Przez ostatnie tygodnie śledziliśmy szczegółowo losy domu przy ul. Warszawskiej 29, jednego ze starszych i cenniejszych zabytków o bogatej i wielowątkowej historii. Natomiast w tym tygodniu przyjrzymy się bliżej przeszłości sąsiedniego budynku, przylegającego bezpośrednio do domu nr 29.
Mam na myśli dużą kamienicę mieszczańską przy ul. Warszawskiej 27. Dziś to jeden z lepiej zadbanych obiektów, rozbudowany niedawno od zachodu o przeszkloną dobudówkę wykorzystującą sąsiedni budynek pod nr 25 i przeznaczoną na dodatkową przestrzeń biurową aktualnego właściciela i użytkownika zabytku: Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej Sp. z o.o. Chociaż budynek powstał w XIX w., losy posesji - podobnie jak sąsiedniej działki - sięgają co najmniej połowy XVIII stulecia, gdy odcinek ul. Warszawskiej między Pałacową a Świętojańską nazywany był „Nowe Miasto”, a jego zabudowa położona była jedynie wzdłuż północnej pierzei ulicy.
W inwentarzu miasta z 1771/1772 r. znajdujemy pierwsze informacje dotyczące tej posesji. 13 maja 1771 r. zakupili ją od Piotra Niedźwieckiego małżonkowie Jerzy i Marianna Fistulewiczowie. Na teren oparkanionej posesji prowadziła wówczas brama osadzona na biegunach, obok której stał niewielki drewniany domek, z sienią, kuchnią, izbą z piecem i ceglaną posadzką oraz spiżarnią, a także izdebką i garderóbką na poddaszu. Dach budynku wymagał w tym czasie reparacji. W tyle stały chlewki i drwalnia, a za parkanem ogród, wozownia i spichlerzyk. W tym czasie rodzina Fistulewiczów miała ogrody położone po przeciwnej, południowej stronie ul. Nowe Miasto, ciągnące się w kierunku pałacowego stawu.
Jerzy i Marianna Fistulewiczowie według cytowanego inwentarza nie mieli dzieci, nie odnotowano też żadnego konkretnego zajęcia, którym się na co dzień parali. Dopiero kolejny inwentarz miasta z 1775 r. wymienia przy ul. Nowe Miasto „Jerzego Muzykanta”, którym - biorąc pod uwagę kolejność właścicieli oraz imię - był z pewnością Jerzy Fistulewicz. Był więc muzykiem dworskim, a jego zawód potwierdza także charakterystyczne nazwisko urobione od słowa „fistuła”, czyli innego określenia falsetu - wysokiego głosu męskiego. Fistulewicz zresztą był nie jedynym muzykiem, który mieszkał przy tej samej ulicy. Inwentarz z 1771/1772 r. wymienia waltornistów Bernarda Rottengrubera i Stefana Wolfarta oraz trębacza Henryka Frycza.
Po śmierci Jana Klemensa Branickiego życie dworskie zostało ograniczone do minimum, toteż wielu oficjalistów aktywnych przed 1771 r. musiało porzucić swoje dotychczasowe zajęcia. Nic więc dziwnego, że Jerzy Fistulewicz odnotowany został w 1799 r. jako osoba „bez zawodu”. Zmarł niedługo później, a spis podatkowy z 1806 r. odnotowuje już „wdowę Fistulewicz” jako właścicielkę omawianej posesji.
Także i Marianna zmarła w krótkim czasie, a skoro Fistulewiczowie nie mieli potomków, nieruchomość pozbawiona dotychczasowych posiadaczy została najpewniej wystawiona na publiczną licytację. Spis właścicieli nieruchomości miejskich z 1810 r. odnotowuje już nowego posesora: wdowę o nazwisku Isrenna (może nazwisko zostało błędnie zapisane). Mapa z tego samego roku zdaje się jednocześnie udowadniać, że zabudowa posesji nie uległa zmianie od czasów Branickich.
Kolejne informacje o omawianej działce pochodzą z 1825 r. Sporządzone tego roku wykazy domów oraz rejestr pomiarowy miejskich placów odnotowują, że jej właścicielem przed tą datą został Hercko Jankielowicz Segel vel Segal, który oddawał w dzierżawę stojący na niej drewniany dom.
Na niemal ćwierć wieku nieruchomość znika z naszego pola widzenia i pojawia się dopiero w 1852/1853 r. jako własność Zelmana Grawe. To urodzony w 1810 r. syn Mendela, jednego z zamożnych białostockich kupców zaliczonych do 3 gildii, który w spadku po ojcu otrzymał murowany dom przy Placu Bazarnym wraz z murowaną oficyną (w 1825 r. odnotowano, że Józef d’Ornani prowadził w niej cukiernię). Oprócz Zelmana, Mendel i Dwosza Grawe mieli jeszcze córkę Perlę.
Być może to Mendel kupił przed 1853 r. nieruchomość przy ul. Warszawskiej, a po jego śmierci także ten majątek trafił w ręce Zelmana Grawe. Zelman Grawe zmarł jednak w 1865 r. stosunkowo młodo, mając zaledwie 55 lat.
Następne dziesięć lat także pozostaje białą plamą i dopiero w 1876 r. dowiadujemy się, że dawna nieruchomość rodziny Grawe została zakupiona przez Lejzera i Dworę z Kaganów Rutszejnów. O nowych właścicielach wiemy tylko tyle, że wywodzili się z Wasilkowa. Lejzer urodził się w 1848 r., a z Dworą wziął ślub w Białymstoku w 1870 r. Tu też urodziło się im kilkoro dzieci, m.in. Jankiel, Brajndla, Mojsiej i Abrama. Niestety, nigdzie nie udało się odnaleźć informacji, czym zajmowali się Rutsztejnowie. Zakup domu przy ul. Aleksandrowskiej był najpewniej jakimś działaniem o charakterze inwestycyjnym, skoro właściciele w nim nie mieszkali, a wynajmowali mieszkanie w domu przy ul. Szkolnej. Mamy jedynie pewność co do faktu, że w 1884 r. Lejzer i Dwora wyzbyli się posiadanej ledwie 8 lat nieruchomości. Nabywcą był Aleksander Hampel.
Zachowany z tego roku akt kupna-sprzedaży informuje nas, że obiekt transakcji składał się z placu i stojącego na nim nadal drewnianego domu (najpewniej kolejnego już w tym miejscu) oraz piwnicy i chlewa, nie zaszło więc w niej zbyt wielu zmian od początku XIX w. Na inwestycję w postaci zachowanej do dziś kamienicy trzeba było jeszcze poczekać. Ale o tym opowiem za tydzień.