Waldemar Fornalik, czyli "Waldek King" uśmiecha się i jest najlepszym trenerem w Polsce. Jego Piast Gliwice ma mistrzostwo
„Smutny Waldemar” nie wyszedł do dziennikarzy, bo musiał się wykąpać. Wcześniej oblano go piwem. Z radości. To dzięki niemu Piast Gliwice został mistrzem Polski w piłce nożnej. Tytuł po 30 latach wrócił na Śląsk. Kim jest Waldemar Fornalik?
Momy majstra, jak to mówią na Śląsku. Bardzo się cieszymy, że wszyscy na Śląsku bez wyjątku w takich sytuacjach się wspierają - powiedział Fornalik po tym, jak na jego głowę wylano pięciolitrowy kufel piwa. Tak w Gliwicach świętowano w niedzielę zdobycie pierwszego w historii mistrzostwa Polski. 56-letni szkoleniowiec był głównym architektem tego ogromnego sukcesu, a jego klasę potwierdziła poniedziałkowa Gala Ekstraklasy, na której został wybrany trenerem sezonu 2018/19 w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Fornalik w ostatnich dniach ciągle odbiera gratulacje. Warszawscy dziennikarze, którzy po jego zwolnieniu z reprezentacji okrzyknęli go najgorszym polskim selekcjonerem w XXI wie-ku, teraz przez wszystkie przypadki odmieniają słowa „Waldek King”, choć być może nawet nie wiedzą, skąd się wziął ten przydomek. On przyjmuje to wszystko ze stoickim spokojem, ale wreszcie się szeroko uśmiecha.
Początki w Świętochłowicach
Fornalik urodził się w podkrakowskich Myślenicach, ale już jako małe dziecko przeprowadził się z rodzicami na Śląsk i czuje się mocno związany z naszym regionem. Początki w Świętochłowicach nie były łatwe, bo zaraz po wprowadzeniu się do dwupiętrowego domu przy ul. Krzywej 18 mały Waldek przewrócił się na świeżo wypastowanej podłodze i uderzył głową o kant fotela. Skórę na głowie trzeba było szyć, ale na szczęście nic poważnego się nie stało.
Fornalika od małego ciągnęło do piłki, a miłością do tego sportu zaraził go ojciec. Dom rodzinny od stadionu Ruchu dzielił 15-minutowy spacer, a z podwórka nie tylko było widać jupitery na Cichej, ale i słychać reakcje kibiców na trybunach. Jeszcze bliżej było na stary stadion Niebieskich na Kalinie, więc wybór klubu był oczywisty.
Latem Fornalik grywał na rumowisku przed domem, które z kolegami zamienił w boisko (w tym miejscu stoją teraz bloki), lub na głównej osiedlowej drodze, na której nie było wówczas wielkiego ruchu, zimą z powodu jego pasji cierpieli natomiast sąsiedzi.
- W domu wszystko było przesiąknięte piłką. Mieszkaliśmy w małym dwupokojowym mieszkaniu mającym 49 m. Na szczęście był w nim długi przedpokój i tam można było grać w piłkę, co zimą często robiliśmy. To był trudny czas dla naszych sąsiadów, bo piłka raz po raz dudniła po drzwiach, ale to był mały dom, w którym wszyscy się znali i nikt jakoś nie miał o to do nas pretensji - wspominał w naszej rozmowie przed kilku laty.
Piłkarz z talentem aktorskim
Mały Waldek marzył o grze w niebieskich barwach, ale dostać się do Ruchu nie było wcale łatwo.
- Klub urządzał turnieje selekcyjne z udziałem uczniów szkół podstawowych z Chorzowa i Świętochłowic, z których do klasy sportowej wybierano 20 chłopaków. Byłem pierwszym rocznikiem, który zaczął w ten sposób trenować w piątej klasie obecnego Zespołu Szkół Sportowych. Znalezienie się w tym gronie to była wielka rzecz, bo chętnych były setki - opowiadał Fornalik.
Dzięki temu, że był uczniem tej szkoły, Fornalik wystąpił w filmie o Gerardzie Cieśliku „Gra o wszystko” Andrzeja Kotkow-skiego, przekonując z ekranu własnymi słowami, a nie tekstem scenariusza, że nagroda osładza wysiłek sportowca i mu się po prostu za sukces należy.
O smaku nagrody przekonał się w 1989 roku, gdy Ruch, jako beniaminek, zdobył ostatni przed sukcesem Piasta Gliwice tytuł mistrza Polski dla Śląska. Piłkarzom Niebieskich za wywalczenie awansu do europejskich pucharów udało się wynegocjować po telewizorze. Po długich targach za tytuł działacze dorzucili jeszcze dla każdego po magnetowidzie. Były to chyba najniższe nagrody w historii, bo sięgający w latach 80. regularnie po mistrzowską koronę piłkarze Górnika zwykle dostawali talony na samochody.
