W Zielonej Górze Stelmet przekroczył setkę
Po tygodniowej przerwie spowodowanej finałowym turniejem Pucharu Polski zespoły ekstraklasy wróciły do rozgrywek. Stelmet BC bez większego trudu pokonał Siarkę Tarnobrzeg.
Był to mecz z gatunku tych, które ,,muszą się odbyć”. Siarka wygrała dotąd cztery spotkania, z czego trzy w pierwszych czterech kolejkach. Od 12 pojedynków nie potrafiła pokonać rywala. Ma problemy kadrowe. Ściągnięty do klubu najlepszy strzelec z ubiegłego sezonu, Josh Miller pojawił się ze sporą nadwagą. Miał się z tym uporać. Nie dał rady, więc mu podziękowano. Do tego Amerykanin Gary Bell jest świeżo po kontuzji, więc trener Zbigniew Pyszniak niezbyt mógł na niego liczyć. Czy biorąc to wszystko pod uwagę goście mogli liczyć na dobry wynik w Zielonej Górze? Chyba nie, a jeżeli tak, to tylko w przypadku jakiejś dramatycznej obniżki formy gospodarzy w tym spotkaniu.
Do niczego takiego nie doszło. Goście walczyli bardzo dzielnie. W pierwszych minutach gospodarze niezbyt mogli sobie poardzić z amerykańskim centrem Siarki, Zachem Robbinsem. Dzięki niemu goście walczyli jak równy z równym. W 5 min było 12:11 dla Stelmetu BC, a aż dziewieć punktów z tych 11 zdobył Zach. Trener Saso Filipovski co chwilę zmieniał zawodników, którzy mieli za zadanie zająć się Amerykaninem. Pomogło. W końcówce kwarty gospodarze uzyskali przewagę, odskoczyli na odległość 10 punktów. Spodziewano się, że w drugiej połowie Stelmet szybko ucieknie na jeszcze większą odległość i będzie spokojnie kontrolować to spotkanie. Jednak, jak powiedział po meczu trener Filipovski, zielonogórzanie uznali, że jest już po meczu. Zwolnili, zaczęli popełniać błędy, nie trafali. Goście, jakby w końcówce pierwszej kwarty już pogodzeni z losem, zobaczyli, że z tak grającym Stelmetem można powalczyć . Stąd ku zdumieniu kibiców zaczęli gonić. Po kilku minutach jeden ze słabszych zespołów naszej ligi potrafił w hali mistrza wyjść na prowadzenie! Stało się to po rzucie Jakuba Zalewskiego w 17 min. Siarka wygrywała wówczas 40:38. Na szczęście zaraz Łukasz Koszarek trafł za trzy i na przerwę zespoły schodziły przy pięciopunktowym prowadzeniu Stelmetu.
Ostre musiały być rozmowy w zielonogórskiej szatni skoro gospodarze od pierwszej minuty zaczęli grać jak na mistrza przystało. Mocna obrona, skuteczność, szybkość w ataku. Wszystko to sprawiło, że ambitni goście ,,pękli” po kilku minutach. Już w 24 min po dwóch trafieniach Mateusza Ponitki wygrywaliśmy 61:48. Tak więc początek tej kwarty dał wynik 11:3. To był dopiero początek. Nasi szli jak burza, a goście nie byli w stanie ich zatrzymać. Kiedy zespoły schodziły na przerwę przed czwartą kwartą, Stelmet BC prowadził już 80:54. Nie miał nawet znaczenia fakt, że zarówno Ponitka i Koszarek od kilku minut mieli po cztery przewinienia na koncie.
Zielonogórzanie grali więc spokojnie i na luzie. Nie starali się już śrubować wyniku. Siarka walczyła b ardzo ambitnie by porażka nie wyglądała aż tak strasznie. W ostatnich minutach kibice dopingowali swoich ulubieńców o to by w tym meczu ,,pękła” setka. Ale jak się bardzo chce, to czasem nie wychodzi. Kilka piłek ,,wykręciło” się z kosza, zmarnowaliśmy też kilka doskonałych sytuacji. Kiedy do końca pozostawało 15 sekund, a wynik brzmiał 90:78 zielonogórzanie zastosowali pomysł na odebranie rywalom piłki, kiedy rezultat jest ,,na styk”. Sfaulowali Mfona Udofię. Amerykanin wykonał osobiste, ale mieliśmy piłkę i Dee Bost trójką sprawił że przekroczyliśmy upragnioną setkę.
Stelmet BC Zielona Góra - Siarka Tarnobrzeg 101:78 (31:21, 19:24, 30:9, 21:24)
Stelmet BC: Borovnjak 19, Mat. Ponitka 16, Koszarek 12 (2), Moldoveanu 10 (2), Zamojski 5 (1) oraz Hrycaniuk 16, Gruszecki 12 (2), Djurisić 6, Bost 5, Szewczyk 0.
Siarka: Udofia 18 (1), Robbins 17, Młynarski 14 (2), Wall 5, Bell 0 oraz: Zalewski i Patoka po 12 (1), Wolski, Pandura i Strzelecki po 0.
Sędziowali: Dariusz Włodkowski, Paweł Białas (obaj Wrocław) i Marcin Koralewski ( Warszawa).
Widzów: 2.700.