W Turku 19-latek zabił nożem 9-letniego brata. „Wyłączyły się wszelkie hamulce i myślenie”. Zbrodni w rodzinach w Wielkopolsce nie brakuje

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Dembiński
Norbert Kowalski

W Turku 19-latek zabił nożem 9-letniego brata. „Wyłączyły się wszelkie hamulce i myślenie”. Zbrodni w rodzinach w Wielkopolsce nie brakuje

Norbert Kowalski

19-letni Marcin J., który w Sylwestra miał zabić swojego 9-letniego brata nożem, usłyszał już zarzut zabójstwa. Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Nie jest to jednak jedyny przypadek zbrodni w rodzinie. Takich spraw w ostatnich latach w Wielkopolsce nie brakowało.

31 grudnia 2019 roku, ulica Wyzwolenia w Turku – 19-letni Marcin J. kłóci się ze swoim 9-letnim bratem. Powodem sprzeczki miał być dostęp do komputera. W pewnym momencie Marcin J. miał sięgnąć po nóż i zadać swojemu bratu śmiertelne ciosy. Mimo natychmiastowej reanimacji, 9-letni chłopiec zmarł. W chwili zdarzenia w mieszkaniu miała przebywać zarówno matka, jak i babcia chłopców.

Jeszcze w środę wieczorem Marcin J. został przesłuchany przez prokuraturę i usłyszał zarzut zabójstwa.

– Mężczyzna nie przyznał się do winy i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Śledczy skierowali już do Sądu Rejonowego w Turku wniosek o tymczasowy areszt wobec mężczyzny. Czekamy na decyzję sądu. W najbliższym czasie zostaną też powołani biegli

– informuje prokurator Aleksandra Marańda, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koninie.

Tragedia w Turku: „Wyłączyły się wszelkie hamulce i myślenie”

Profesor Bogumiła Zboralska-Słupińska, psycholog, nie ma wątpliwości, że tego przypadku zabójstw nie da się racjonalnie wytłumaczyć.

– Z psychologicznego punktu widzenia jedyną kwestią, do której można byłoby odnieść tę sprawę jest wiek tego człowieka. W psychologii mówi się, że każdy człowiek przechodzi przez okres niepokojów dorastania, kiedy to trudno jest sobie poradzić z samym sobą. Nastolatkiem mogą targać emocje od euforii po depresję. Każdy przechodzi przez ten okres i przeżywa to mniej lub bardziej – wyjaśnia prof. Zboralska-Słupińska i dodaje: – Potem następuje za to okres młodzieńczego entuzjazmu, kiedy młodzi ludzie są przekonani, że mogą przenosić góry, a świat należy do nich. Być może ten młody człowiek z jednej strony nie umiał sobie poradzić z własnymi emocjami, a z drugiej był przekonany, że wszystko mu się należy i wszystko może zrobić, przez co wyłączyły mu się wszelkie hamulce i myślenie. Tylko to w jakiś sposób może tłumaczyć takie zachowanie.

Jednocześnie prof. Bogumiła Zboralska-Słupińska zwraca uwagę, że wpływ na zachowanie się dzisiejszej młodzieży może mieć także fakt, iż coraz częściej odchodzi się od wielu wartości związanych z tradycją czy życiem w społeczeństwie.

– Dziś nie mówi się już tak często o wartościach, nawet katolickich, które wynikają z naszej tradycji, takich jak przykazanie „nie zabijaj”. Młodym ludziom nie przypomina się tych podstawowych zasad. A oni próbują łamać wszelkie reguły czy zasady. Tymczasem, jeśli się o nich dużo mówi, to one nawet podświadomie zostają w głowie

– opowiada prof. Zboralska-Słupińska.

Problemem jest też fakt, że młodzież coraz częściej nie potrafi odróżnić świata wirtualnego, bądź przedstawianego w filmach od świata realnego. Co więcej, młodzi ludzie niejednokrotnie nie zdają sobie konsekwencji ze swoich czynów.

– Nastolatki niejednokrotnie nie potrafią odróżnić świata wirtualnego od rzeczywistości. Chłopcy od zawsze bawili się w wojnę. Jednak w przeszłości robili to na podwórku, gdzie np. dźgali się patykami itp. Oni mogli poczuć realny ból od dźgnięcia patykiem. Mieli pozdzieraną czy poobijaną skórę. A teraz tego nie ma. Dzieci nie wiedzą, że czasem nawet zwykłe popchnięcie kogoś może doprowadzić do śmierci, jeśli ta osoba nieszczęśliwie uderzy głową – mówi prof. Bogumiła Zboralska-Słupińska.

