotem w Toruniu. W ciągu doby zwierzę potrafi pokonać kilkadziesiąt kilometrów – tłumaczy Michał Przepierski. Dziki należy więc zatrzymywać na obrzeżach miasta i redukować do optymalnej liczby. – Tylko wtedy zapanujemy nad sytuacją. Jeśli nie zredukujemy dzików, to ze stada 162 dzików w przyszłym roku zrobi się 300. A za dwa lata będzie ich 700 – mówi rzecznik i dodaje, że Polski Związek Łowiecki nie obawia się protestów. Przypomnijmy, że w 2019 roku, gdy minister środowiska Henryk Kowalczyk zarządził masowy odstrzał dzików w związku z zagrożeniem afrykańskim pomorem świń (ASF), ich liczba miała się zmniejszyć o 200 tys. w całej Polsce. Ekolodzy i obrońcy praw zwierząt pisali wówczas petycje, organizowali protesty, a nawet zachęcali do spacerów po lesie, by zablokować w ten sposób polowania.
W Toruniu odstrzał ma objąć 50 dzików. Co z pozostałymi zwierzętami? - Dzik jest bardzo inteligentnym zwierzęciem. Czując zagrożenie, wróci do naturalnego środowiska. Będzie unikał ludzi – tłumaczy Michał Przepierski.
„Miasto zareagowało zbyt późno”
Decyzję o odstrzale dzików negatywnie ocenia Piotr Korpal, prezes Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. Jego zdaniem może to stanowić zagrożenie dla mieszkańców. – Poza obszarem zabudowanym też przebywają ludzie – mówi. Podkreśla, że gdy myśliwy chybi, zraniony dzik będzie stanowił o wiele większe niebezpieczeństwo niż całe stado zdrowych zwierząt. – Jeśli zdecydujemy się na odstrzał, trzeba by zbudować jakieś odłownie, do których by się te dziki zapędziło i wtedy strzelało – uważa Piotr Korpal. Podkreśla także, że strzelanie wyłącznie do męskich osobników nie rozwiąże problemu.
Jego zdaniem miasto powinno odłowić zwierzęta, gdy tych było jeszcze bardzo mało. Teraz jest już za późno. – Mamy stado kilkudziesięciu dzików, które urodziły się i wychowały w Toruniu na działkach i na śmietnikach. Jeżeli teraz byśmy je odłowili i zawieźli do lasu, one momentalnie wrócą. Bez pobytu w ośrodku rehabilitacji dzikich zwierząt, nie nauczą się same funkcjonować w lesie – tłumaczy Piotr Korpal. Co zatem można zrobić?
- Wolałbym jako mieszkaniec Torunia i jako przedstawiciel organizacji prozwierzęcej, aby nie odstrzeliwać dzików i wymyślić alternatywny sposób. Zapędzić dziki do odłowni. Zobaczyć, które ze zwierząt nadawałoby się do rehabilitacji – tłumaczy obrońca praw zwierząt.
Zdaje sobie jednak sprawę, że część dzików będzie trzeba odstrzelić. Wszystko przez zbyt późne działanie. - Aby życia dzików nie poszły na marne, powinniśmy wypracować procedury na przyszłość, bo obawiam się, że te sytuacje będą się powtarzały – uważa Piotr Korpal. Jego zdaniem władze miasta muszą:
- wprowadzić odpowiedni regulamin ogródków działkowych, jeśli chodzi o przechowywanie odpadków,
- właściwie zabezpieczyć śmietniki na spółdzielniach,
- reagować szybciej, jeżeli taka sytuacja się powtórzy.
Ludzie sami zapraszają dziki do miasta
Przyczyn tak dużej liczby dzików w Toruniu jest kilka. Począwszy od lokalizacji miasta na obrzeżach Puszczy Bydgoskiej, skończywszy na zachowaniu ludzi, którzy sami zapraszają dziki do miasta.
– Zrzucają z okien ziemniaki, chleb. Śmietniki są niezabezpieczone. A to, co dla nas jest odpadkiem, dla dzików stanowi przysmak – wyjaśnia Michał Przepierski.
Poza tym dzików nie byłoby tak wiele, gdyby nie nieprawidłowości w uprawach rolnych. Jak tłumaczy rzecznik prasowy Toruńskiej Organizacji Łowieckiej, po żniwach na pozostawionych na polu kolbach wytwarzają się mikotoksyny, które powodują u dzików dewiację w rozrodzie. W związku z tym zwierzęta rozmnażają się częściej, a lochy rodzą nie trzy bądź cztery warchlaki, lecz nawet siedem młodych.