W tym roku więcej Polaków kupiło prywatne ubezpieczenie medyczne. Eksperci: to efekt pandemii
Z powodu pandemii dostęp do publicznej służby zdrowia jest nadal ograniczony, wiele osób korzysta z prywatnego leczenia. W tym roku więcej osób kupiło prywatne ubezpieczenie zdrowotne. Polacy, choć są bardziej skłonni do zaciskania pasa, to jednak na zdrowiu nie zamierzają oszczędzać.
Odkąd wybuchła pandemia koronawirusa, kontakt bezpośredni z lekarzami rodzinnymi jest ograniczony. W prywatnych przychodniach, tuż po ogłoszeniu społecznej kwarantanny, około 80 proc. konsultacji odbywało się przez telefon. Obecnie jest to 30 – 40 proc. W sektorze publicznym podstawowa opieka zdrowotna nadal oparta jest niemal wyłącznie na teleporadach. Z tego względu wiele osób woli korzystać z prywatnego leczenia.
- Bo nie trzeba czekać, i to czasem po kilkadziesiąt minut, na połączenie z przychodnią, żeby tylko zapisać się na teleporadę. Niektórzy są skłonni wydać to 100 – 150 zł i mieć pewność, że lekarz ich przyjmie. Ale w tym sektorze nie zawsze jest tak różowo. Prywatne przychodnie borykają się z brakami kadrowymi i czasem po prostu nie mają lekarza jakiejś specjalizacji albo kierują na wizytę z nim do innego miasta, w której działa filia danej firmy. Poza tym, ceny prywatnych usług systematycznie idą w górę – twierdzi Zbigniew Bujanowski, ekspert ds. rynku medycznego.
W ub. roku przeciętny czas oczekiwania na gwarantowane świadczenia zdrowotne wyniósł 3,8 miesiąca (według badań Fundacji Watch Health Care). Najdłużej czekało się wizytę do endokrynologa - średnio 11,6 miesiąca.
W tym roku, choć rzetelnych statystyk jeszcze nie ma, może być gorzej. Choć, jak przyznają lekarze, liczby mogę nie odzwierciedlać skali problemu, bo czas od ogłoszenia pandemii jest specyficzny. Polacy generalnie ograniczyli korzystanie z usług medycznych. Dzwonią do przychodni (prywatnych i publicznych), gdy już naprawdę muszą.
Niemniej jednak, z badań GUS dowiadujemy się, że pacjenci przenoszą się do prywatnych klinik, zrażeni odległym terminem wizyty w ramach NFZ. Na zbyt długie kolejki do specjalistów i na planowe zabiegi wskazało blisko dwie trzecie gospodarstw domowych korzystających obecnie z prywatnych usług medycznych (61,7 proc.).
Natomiast 18,5 proc. powiedziało, że woli prywatnych lekarzy, bo są oni lepszymi fachowcami. Szacuje się, że na prywatne leczenie, leki i suplementy Polacy wydają rocznie około 50 mld zł.
Już wiadomo, że w tym roku więcej osób korzysta z prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Polska Izba Ubezpieczeń podała, że w pierwszym półroczu 2020 r. Polacy wydali pół miliarda złotych na prywatne ubezpieczenia zdrowotne. Polisy posiada ponad 3 mln Polaków, czyli o 13,1 proc. więcej niż rok wcześniej. Około drugie tyle Polaków chodzi do prywatnych gabinetów w ramach abonamentów opłacanych przez pracodawców lub samodzielnie przez nich. Do tego trzeba doliczyć osoby, które płacą za pojedyncze wizyty, poza pakietami.
Na wzrost zainteresowania prywatnymi ubezpieczeniami, według PIU, wpłynęła epidemia. Polacy decydowali się na dodatkową ochronę i otwierali sobie dostęp do prywatnych specjalistów w obawie przed możliwą niewydolnością publicznej służby zdrowia. Choć w ostatnich miesiącach byli bardziej skłonni do zaciskania pasa i rezygnacji z nieplanowanych wydatków, to – jak mówią eksperci - nie dotyczyło to ochrony zdrowia.
- Zainteresowanie tymi polisami zdecydowanie wzrosło, zwłaszcza w początkowym okresie lockdownu, ponieważ ludzie przykładali większą wagę do swojego stanu zdrowia. Trend ten zaobserwowaliśmy zarówno w ubezpieczeniach indywidualnych, jak i grupowych. Podczas pandemii wzrosło znaczenie polisy zdrowotnej również jako benefitu pracowniczego. Wielu pracodawców zdecydowało się na jej zakup dla pracowników. Obserwujemy także, tak samo jak lekarze z placówek publicznych, niekorzystny trend. Mnóstwo osób zrezygnowało z badań profilaktycznych i nadal odkłada je na później. W efekcie maleje szansa na wczesne zdiagnozowanie potencjalnej poważnej choroby – twierdzi Dorota Fal, doradca zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Eksperci uważają też, że świadczenia zdrowotne z powodu inflacji mogą jeszcze bardziej podrożeć. W związku z tym prywatne ubezpieczenia, wśród zrażonych do publicznej służby zdrowia, mogą zyskać na znaczeniu.
- Wydaje się, że finansowanie opieki zdrowotnej z własnej kieszeni, bez ubezpieczenia, będzie jeszcze mniej opłacalne – dodaje Dorota Fal.
Z analiz Polskiej Izby Ubezpieczeń dowiadujemy się też, że firmy proponujące prywatne ubezpieczenia błyskawicznie zareagowały na wzrost popytu na ich usługi. Przeszli na obsługę klientów online i rozszerzyli zakres usług telemedycznych – np. niektóre firmy zaczęły oferować pomoc psychologiczną z myślą o osobach, które źle radzą sobie z kryzysem wywołanym pandemią. Z badania satysfakcji wśród pacjentów, które przeprowadziła firma LUX MED wynika, że 74 proc. pacjentów zadeklarowało chęć korzystania z telemedycyny nawet po zakończeniu epidemii.
- Telemedycyna z pewnością jest dziedziną, która ma ogromne perspektywy. Powinna i będzie się rozwijać. Dla wielu osób taka forma jest wygodniejsza i tańsza. Tyle tylko, że telemedycyna w dłuższym czasie nie może całkowicie zastąpić leczenie w Polsce i być jedyną dostępną formą pierwszego kontaktu z lekarzami – uważa Zbigniew Bujanowski, ekspert ds. rynku medycznego.