W wojsku mieli przywileje - historia Waldemara Szpiegi
Waldemar Szpiega grę w piłkę nożną rozpoczął w pińczowskiej Nidzie. Najwięcej czasu spędził w Koronie Kielce, w której grał w drugiej i trzeciej lidze. Obecnie jest trenerem Neptuna Końskie
Waldemar Szpiega uprawiał sport od najmłodszych lat. Próbował swoich sił w różnych dyscyplinach. Ostatecznie zdecydował się na grę w piłką nożną.
- Byłem bardzo aktywnym dzieckiem. Już w szkole podstawowej brałem udział we wszystkich możliwych zawodach, nie tylko w piłkę nożną, ale także, piłkę ręczną, siatkówkę, koszykówkę, czy biegach przełajowych. Zdecydowałem się na piłkę nożną. Zaczynałem treningi w Nidzie Pińczów. Moim pierwszym szkoleniowcem był Bogusław Boduszek. Udział w zajęciach nie był dla mnie prostą sprawą, ponieważ na każdy mecz i trening musiałem pokonać cztery kilometry z Zakrzowa, czyli mojej rodzinnej miejscowości. Po roku treningów trafiłem do pierwszej drużyny, w której grałem nieprzerwanie przez trzy lata - wspomina Waldemar Szpiega.
W wojskowych barwach pieli się w górę
W 1985 roku Waldemar Szpiega otrzymał powołanie do zasadniczej służby wojskowej. Przeniósł się wtedy z pińczowskiego zespołu do wojskowej drużyny Stadion Kielce. Grał w niej do 1987 roku. - Początkowo otrzymałem bilet aż do Stargardu Szczecińskiego, ale działacze Korony interweniowali i ostatecznie zostałem w Kielcach. Trenerem Stadionu był major Zygmunt Sznepka, jego asystentem Mariusz Słabiak, który do tej pory szkoli młodych graczy w Koronie. Zaczęliśmy od klasy A. Później, co roku zdobywaliśmy kolejne awanse aż do trzeciej ligi. Mieliśmy mocną drużynę. Oprócz mnie, grali w niej między innymi Andrzej Fendrych, Irek Strzębski i Arek Ślusarczyk. Byli to zawodnicy związani z kieleckim futbolem. Trenowaliśmy dwa razy dziennie. W okresie przygotowawczym otrzymywaliśmy wyżywienie w „Kasynie”, a nie jak inni żołnierze w jednostce. Dodatkowo za wygrane mecze mogliśmy wychodzić na spotkania Korony oraz otrzymywaliśmy przepustki. Gra w piłkę nożną nie zwalniała z naszych wojskowych obowiązków. Uczestniczyliśmy we wszystkich ćwiczeniach oraz wartach. W sumie służyłem 720 dni, które wspominam bardzo miło - mówił były gracz kieleckiej drużyny.
Ze Stadionu trafił do Korony
Grając w Stadionie Szpiega cały czas był zawodnikiem pińczowskiej Nidy. Po zakończeniu służby z klubu z Pińczowa wykupiła go Korona. - Do drugoligowej wówczas Korony ściągał mnie trener Antoni Hermanowicz. Na początku nie było mi łatwo przebić się do podstawowego składu. W drużynie grali bardzo dobrzy piłkarze, jak Sławek Adamus, Leszek Wójcik, Tomek Tokarczyk, czy Sławek Wojtasiński. Niezapomnianymi meczami dla mnie, były starcia derbowe z Bronią Radom, czy Błękitnymi Kielce. Pamiętam doskonale zwycięstwo z Błękitnymi 2:0. To były wspaniałe czasy. Mieliśmy ambitny zespół, który nawet przegrywając, zawsze walczył do końca - opowiadał Waldemar Szpiega.
- Mieliśmy zespół, który trzymał się razem zarówno na boisku, jak i poza nim. Najweselszymi w naszym gronie byli Andrzej Fendrych i Robert Bąk. Pierwszy z nich nawet w trudnych momentach potrafił opowiedzieć kawał, który rozładował ciężką atmosferę - mówił były piłkarz Korony.
