Ostatnia sesja Rady Miasta rozpoczęła się walką... o ojcostwo. Ojcostwo idei połączenia Kołobrzegu i gminy wiejskiej Kołobrzeg. Kołobrzescy Razem, a dokładniej ich przewodniczący Dariusz Zawadzki, próbowali wprowadzić do porządku projekt uchwały inicjującej ten długotrwały proces. I polegli, w dużej mierze na własne życzenie.
Za to zdecydowana większość przegłosowała ważny dla miasta projekt - upoważnienie prezydent Anny Mieczkowskiej do zakupu jednego z najstarszych, kołobrzeskich zabytków - baszty lontowej. Prywatny właściciel szuka na nią chętnego od 2017 roku. Teraz chce sprzedać ją miastu.
Projekt największego w Radzie Miasta, ale jednak mniejszościowego klubu Kołobrzeskich Razem, inicjujący procedurę połączenia miasta Kołobrzeg i gminy wiejskiej Kołobrzeg nawet nie wszedł pod obrady. Choć chyba wszyscy (bez względu na opcję polityczną) miejscy radni są zgodni, że prędzej, czy później rozwój Kołobrzegu będzie wymagał poszerzenia granic miasta. Z projektem, nazwanym Kołobrzeg Supermiasto, szli do ostatnich wyborów członkowie Komitetu Wyborczego Wyborców Kołobrzeżanie. Do rady nie wprowadzili jednak nikogo, ale koncepcja do dziś jest dostępna w internecie (www.kolobrzeg-supermiasto.pl). Ale startując ze swoim projektem uchwały , Kołobrzescy Razem jednak przestrzelili, dając pole do popisu opozycji.
Szef klubu PiS Maciej Bejnarowicz: - Nie w takim stylu się to robi. Bez konsultacji z klubami radnych? Z kołobrzeżanami i mieszkańcami gminy Kołobrzeg? Z brakiem szacunku dla mieszkańców i partnerów w Radzie Miasta?
Kołobrzescy Razem swój projekt ogłosili w mediach w ostatni piątek, co zresztą na gorąco bardzo sceptycznie oceniał w swoim komentarzu dla nas wójt gminy Włodzimierz Popiołek. A radni opozycyjni dostali do rąk projekt uchwały dopiero w poniedziałek. Poza tym temat ewentualnego wchłonięcia gminy przez miasto podjęła już na początku roku komisja budżetowo - gospodarcza, ale sprawa na razie utknęła.
Na niewiele zdały się w tej sytuacji tłumaczenia, m.in. szefa Kołobrzeskich razem Dariusza Zawadzkiego, że to uchwała, która ma tylko dać zielone światło prezydent Mieczkowskiej, upoważniając ją do zlecenia analizy ekonomiczno - gospodarczych oraz społecznych następstw planowanego połączenia. Jak wyjaśniał zarówno Dariusz Zawadzki, a także sama prezydent miasta, konsultacje miałyby nastąpić dopiero wtedy, gdy radni zdobędą tę wiedzę. Po gorącej dyskusji i wzajemnych złośliwościach, projekt przepadł i trudno się nie zgodzić z zarzutami opozycji.
Tymczasem wójt gminy Włodzimierz Popiołek w rozmowie z nami potwierdza, że Kołobrzescy Razem zabrali się do tematu niekoniecznie elegancko: - Nic o nas bez nas - zaznacza krótko. A połączenie gmin budzi nie tylko entuzjazm. Z jednej strony miasto dostaje nowy impuls do rozwoju, zyskuje nowe przestrzenie do inwestycji. Z drugiej, budzi obawy, choćby o wzrost podatków, czy ewentualne utrudnienie działalności rolniczej (np. wyłączenie z programów rozwojowych dla rolnictwa). - Po pierwsze, trzeba przekonać mieszkańców gminy, że to dla nich korzystne - powiedział nam wójt Popiołek. - A nam do tej pory tych korzyści nikt nawet nie próbował pokazać. A do tanga trzeba dwojga.
Mniej emocji wzbudziła uchwała o zakupie przez miasto baszty, XIV - wiecznego zabytku, który prosi się nie tylko o renowację, ale i o ratunkowe prace konserwatorskie. Radni są zgodni, że zabytek powinien znajdować się w zasobach miasta. W 2012 roku basztę kupił od PTTK za ok. 600 tys. zł prywatny przedsiębiorca Rafał Kolikow. Od 2017 r. probóje basztę sprzedać. Do dziś jedno z biur nieruchomości ma na swojej stronie internetowej ofertę - baszta za 799 tys. zł. Rafał Kolikow zaproponował miastu zabytek za 650 tys. zł (ok. 50 tys. zł miały pochłonąć m.in. niezbędne prace zlecone przez miejskiego konserwatora zabytków). Nim większość radnych przegłosowała uchwałę , rozważano wprowadzenie poprawek, z wskazaniem kwoty powyżej której miasto baszty nie kupi. W kuluarach Rafał Kolikow zapewnił jednak, że jego oferta nie będzie wyższa niż wspomniane 650 tysięcy. Uchwała więc przeszła.