Zbrodni w rodzinie nie brakuje

Zbrodnie w rodzinie są prawdopodobnie jednymi z najbardziej tragicznych przypadków morderstw. Jednak takich spraw niestety nie brakuje. Tylko w ciągu ostatnich kilku lat w Wielkopolsce było kilka przypadków zabójstw w rodzinie.

W grudniu 2019 roku zapadł wyrok wobec Zbigniewa P., który był oskarżony o zabójstwo swojego 14-letniego pasierba. Mężczyzna przyznał się do winy, a jego proces trwał zaledwie dwa miesiące.

Arkadiusz N. w lipcu 2016 r. na poznańskim Łazarzu zabił swoją matkę, jej znajomą, a następnie próbował zamordować swojego brata i bratanka
Robert Woźniak Zygmunt P. oskarżony o zabójstwo 14-letniego pasierba w Gogolewie, przyznał się do zarzutów.

– Zbigniew P. został skazany na 25 lat pozbawienia wolności, 10 lat pozbawienia praw publicznych i musi zapłacić matce chłopca 100 tys. zł zadośćuczynienia

– informowała Katarzyna Błaszczak z biura prasowego poznańskiego Sądu Okręgowego.

Do wstrząsającej zbrodni doszło w listopadzie 2018 roku w Gogolewie (powiat gostyński). Zwłoki 14-letniego Mikołaja znalazła jego matka. Szybko okazało się, że zbrodnię popełnił jego ojczym Zbigniew P., który krótko po zdarzeniu miał przez telefon poinformować swoją pracodawczynię, że zrobił coś bardzo złego, za co grozi mu długoletnie więzienie. Chociaż mężczyzna wyjechał z Gogolewa, został zatrzymany dzień po zabójstwie w miejscowości Brzezie. Kiedy spacerował po ulicy, został zauważony przez jednego z policjantów, który następnie go zatrzymał. Śledczy podejrzewali jednak, że jednym z motywów mógł być konflikt rodzinny. Matka zamordowanego Mikołaja, zeznała bowiem, że relacje między nią i mężem od około 2 lat były złe.

Czytaj więcej: Zabójstwo w Gogolewie: Rozpoczął się proces o zabójstwo 14-latka. Oskarżony ojczym przyznał się do winy

Zginęła dwulatka. Do jej śmierci przyczynił się ojciec

Do innej wstrząsającej sprawy doszło marcu 2017 roku w Pile, kiedy to zginęła dwuletnia Lilianna. W sprawie oskarżeni zostali jej rodzice Szymon i Andżelika B. Dziewczynka była córką Angeliki z innego związku.

Według śledczych Szymon B. miał chwycić Liliannę za rękę, a następnie popchnąć. Dziewczynka miała uderzyć głową w futrynę i o podłogę. Następnie para, mimo że zabrała córkę do lekarzy, miała przed nimi ukrywać, że dziewczynka uderzyła się wcześniej w głowę. Prawda o urazie głowy wyszła na jaw dopiero w szpitalu, gdy stan dziewczynki był już bardzo ciężki i zrobiono jej dokładne badania głowy. Mimo wysiłków lekarzy dwulatka zmarła.

Początkowo Szymon B. i jego żona Angelika B. zostali oskarżeni przez prokuraturę o zabójstwo dwuletniej Lilianny. Dość szybko sąd poinformował o możliwości zmiany kwalifikacji czynu w stosunku do Angeliki B. na nieudzielenie pomocy zamiast zabójstwa. W grudniu 2018 roku poznański Sąd Okręgowy wydał wyrok. Szymon B. ostatecznie nie został uznany winnym zabójstwa córki. Poznański sąd zdecydował, że mężczyzna jest winny znęcania się nad swoimi dziećmi. Ponadto sąd nie miał wątpliwości, że Szymon B. wykręcił rękę swojej córki, popchnął ją, co spowodowało uderzenie dwulatki głową w futrynę i podłogę oraz jej późniejszy zgon.

Mężczyzna został także uznany winnym podania amfetaminy swojej żonie i łącznie skazano go na 12 lat i 2 miesiące więzienia. Z kolei Angelika B. została uznana winna tego, że nieumyślnie przyczyniła się do śmierci swojej córki, za co skazano ją na dwa lata więzienia. Wyrok ten został prawomocnie podtrzymany przez poznański Sąd Apelacyjny we wrześniu 2019 roku.