Mógł zagrać w ekstraklasie
W 1992 roku Waldemar Szpiega przebywał na testach w pierwszoligowym wówczas ŁKS Łódź. Z łódzkim zespołem rozegrał kilka sparingów. Ostatecznie nie zasilił szeregów tej drużyny. - Po dobrej grze w drugiej lidze zostałem wybrany najlepszym prawym obrońcą sezonu. Otrzymałem propozycję testów w łódzkim klubie. Mimo, że zaprezentowałem się dobrze, to nie przeszedłem do ŁKS. Trafiłem na zły okres, bo do klubu z Korei Południowej wrócił doświadczony Witold Bendkowski (grał w Yukong Elephants). Ponadto na mojej pozycji występował także Marek Chojnacki - powiedział Szpiega.
Trafił do obozu rywala
Po sześciu latach występów w Koronie, Waldemar Szpiega w 1993 roku trafił do lokalnego rywala, czyli Błękitnych. - Po spadku Korony do trzeciej ligi, otrzymałem propozycję od trenera Janusza Batugowskiego, aby zmienić klub na Błękitnych. Bez zastanowienia przyjąłem ją. Przez pół roku nie miałem spokoju z kibicami, którzy cały czas wypominali mi mój poprzedni klub. Z czasem dzięki mojej dobrej grze zaakceptowali mnie. W tym klubie występowałem przez trzy lata. Mierzyliśmy się z takimi potęgami, jak Stomil Olsztyn, czy Petrochemia Płock. Wśród takich klubów czuliśmy się, jak kopciuszek. Różnicy nie było widać na boisku. Mieliśmy drużynę składającą się z doświadczonych jak i młodych zawodników. Grali wtedy między innymi Mariusz Ludwinek, Damian Gil, Sławek Adamus, Krzysiek Stocki, Michał Roter, czy Marek Graba. Pamiętam doskonale konfrontację ze Stomilem. Jego prezesi przylecieli do Kielc prywatnym helikopterem. Byli pewni zwycięstwa. Boisko szybko zweryfikowało kto był lepszy. Wygraliśmy 2:0, a włodarze klubu szybciej odlatywali, niż lądowali. Cały czas plasowaliśmy się w czołowej czwórce. Prezesem klubu był Mirosław Malinowski, obecnie prezes Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej. Pamiętam sytuację, jak utrzymywaliśmy się na pozycji lidera i mieliśmy szansę na awans do pierwszej ligi (obecnie ekstraklasa). Włodarze klubu rozmawiali z przedstawicielami miasta o naszej przyszłości. Niestety nie otrzymaliśmy wsparcia i awans nie doszedł do skutku - opowiada Szpiega.
Po okresie spędzonym w Błękitnych, Szpiega powrócił do swojego macierzystego klubu. Z noszącą wówczas nazwę Doliną Nida-Gips wywalczył awans do trzeciej ligi. Później trafił on do Wiernej Małogoszcz. Końcówkę piłkarskiej kariery Szpiega spędził pod wodzą Janusza Cieślaka w Orlętach Kielce, a później w Orliczu Suchedniów.
Specjalista od awansów
Waldemar Szpiega od 21 lat pracuje jako przedstawiciel handlowy w kieleckiej firmie. W związku z tym codziennie pokonuje kilkadziesiąt kilometrów. Mimo takiego trybu życia wciąż znajduje czas na piłkę nożną.
Po zakończeniu zawodniczej kariery Szpiega zaczął szkolić innych. Jego pierwszym klubem był Zenit Chmielnik, w którym przez pół roku prowadził zespół juniorów starszych. Później trafił do MKS Stąporków. Okres pracy w tym klubie był dla niego owocny. Obejmując MKS miał on problem z utrzymaniem się w klasie A. Pod wodzą Szpiegi drużyna w ciągu trzech lat od A-klasy dotarła aż do trzeciej ligi.
Awanse z drużyną ze Stąporkowa nie były jedynymi, które, jako trener wywalczył Waldemar Szpiega. Do trzeciej ligi wprowadził on także Partyzanta Radoszyce.
Całe życie w podróży
Syn Waldemara Szpiegi - Kamil, próbował swoich sił w piłce nożnej. Trenował w Koronie Kielce. Jego szkoleniowcem był Marek Mierzwa. Ostatecznie nie wybrał sportowej drogi.