Waleczna babcia chodzi z kijkami od 10 lat [ZDJĘCIA]
Genowefa Stefańska z Żor to wzór babci. Jest pełna wigoru, bardzo aktywna, a do tego zna jeszcze sztuki walki. Każdego dni chodzi na basen i ćwiczy nordic walking. To jej sposób na dobre samopoczucie, świetną kondycję. Do aktywności zachęca też innych seniorów z Żor.
- Gdy nie chodzę z kijkami, to zaczyna mnie coś łupać w kręgosłupie. Gdy trenuję nordic walking, to jest energia, radość z życia. Czuję się młoda duchem i aż trudno uwierzyć, że mam 82 lata. Wszystkich seniorów zachęcam do uprawiania jakiegoś sportu – mówi nam Genowefa Stefańska, która nordic walking uprawia od około 10 lat.
- Jestem tego zdania, że ruch to zdrowie, więc zaczęłam ćwiczyć z kijkami. A jeśli do setki chcę dożyć, to muszę się ruszać. Jeśli będę fizycznie i psychicznie zdrowa, to może będzie i 110 lat – śmieje się pani Genowefa.
Z kijkami mieszkanka chodzi wieczorami, a rano wybiera basen. - Rano idę do Aquarionu na godzinę 6. Chodziłam na pływalnię, gdy mieliśmy jeszcze stary basen. W wieku 67 lat nauczyłam się nawet pływać, a teraz chodzę na basen regularnie, co drugi dzień, od trzech miesięcy – mówi nam pani Genowefa, która na basenie korzysta też z dobrodziejstw jacuzzi. - Najpierw przepływam z 20 razy na płytkim basenie. Potem biorę prysznic i masuję wodą ramiona i głowę, a potem robię „bitki” z sadełka, no i spędzam po 20 minut w jacuzzi. Zażywam kąpieli borowinowej i ługową – mówi pani Genowefa. Na basenie spędza 1,5 godziny.
Po powrocie do domu nasza bohaterka je śniadanie. - Nie stosuję żadnej diety. Jem regularnie, nietłusto. Na śniadanie robię sobie płatki owsiane z rodzynkami, śliwkami suszonymi i żurawiną. Płatki gotuję na wodzie, a potem rozrzedzam je mlekiem. Na drugie śniadanie to jem paprykę, rzodkiewkę, pomidorka, szczypiorek. Obiad i kolacja też nie są kaloryczne. Czasem ugotuję czegoś więcej, np. barszczu i zamrażam – przyznaje pani Genowefa.
Pora na nordic walking przychodzi wieczorem, przed kolacją. Pani Genowefa pokonuje trasę 3000 kroków. - Idę z Rynku aż do świateł, potem ul. Folwarecką, obok MIX-u, na ul. Wojska Polskiego, 700-lecia i na Rynek. Wychodzi 3000 kroków. Kiedyś ten dystans pokonywałam w godzinę, a teraz zajmuje mi to 45 minut – mówi pani Genowefa.
Gdy jest niepogoda, to nasza bohaterka chodzi z kijkami wokół Rynku.
- Już nawet przyzwyczaiłam się, że gdy idę coś załatwić – a jest większa odległość - to biorę kijki. Jak ich nie mam ze sobą, to zdarza się, że ich szukam. Nawet do kościoła mogłabym chodzić z kijkami, a nawet spać z nimi. Kijki to jak moje drugie ręce, a nawet drugie nogi, bo nie łupie mnie w kręgosłupie, gdy z nimi maszeruję – przyznaje pani Genowefa.
Dzięki nordic walking pani Genowefie udaje się utrzymać dobrą formę. - Gdy czuję, że trochę przybrałam na wadze, to robię więcej niż 3000 kroków z kijkami – dodaje pani Genowefa.
I jak się okazuje, zawsze była pełna werwy.
Pani Genowefa pochodzi z Choszczna w Zachodniopomorskiem. Samoobrony nauczyła się w technikum penitencjarnym w Bydgoszczy. Potem w Szczypiornie zdała egzamin, dzięki któremu uzyskała stopień oficerski – podporucznika! - Przez całe życie zawodowe byłam związana z więziennictwem. Pracowałam w różnych aresztach śledczych na terenie Polski. W latach 1961-68 byłam zatrudniona w kryminale dla kobiet w Choszcznie, potem w Starogardzie Szczecińskim, gdzie jako oddziałowa stałam na posterunkach z karabinem - wspomina pani Genowefa. Z kolei 20 grudnia 1975 roku zaczęła pracę w zakładzie karnym w Szerokiej. Tam pracowała aż do emerytury.
Dzisiaj mieszka w Żorach i jest szczęśliwą mamą dwójki dzieci, ma też jednego wnuka i dwoje prawnucząt – najmłodszy jest 6-letni Szymonek.
Jak każda kobieta pani Genowefa chce ładnie wyglądać. - Lubię chodzić do fryzjera. Kupuję też kremy przeciwzmarszczkowe. Smaruję się nimi po basenie, robię masaż – dodaje pani Genowefa.
- Chciałabym dobrze wyglądać i czuć się, a do setki chodzić z kijami. Bo to nie sztuka dożyć stu lat, ale sztuką jest chodzić do stu lat – wtrąca szybko nasza bohaterka.
Głośno o pani Genowefie zrobiło się, gdy w 2011 roku padła ofiarą brutalnego ataku. Pani Genowefa, wychodząc z jednego z żorskich ośrodków zdrowia z rehabilitacji zobaczyła, że nie ma swojego roweru. Podeszli do nie dwaj mężczyźni, którzy powiedzieli, że wiedzą, gdzie jest. Za informację zażądali 10 złotych. Gdy kobieta wyciągnęła banknot, jeden z nich go ukradł, a drugi próbował wyrwać portfel. - Napastnik wyciągnął po niego ręce. Wtedy ja mu je "wykręciłam", a nogą przydeptałam portfel, który spadł na ziemię. Nie schyliłam się po niego, bo tego uczono mnie na szkoleniu samoobrony, które w młodości odbyłam - wspomina pani Genowefa, która za bohaterską postawę otrzymała rower, podarowany przez władze miasta i komendę miejscowej policji. I jak się okazuje, ten rower pani Genowefa ma do dzisiaj i służy jej.