W zapomnianych miejscach. Kim są eksploratorzy? [INTERAKTYWNA MAPA, WIDEO]
Urban Exploration - czyli rodzaj turstyki polegający na zwiedzaniu starych i opuszczonych budynków. Normalni ludzie przechodzą obok takich obiektów obojętnie. Władze miast czy gmin czasem się ich wręcz wstydzą. Dla eksploratorów, takie opuszczone budynki są po prostu piękne. Również w województwie śląskim nie brakuje obiektów, którymi są zainteresowani.
Dla Amelii z Tarnowskich Gór (nazwisko do wiadomości redakcji) przygoda ze zwiedzaniem starych budynków zaczęła się w Kaletach. – Mam kuzynkę w tym mieście i często ją odwiedzam. Właśnie tam znajdują się ruiny Zakładów Celulozowo - Papierniczych. Pewnego dnia kuzynka zaproponowała, żeby sobie zobaczyć ten zakład z bliska. Długo się nie zastanawiałam - opowiada z uśmiechem - Zaczęło się od tamtego zwiedzania. Nie miałyśmy wtedy żadnego zabezpieczenia, na co dziś już sobie nie pozwolę - zaznacza.
Zupełnie gdzie indziej przygodę z eksplorowaniem rozpoczął Dominik z Nakła Śląskiego. Jak sam wspomina z uśmiechem, zaczęło się... przed telewizorem.
– To był 26 kwietnia 2010 r., czyli rocznica katastrofy elektrowni atomowej w Czarnobylu. Właśnie wtedy oglądałem film na ten temat. Najbardziej zaciekawił mnie fragment dotyczący miasta Prypeć, czyli miasta, które zostało opuszczone po katastrofie. Bardzo zapragnąłem je zobaczyć. Można nawet powiedzieć, że po zobaczeniu programu, stałem się innym człowiekiem - opowiada. Tego samego dnia, w internecie znalazł biuro podróży z Krakowa, które organizowało wycieczki do „Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia”. Pojechał tam we wrześniu 2010 roku. Od tego czasu zwiedził około 40 różnych opuszczonych budynków. Większość z nich znajduje się w woj. śląskim, choć zdarzają się również wypady np. do woj. małopolskiego.
Trzymać się ustalonych zasad
Najważniejsze prawo, którego trzymają się eksploratorzy brzmi: Na miejscu nie zostawiamy niczego poza swoimi odciskami butów i nie zabieramy niczego poza zdjęciami”. Sam zaznaczają, że wchodzą tylko do takich budynków, które nie są zabezpieczone kłódkami czy deskami. Nie otwierają na siłę zamkniętych drzwi, nie wybijają szyb. Do tego, zawsze wcześniej starają się uzyskać zgodę właściciela lub zarządcy budynku, na wejście do środka. Nie zawsze się to jednak udaje. Czasem dlatego, że właściciela po prostu nie da się odnaleźć.
– Kilka lat temu, mój znajomy z Bielska-Białej dostał grzywnę za wejście do obiektu, objętego zakazem. Mnie osobiście zdarzyło się tylko, że właściciel grzecznie poprosił o opuszczenie budynku - opowiada Dominik – To są wyjątki, które wynikają przede wszystkim z niewiedzy ludzi na temat tego, co tak naprawdę robimy. Owszem, czasem świadomie nie zauważamy tabliczek ostrzegawczych lub zakazów wstępu. Ale w żaden sposób nie niszczymy obiektów, do których wchodzimy, ani nie zabieramy przedmiotów, które się tam znajdują - zaznacza.
Co właściwie eksploratorzy widzą w starych budynkach? Sami niejednoznacznie odpowiadają na to pytanie.
– Jedni podziwiają obrazy, inni krajobrazy, a my widzimy coś niesamowitego w opuszczonych domach. Liczy się też adrenalina bo budynek jest tym ciekawszy, im większa jest możliwość, że coś spadnie na głowę - mówi z uśmiechem Amelia. Zaznaczają jednak, że do wypadków dochodzi bardzo rzadko. Czasem do eksploratorów dochodzą informacje, że ktoś zginął podczas zwiedzania budynku. Zazwyczaj chodzi jednak o zdarzenia, które miały miejsce poza Polską.
– Mam tylko jedną znajomą, która doznała urazu podczas eksplorowania. Zwiedzała ze znajomymi starą chatę pod Warszawą. Zajrzały też do piwnicy, która była zamykana klapą w podłodze. Po wyjściu, zapomniały ją zamknąć i moja koleżanka wpadła do środka - mówi Amelia.
Trudno mówić o zasadach BHP podczas eksplorowania. Jak mawiają pasjonaci, trzeba po prostu mieć głowę na karku i zwiedzać wraz ze znajomymi. – Do mojego ekwipunku zaliczają się kask, latarka i aparat - mówi Dominik.
Amelia i Dominik zwiedzili po około 40 budynków. Działają w nieformalnej grupie znajomych eksploratorów. Odwiedzili już stare fabryki, szpitale lub dworce. Do wielu tych miejsc odczuwają sentyment, jednak trudno wybrać ten „najlepszy”. – Pierwszy budynek, po którym chodziłam, to papiernia w Kaletach. Z tego powodu mam do niego pewien sentyment. Obiektywnie trzeba go jednak zaliczyć do najatrakcyjniejszych dla eksploratorów miejsc w województwie śląskim - twierdzi Amelia. – Z każdego budynku mamy jakieś wyjątkowe wspomnienia. Do dziś pamiętam na przykład, że duże ogromne wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia rentgenowskie. Trafiliśmy na nie w opuszczonym szpitalu w Zabrzu. Pochodziły z lat 70. - opowiada Dominik.
Eksploratorzy generalnie nie lubią rozgłosu. Kiedy jednak mogą, starają się zwracać uwagę innych na stare budynki.
– Ze starymi budynkami można zrobić dwie rzeczy: albo wyremontować albo zostawić w spokoju. Najgorszym rozwiązaniem jest wyburzenie - mówi na koniec Dominik.