Walka o Sąd Najwyższy trwa i szybko się nie skończy
„Niewymownie szczęśliwym się czuję, że przy schyłku życia mego, doczekałem chwil powołania sądownictwa polskiego” - mówił Stanisław Pomian-Srzednicki w 1917 r. podczas pierwszego publicznego posiedzenia Sądu Najwyższego, którym kierował. Dzisiaj w SN nastał czas wyczekiwania.
"Naczelny organ władzy sądowniczej w Polsce. Sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania oraz wykonuje inne czynności określone w Konstytucji i ustawach” - to definicja Sądu Najwyższego, którą podaje Wikipedia. Inne portale prawnicze piszą też, że „Sąd Najwyższy zajmuje szczytowe miejsce w strukturze polskiego sądownictwa. Zasiadać w nim mogą jedynie sędziowie o największym stopniu doświadczenia oraz najwyższym poziomie wiedzy prawnej. Jest to niezbędne w celu prawidłowego realizowania poszczególnych kompetencji, które zostały mu przyznane”.
Może dlatego bój o Sąd Najwyższy, którego jesteśmy świadkami, relacjonuje nie tylko rodzima prasa, o odejściu w stan spoczynku części sędziów SN i I prezes Małgorzaty Gersdorf rozpisywały się także zachodnie media sugerując, że oto pada ostatni bastion praworządności w Polsce.
Chociaż tak naprawdę nie do końca wiadomo, czy prof. Gersdorf odeszła w stan spoczynku. Formalnie - tak, prezydent Andrzej Duda podpisał stosowne dokumenty, ale sama Małgorzata Gersdorf, podobnie jak opozycja, spora rzesza polskich prawników i obywateli, którzy od trzech dni demonstrują przed sądami w różnych miastach Polski wciąż uznają ją za I prezes Sądu Najwyższego.
„Prawnikom nie wolno milczeć w obliczu zła, które zostało wyrządzone polskiemu wymiarowi sprawiedliwości przez ustawy uchwalone w ciągu ostatnich dwóch i pół roku” - mówiła rano 3 lipca Małgorzata Gersdorf do absolwentów prawa Uniwersytetu Warszawskiego. I dalej: „W Sądzie Najwyższym przeprowadzona będzie jutro czystka pod pozorem wstecznej zmiany wieku emerytalnego. Jutro wielu wspaniałych sędziów, wspaniałych prawników przejdzie w stan spoczynku”.
4 lipca Małgorzata Gersdorf pojawiła się w Sądzie Najwyższym, witał ją tłum warszawiaków. Były kwiaty, brawa, słowa wsparcia i podziękowania. Kilka godzin później padło pytanie: I co dalej? Część sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia, ale nie wystąpili do prezydenta Andrzej Dudy z wnioskiem o możliwość pozostania w zawodzie, odeszła w stan spoczynku. Prof. Małgorzata Gersdorf wzięła urlop, zastępuje ją sędzia Józef Iwulski. Stan zawieszenia, wyczekiwania - jakiego dawno w tej instytucji nie było.
Sąd Najwyższy jest najwyższą instancją nowego systemu sądownictwa polskiego. Powstał w 1917 r., jeszcze przed powstaniem niepodległego państwa polskiego, na mocy przepisów o tymczasowej organizacji sądów. Jego pierwsza nazwa brzmiała Królewsko-Cesarski Sąd Najwyższy.
Funkcję I prezesa SN powierzono Stanisławowi Pomian-Srzednickiemu, który piął się po szczeblach sędziowskiej kariery także w czasie zaborów, ale o jego kolejnych awansach decydowała nie uległość wobec zaborcy, a kompetencje. Po wybuchu I wojny światowej większość pracowników rosyjskich sądów ewakuowano na wschód. Stanisław Pomian-Srzednicki jako jeden z nielicznych pozostał w Piotrkowie. Zapłacił za to wysoką cenę: odebrano mu prawo do sędziowskiego uposażenia emerytalnego. Ale było warto. Po opanowaniu ziem Królestwa Polskiego przez wojska niemieckie i austro-węgierskie, jesienią 1916 r. podjęto decyzję o budowie podległej im autonomicznej administracji polskiej, także polskiego wymiaru sprawiedliwości. 76-letni Pomian-Srzednicki włączył się w prace Departamentu Sprawiedliwości Tymczasowej Rady Stanu, która miała nadzorować te działania. Ogłoszone 19 sierpnia 1917 r. przepisy o urządzeniu sądownictwa ustalały, że na jego czele miał się znaleźć Sąd Najwyższy, jako sąd kasacyjny. Sześć dni później, 25 sierpnia, Stanisław Pomian-Srzednicki został I prezesem nowej instytucji.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień