W życiu trzeba robić to, co płynie z serca [wideo]
"Co z tego, że zaczniesz w koronie, kiedy skończysz przy garach" - powtarza żartobliwie w wywiadach Ewa Wachowicz, która opowiada o gotowaniu, rodzinie i kolejnych zmarszczkach.
Ładna!”,„Piękna kobieta, ale sukienkę założyła bez dekoltu”, „A jaka wysoka” - takie komentarze towarzyszyły pojawieniu się Ewy Wachowicz, która niedawno spotkała się ze swoimi sympatykami w Inowrocławiu i w Bydgoszczy.
Do tej pory wsiadając do taksówki słyszy: „O, matko! Żona mi nie uwierzy, że wiozłem naszą miss!”
Nie boi się upływu lat. Nie wstydzi się wieku (45 lat). Dba o dobrą kondycję. Biega, ćwiczy. Rolki przyjechały z nią, w bagażniku auta. Kondycja jest jej potrzebna do aktywnego życia. Dwa razy w tygodniu ćwiczy z trenerem, w pozostałe dni - wybiera rower lub właśnie rolki. Medytuje, ćwiczy jogę oddechu.
- Jestem za naturalnym przechodzeniem w kolejne etapy życia - zaznacza Ewa Wachowicz.
- Nie zrobiłam sobie nic chirurgicznie. Usta mam wąskie, ale czy komuś to przeszkadza?! Zaraz będę unikatowa - jedyna, która nie ma ich jak glonojad, ale nie chcę też oceniać innych. Niech każdy robi jak uważa. Ja na każdą zmarszczę na czole sobie zapracowałam. Mam je też od uśmiechania się, co bardzo lubię.
W czasie spotkań „rozdała” milion uśmiechów. Podpisała książki, robiła selfie. Profesjonalistka w każdym calu.
Zaznacza, że każdy wiek ma cudowną wartość. Ma fantastyczne wspomnienia z młodości, ale nie chciałaby z obecną wiedzą i doświadczeniem wracać do tamtego wieku. A w młodości marzyła m.in. o: jasnych włosach. I o tym, żeby zostać baletnicą i tańczyć w balecie (marzenie o tańcu ziściło się w programie „Taniec z gwiazdami”).
Marzyła też, żeby zostać piosenkarką. Magnetofonem Grundig nagrywała piosenki z radia, rączka skakanki zastępowała mikrofon. W wieku 11 lat założyła pierwszy zeszyt z przepisami kulinarnymi. W kole gospodyń wiejskich w Klęczanach chodziła na kursy gotowania i szycia.
Wspomina, że dla jej mamy gotowanie nie było obowiązkiem, a ogromną radością. Wspólnie z ciotkami i sąsiadkami dzieliły się przepisami i wypiekami. - W liczbie przetworów nigdy mamie nie dorównam, a i tak wszyscy znajomi dziwią się, skąd mam czas, żeby je robić. Nie ma nic gorszego niż gotowanie z przymusu - podkreśla Ewa Wachowicz. - Gotowanie jest dawaniem pożywienia, a dawanie pożywienia jest życiem. Jeżeli robimy to z niechęcią, to można to zorganizować inaczej na przykład kupić gotowe.
Rodzina to jest siła!
Ewa Wachowicz podkreśla - nie tylko w programach i podczas spotkań - że rodzina jest dla niej olbrzymie znaczenie. Dzięki rodzicom, wartościom wyniesionym z domu udało jej się wszystko osiągnąć. - Przechodzę przez życie, mogąc codziennie spojrzeć na siebie w lustrze - podkreśla. O rozpadających się małżeństwach powie, że nasi rodzice też mieli problemy, ale wtedy wszystko się naprawiało, a nie wyrzucało do kosza. Tak było nie tylko ze sprzętem agd. Teraz jeśli coś szwankuje, ludzie się rozchodzą, bo są takie możliwości. Co za problem wynająć mieszkanie, przeprowadzić się do innego miasta. Pokolenie naszych rodziców żyło inaczej: praca była w jednym zakładzie, zameldowane - dożywotnie. Ludzie musieli bardziej się zgrać. No i walczyli o rodzinę.
220 koni pod maską
Studiowała technologię żywności w Krakowie. W jej planie na życie nie było konkursu piękności. Wybrała Kraków, bo studiował tam jej starszy o sześć lat brat, do którego przyjeżdżała jako nastolatka. Dorabiała opiekując się dziećmi, sprzątając mieszkania i raz klub studencki „Arka”. I tu właśnie po raz pierwszy wygrała wybory najmilszej studentki. Później została miss Akademii Rolniczej. Następne były miss Małopolski - znowu wygrała. Miss Polonia i kolejne sukcesy.