Czytaj więcej: Zapadł wyrok za śmierć 2-letniej Lilianny z Piły. Rodzice dziewczynki trafią do więzienia

Arkadiusz N. w lipcu 2016 r. na poznańskim Łazarzu zabił swoją matkę, jej znajomą, a następnie próbował zamordować swojego brata i bratanka
Paweł F. Matysiak Angelika B. została uznana winna tego, że nieumyślnie przyczyniła się do śmierci swojej córki, za co skazano ją na dwa lata więzienia

Zabił matkę. Chciał też zabić brata i bratanka

W marcu 2018 roku zapadł prawomocny wyrok wobec Arkadiusza N. Mężczyzna w lipcu 2016 roku zabił swoją matkę, jej znajomą, a następnie próbował zamordować swojego brata i bratanka. Zbrodnia miała podłoże finansowe. W 2008 roku Arkadiusz N. otrzymał od swojej matki w ramach darowizny mieszkanie. Jedynym warunkiem było to, by jego matka mogła w nim mieszkać do końca życia, na co mężczyzna się zgodził.

Od tego momentu między nimi zaczęło dochodzić jednak do konfliktów. Sam Arkadiusz N. był nawet oskarżany o znęcanie się nad matką. Z tego powodu jego matka miała dążyć do cofnięcia umowy darowizny i odebrania mieszkania synowi, co z kolei zabolało samego Arkadiusza N.

– Mimo dużego doświadczenia, sąd jeszcze nie spotkał się z tego typu sprawą, w której dochodzi do podwójnego zabójstwa, w tym własnej matki oraz podwójnego usiłowania zabójstwa

– uzasadniał wyrok sędzia Krzysztof Lewandowski.

Czytaj więcej: Podwójne zabójstwo na Łazarzu. Arkadiusz N. zamordował matkę i jej znajomą. Został skazany na dożywocie

Pobił i wrzucił matkę do studni

Do zabójstwa matki przez syna doszło także w marcu 2017 roku w Złotnikach. Kilka dni wcześniej Wojciech P. wyszedł z więzienia po odbyciu innej kary. W przeszłości był już wielokrotnie karany m.in. za kradzieże, wtargnięcia na posesje, znieważenie policjantów, a nawet znęcanie się nad swoją matką. Mimo tego, kobieta znowu chciała pomóc swojemu synowi i przyjęła go do swojego mieszkania.

Arkadiusz N. w lipcu 2016 r. na poznańskim Łazarzu zabił swoją matkę, jej znajomą, a następnie próbował zamordować swojego brata i bratanka
Adrian Wykrota W Złotnikach Wojciech P. pobił swoją matkę i wrzucił ją do studni.

Czytaj też: Zabójstwo w Złotnikach: Pobił swoją matkę i wrzucił ją do studni. Wojciech P. został skazany na dożywocie

W nocy z 18 na 19 marca 2017 roku między Wojciechem P. a jego matką doszło do kłótni. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Zaczął szarpać i bić swoją matkę. W pewnym momencie zaciągnął ją do przydomowej studni i wrzucił do środka. Późniejsze badania wykazały, że w momencie wrzucenia do studni kobieta jeszcze żyła. W kwietniu 2018 roku Wojciech P. został prawomocnie skazany na dożywocie.

Chcieli zabić swoją 10-letnią córkę i siostrę

Do tragicznych wydarzeń doszło też w styczniu 2018 roku w Rawiczu. Wtedy to 50-letnia Małgorzata G. oraz jej 27-letni syn Tomasz G. usiłowali zabić swoją 10-letnią córkę i siostrę Olgę. Tłem tych wydarzeń był konflikt z ich sąsiadką 47-letnią Katarzyną Ch., która twierdziła, że jej syn trafił do więzienia z powodu donosu jednego z synów Małgorzaty G.

47-latka miała szantażować rodzinę G., domagając się od niej pieniędzy. Jak twierdzi Małgorzata G., w przeciwnym razie miała porwać Olgę i wywieźć ją do domu publicznego w Niemczech. Łącznie rodzina G., dzięki zaciąganym kredytom, miała przekazać swojej sąsiadce ponad 160 tys. zł.

W końcu, po kolejnej z odwiedzin i gróźb Katarzyny Ch., rodzina postanowiła, że najlepszym rozwiązaniem będzie zabójstwo 10-letniej Olgi oraz popełnienie samobójstwa. Do tego jednak ostatecznie nie doszło. Bezskuteczne okazały się próby zabójstwa z wykorzystaniem gazu oraz duszenie dziewczynki. Samobójstwa ostatecznie nie popełniła także Małgorzata i Tomasz G., którzy pierwotnie chcieli rzucić się pod ciężarówkę. Zamiast tego prokuratura oskarżyła ich o usiłowanie zabójstwa Olgi. Proces w tej sprawie wciąż trwa w poznańskim Sądzie Okręgowym.

Czytaj więcej: Próbowała zabić córkę, bo bała się, że sąsiadka wywiezie ją do "burdelu"? Psychiatrzy ponownie zbadają 50-latkę z Rawicza

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.