Miłośnik muzyki i biegówek
Fornalik jest wielkim fanem muzyki. Do historii przeszła jego wyprawa na koncert grupy Marillion do Zabrza w 1987 roku. Najpierw oklaskiwał brytyjskich rockmanów w hali, a potem błyskawicznie pojechał pod hotel Warszawa w Katowicach, by zdobyć autograf Fisha. Mimo kontroli ochroniarzy, udało mu się dostać do środka i zdobyć podpisy muzyków.
Dobrego rocka lubi do dziś - do jego ulubionych kapel należą Pink Floyd czy Deep Purple, ale na Gali Ekstraklasy wyznał, że nad spotkanie z Rogerem Watersem przedkłada teraz świętowanie tytułu mistrzowskiego wywalczonego z Piastem, a z liderem grupy Pink Floyd chętnie zobaczy się w innym terminie. Przed ligowym finiszem wyznał, że ogląda teledysk Madonny z płyty „Madame X”.
To jednak wcale nie koniec muzycznych pasji szkoleniowca Piasta. Po obejrzeniu filmu „Amadeusz” zainteresował się muzyką klasyczną, a jego żona Katarzyna, która ma wykształcenie muzyczne, rozbudziła tę pasję. Do jego ulubionych kompozytorów należy Gustav Mahler oraz klasycy wiedeńscy - zwłaszcza Wolfgang Amadeusz Mozart.
W wolnych chwilach Fornalik relaksuje się, dbając o kondycję fizyczną. Latem biega lub spaceruje po tyskich Paprocanach, gdzie teraz mieszka, a zimą biega na nartach najchętniej na Kubalonce, gdzie są najlepsze trasy narciarskie w naszym regionie.
Najlepsze jeszcze przed nim
Kursy trenerskie zaczął jeszcze w trakcie kariery piłkarskiej. - Chciałem skończyć studia, więc AWF był naturalnym wyborem - mówił w jednym z wywiadów. Pierwszy rok zaliczył na studiach dziennych, ale później trudno mu było połączyć zajęcia z grą w lidze i studiował zaocznie.
W latach 2009-2012, pracując w Ruchu, osiągał wyniki ponad stan mającego ciągłe kłopoty finansowe klubu. To właśnie wtedy kibice Niebieskich, doceniając jego pracę, nadali mu przydomek „Waldek King” odmieniany teraz przez wszystkie przypadki, a transparent z takim napisem i podobizną trenera był na każdym meczu na Cichej.
Powierzenie mu sterów reprezentacji w 2012 r. wydawało się ukoronowaniem jego kariery. Nigdy nie był jednak ulubieńcem warszawskich mediów, które zarzucały mu, że jest za miękki i nigdy się nie uśmiecha.
- Słyszę zarzuty, że nie jestem medialnym trenerem. Ja chcę jednak być normalnym człowiekiem i normalnym trenerem. Zawsze podkreślam, że jeżeli jest się sobą i robi swoje najlepiej, jak potrafi, to efekty powinny w końcu przyjść - mówił w DZ.
Zwolnienie go z funkcji selekcjonera wiele osób przyjęło z radością. Dopiero po latach zaczęto doceniać, że to Fornalik wprowadził do kadry Grzegorza Krychowiaka czy dał w niej zadebiutować Arkadiuszowi Milikowi.
W przeciwieństwie do wielu byłych selekcjonerów, Fornalik odnalazł się ponownie w piłce klubowej. Po zdobyciu tytułu przez gliwiczan „Smutny Waldemar” - jak ochrzciły go stołeczne tabloidy - szeroko się uśmiecha, a na pytania, dlaczego nie pracował nigdy w wielkim klubie, wskazuje ligową tabelę i mówi: - To Piast jest dziś wielkim klubem. I dodaje, że najlepsze wciąż jeszcze jest przed nim.
Waldemar Fornalik zdobył mistrzostwo jako piłkarz i trener
W 1989 zdobył z Ruchem Chorzów mistrzostwo Polski jako piłkarz. Jako trener wywalczył z Niebieskimi brązowy (2010) i srebrny medal (2012) mistrzostw Polski. Do pełni szczęścia brakowało mu złota, po które sięgnął w tym roku z Piastem Gliwice. W latach 2012-2013 był selekcjonerem reprezentacji Polski, z którą nie zdołał wywalczyć awansu na mundial w Brazylii. Dwukrotnie wybierany trenerem roku (2009, 2012) oraz trenerem sezonu w Ekstraklasie (2011/2012, 2018/2019).