- Mieszkałyśmy w fantastycznym hotelu w Mikołajkach, co dla dziewczyny z podkrakowskiej wsi było przeżyciem - wspomina. - A główną nagrodą był sportowy samochód: 220 koni mechanicznych pod maską! Zajechać takim samochodem pod akademik, to było coś!
Dodaje, że z paroma uczestniczkami tamtego konkursu przyjaźni się do dziś, dlatego trudno mówić o niezdrowej rywalizacji podczas konkursu, który - jak zapewnia Ewa Wachowicz - w 1992 roku był wyjątkowy. Wybory Miss Świata odbywały się w RPA. Zakochała się w tym kraju, wracała do niego wielokrotnie. - To były bajkowe przeżycia, a już podczas wcześniejszego zgrupowania w Londynie obstawiłyśmy, że konkurs wygra Rosjanka, która po raz pierwszy wtedy wystartowała. Wspierałam ją, za co później podziękowała mi ze sceny. A wiecie, że w tych wyborach startowały tak piękne dziewczyny, że nawet losowanie mogło wskazać zwyciężczynię - uśmiecha się.
W świat polityki, w którym dominują mężczyźni, wchodziła jako ładna i młoda dziewczyna. Czy musiała „opędzać się” przed zalotnikami? - A jak! - uśmiecha się. - Na mnie nic nie działało, bo wtedy byłam zakochana w moim przyszłym mężu. Romanse nie są w mojej naturze. Stąd nie zdradzę intymnych tajemnic naszych polityków. A może szkoda? - uśmiecha się przewrotnie.
Do dziś regularnie co wybory pojawiają się u niej przedstawiciele różnych partii. Proponują jej miejsce na listach. - Zawsze grzecznie odmawiam.
Kuchnia jest smaczniejsza od polityki, która jest ciężkostrawna. Mogłabym nabawić się niestrawności, a po co?
Czy ktoś pamięta, by Ewa Wachowicz gościła np. na rozkładówce „Playboya?” - Propozycje były, udzieliłam im obszernego wywiadu, który został zilustrowany jednym zdjęciem. W ubraniu! - wspomina. - Namawiali mnie na inne, próbowali przekonać finansowo, ale nigdy nie robię rzeczy budzących mój wewnętrzny sprzeciw.
Premierowi się nie odmawia
Po zwycięstwie w konkursie Miss Polonia dostała w akademiku „jedynkę” z własną linią telefoniczną. To właśnie tam zadzwonił do niej premier Waldemar Pawlak z nietypową propozycją, żeby została... sekretarzem prasowym rządu.
Za pierwszym razem myślała, że nabierają ją koledzy i rzuciła słuchawką. Waldemara Pawlaka znała wcześniej, gratulował jej po konkursie i najbardziej cieszył się z tego, że Ewa Wachowicz przyznała się, iż pochodzi ze wsi.
- A co miałam powiedzieć, że z miasta? - śmieje się. - Zawsze byłam dumna z mojej wsi i z najlepszych na świecie rodziców. Choć w tamtych czasach wiejskie pochodzenia rzeczywiście degradowało człowieka do drugiej kategorii.
W 1993 roku 33-letni Waldemar Pawlak, prezes PSL-u został premierem. Po rządach solidarnościowych, wybory wygrała lewica, ale nie miała większości. Zawiązała koalicję z PSL-em. - Waldemar Pawlak jest świetnym szachistą i strategiem, przewidział, że jeśli to lewica powoła rzecznika rządu, to premier nie będzie obecny w mediach. Wymyślił, że jego sekretarzem prasowym zostanie 23-letnia Ewa Wachowicz, popularna i lubiana przez wszystkich Miss. Lech Wałęsa określił to lapidarnie: „Jak w Polsce nie może być dobrze, to niech będzie chociaż pięknie”.
Ewa Wachowicz: - To był najlepszy uniwersytet życia. Sekretarzem prasowym byłam 472 dni. Przeczytałam w tym czasie mnóstwo książek, poznałam wielu wybitnych i mądrych ludzi. To mnie bardzo rozwijało.
Dodaje, że słowa: „premierowi się nie odmawia” (tak tłumaczyła decyzję objęcia funkcji rzecznika premiera dziennikarzom) były przemyślane. No i zapewniły jej miejsce w encyklopedii. Zresztą, powtórzył je prof. Zbigniew Religa, kiedy przyjmował tekę ministra.
