Wakacje w wagonie? A tak! Nie do modnego hotelu, nie na malowniczy kemping, ani nawet pod namioty, ale jak na kolejarza przystało, tata na wakacje zabierał nas do... pociągu.
Wakacje w wagonie: koniec lat 80., kuszetka zamiast pokoju, cztery łóżka, dość wąski aneks kuchenny, sanitariaty. Prawie jak ośrodek wczasowy, tyle że na kółkach, mknący po torach z Gdańska na Hel i z powrotem. Bo wagonowe wakacje cały urok miały w tym, że rano mogłeś spacerować gdańską starówką, po południu zwiedzić ORP „Błyskawicę” (zakotwiczony w Gdyni), a wieczorem zanurzyć stopy w zimnym Bałtyku na Półwyspie Helskim. Dla rodziców wakacje w wagonie miały jeszcze jedną zaletę, umożliwiały spędzenie urlopu za symboliczne pieniądze.
Dla mnie jako dziecka już sama podróż była wydarzeniem. Jechaliśmy specjalnym, zaplombowanym pociągiem poza rozkładem, do którego tylko doczepiano kolejne wagony z wczasowiczami. Podróż z Katowic na Pomorze trwała całą noc, ale nikt nie narzekał, bo prawie każdy miał swoje wygodne łóżko (ja jako najmłodsza w rodzinie spałam z mamą). Za to nazajutrz widok z okien był niesamowity - morze tak po prawej, jak i po lewej stronie pociągu. Dla mnie tym bardziej niezapomniany, bo widziany pierwszy raz w życiu.
Moje pierwsze zapamiętane wczasy w wagonie były na Helu. Pociąg przemykał obok sznura wagonów, które stały na bocznicy, i zatrzymywał się nieopodal. Wagony wczasowe do dziś kojarzą mi się jako dość wygodne, choć rzecz jasna nie sposób ich porównać do dzisiejszych wczasowych wygód. Ale są i tacy, którym utkwiły w pamięci, że wakacje w wagonie to przeciekające dachy, wilgoć w przedziałach i przemoczone do suchej nitki ubrania.
Ośrodki z odpowiednio zaadaptowanymi wagonami kolejowymi znajdowały się zarówno nad morzem (m.in. Mielno, Darłówek, Ustka), w Małopolsce (Zakopane i Nowy Targ), na Mazurach (Ośrodek Wczasów Wagonowych Ruciane-Nida), jak i na Dolnym Śląsku (Szczawno-Zdrój). Powstawały pod koniec lat 40. i w 50. Były specjalnie budowane na ostojach wycofanych wagonów wyprodukowanych na początku XX wieku, rzadziej adaptowano wagony towarowe. Później przerabiano głównie wagony pasażerskie. Przebudowa była jednak gruntowna, demontowano przedziały zostawiając jedynie część ścianek, okna zastępowano mieszkalnymi, aranżowano kuchnie, łazienki, toalety. Z kolei pod koniec PRL-u już po prostu dostawiano do miasteczek wycofane wagony bez przebudowy. W minionym ustroju ten sposób spędzania wakacji cieszył się na tyle dużym powodzeniem, że doczekał się zobrazowania w filmie dokumentalnym Anny Kazejak „Bocznica”.
Wakacje w wagonie to jeszcze nie całkiem historia. Większość ośrodków wagonowych już oczywiście zniknęła z mapy wakacyjnych kurortów, a tabor niszczeje na bocznicach albo trafił do muzeów kolei. Na wczasy wagonowe wciąż można jednak wybrać się np. do Ustki. W ofercie są trzy pokojowe wagony, z pełnym węzłem sanitarnym i kuchennym, ogrodzony parking, miejsce do grillowania oraz plac zabaw dla dzieci. Cena, jak na wakacje nad morzem, niewygórowana - 30 zł od osoby.