Piękne nogi
Mediami i show-biznesem zaraził ją Krzysztof Jasiński z krakowskiego Teatru STU. Występowała w „Spotkaniach z Balladą” (- Dawno temu, to były moje pierwsze telewizyjne wprawki - dopowiada). Świat mediów - ze swojej twórczej strony - spodobał się jej najbardziej. A Krzysztof Jasiński mówił jej: piękne nogi, ale jeszcze piękniej będą wyglądać z mikrofonem. Złapała bakcyla. Po pracy dla Waldemara Pawlaka, rozpoczęła karierę w mediach.
Pierwszym programem telewizyjnym był „Poradnik imieninowy”. Zaprosiła do niego Roberta Makłowicza, z którym wyprodukowała później program „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza”. - Uwielbiałam pracę przy ty programie, bo łączył w sobie pasje podróżowania i gotowania - wspomina. Przez 10 lat była producentem tego programu. Zwiedziła 23 kraje od Australii po Urugwaj.
Po 10 latach rozstali się z Makłowiczem. I wtedy dla telewizji Polsat, powstał program „Ewa gotuje”, do którego zresztą - od lat - namawiała ją Nina Terentiew. Kiedy się spotykały - za każdym razem Terentiew pytała: a czemu nie ty występujesz, skoro lepiej znasz się na kuchni i jesteś ładniejsza?
Zaczęli kręcić program „Ewa gotuje” w kuchni Ewy Wachowicz. I tak przez osiem lat powstało prawie 300 programów.
W góry? Bo lubię!
Marzy o Koronie Wulkanów Ziemi - zdobyciu wszystkich najwyższych szczytów wulkanicznych na każdym kontynencie. Na koncie ma już na sześć wulkanów. Dwa miesiące temu zdobyła najwyższy na świecie - Ojos del Salado w Ameryce Południowej. Został jej ostatni - Mount Sidley na Antarktydzie.
Opowiada o cudownych nauczycielach, którzy w szkole podstawowej zabierali uczniów na rajdy po Gorcach. Wchodzili na Trzy Korony, Turbacz. W szkole średniej zaczęły się wspinaczki w Tatrach, które schodziła wzdłuż i wszerz.
W dorosłym życiu powróciła do pasji górskiej. Pojawiły się finanse i możliwości do realizowania pasji chodzenia po wyższych górach na różnych kontynentach.
Na Kilimandżaro wchodziła z ekipą osiem dni. Koleżanka, z którą się wspina - Klaudia Cierniak-Kożuch, zapytała ją, czy nie ma dość pyłu wulkanicznego za paznokciami? Wtedy wyznaczyły razem cel - Koronę Wulkanów Ziemi.
Nikt w Polsce tego nie zrobił? - Będziemy pierwsze! - uśmiecha się Ewa Wachowicz.
- Wspinam się, bo lubię - opowiada.
Góry są dla mnie ważne. Pracuję w show-biznesie. Robię programy kulinarne. Wyjście w góry, cisza, zmęczenie, sen w namiocie bez Facebooka - to dla każdego możliwość spotkania się ze sobą. To też zmaganie się ze słabościami i przełamywanie ich. Są w górach miejsca, gdzie słońce cudownie wschodzi i zachodzi. I trzeba to zobaczyć.
Czy napisze książkę o podróżach? Już robi zdjęcia, fotografia to także jej pasja. Na podróżowanie wyda ostatnie pieniądze.
Co sprawia nam przyjemność?
Najbardziej jest zakochana w polskiej kuchni, która - jak zapewnia - jest mądrze ułożona. Potrawy są dostosowane do klimatu. Do tego, co w danej porze roku u nas rośnie i jest najzdrowsze.
Jest tradycjonalistką. - Kobieta i mężczyzna są różni i to trzeba szanować. - Nie jestem za tym, żeby mężczyzna mi niewieściał i przebywał w łazience dłużej niż ja, a kobieta przypominała mężczyznę. Te czasy nie są przyjaz ne ani dla mężczyzn, ani dla kobiet - dodaje.
Czy w programie nie miała nigdy ochoty zabrać głosu na tematy społecznie ważne? Zaznacza, że szanuje widza, który ma najróżniejsze poglądy, dlatego nie chce polityki w kuchni. Ludzie mają przy jej programie odpocząć od polityki. - Co nie znaczy, że los Polski nie jest mi bliski. Polskę kocham - deklaruje.
Robi to, co lubi i kocha, co uruchamia prawdziwe emocje, to jej przepis na życiowy sukces. - W życiu trzeba robić to, co sprawia nam przyjemność, co płynie z serca - podkreśla Ewa Wachowicz.