Warto było aż tyle czekać! Schrupały twarde pierniki
Gorzowianki zakończyły rundę zasadniczą mocnym akcentem. W sobotę nasza drużyna sensacyjnie wygrała w Toruniu i jest już bliska utrzymania.
Energa Toruń - KSSSE AZS PWSZ_Gorzów Wlkp. 71 - 79 (15:23, 15:18, 17:12, 24:26)
Energa: Taylor 23 (4x3), Macaulay 13, Skorek 6, Szczechowiak 5 (1), Idczak 2 oraz Ajavon 12, Kud¬raszowa 6 (2), Tłumak 3 (1), Bogoje 1, Płonka 0.
KSSSE AZS PWSZ: Cain 22, Dźwigalska 16 (2x3), Goodrich 9, Brown 9 (1), Szajtauer 2 oraz B. Jaworska 10, Naczk 7 (1), Stelmach 4 i Czarnodolska 0.
Sędziowali: Adam Wierzman (Warszawa), Ewa Matuszewska (Gdańsk) i Bartłomiej Kucharski (Radom).
Widzów: 800.
Gdy przed ostatnim pojedynkiem pierwszej fazy ekstraklasy nasze zawodniczki zapowiadały walkę o korzystny wynik w Grodzie Kopernika, pewnie wielu kibiców pomyślało, jak to dobrze, że marzenia nie karają. Tymczasem dwa dni temu podopieczne trenera Dariusza Maciejewskiego sprawiły olbrzymią niespodziankę, wygrywając z silnym rywalem w jego hali. Mało tego, akademiczki miały wynik pod kontrolą od początku do końca, jedynie w połowie ostatniej kwarty pozwalając „Katarzynkom” mieć nadzieję na zwycięstwo.
Już pierwsza kwarta dała rywalkom do myślenia. Znakomita, chwilami wręcz perfekcyjna gra duetu Kelley Cain - Katarzyna Dźwigalska dała nam sporo atutów w ataku. Ta pierwsza nie pomyliła się ani razu, druga świetnie dyrygowała koleżankami. Zagrożenie na kosz Energi szło niemal z każdej strony, a jeśli jakimś cudem toruniankom udawało się powstrzymać szalejące akademiczki, to kończyliśmy akcję trafieniem z dystansu. Efekt? Osiem punktów przewagi po pierwszej odsłonie. Po udanym początku uwierzyliśmy, że jednak nie taki diabeł straszny jak go malują i są w stanie podjąć wyzwanie.
Jeszcze przed przerwą nasza zaliczka ani razu nie zmalała do mniej niż czterech „oczek”, by do rekordowych 11 urosnąć tuż przed końcem pierwszej połowy. Energa była w niezłych opałach - wystarczyło prześledzić, jak udanie broniliśmy dostępu do swojej tablicy. Punkty spod kosza? 20:2 na korzyść KSSSE AZS PWSZ! Rzuty z gry? Rywalki trafiały co trzeci, nasze co drugi. Bilans zbiórek także po naszej stronie: 24:17, z czego mieliśmy aż 20 w defensywie). Zdecydowaną liderką była u nas Cain, która nie dość, że zdobyła 16 pkt., to jeszcze zebrała pod koszami 13 piłek. No i asysty (13:5), w których królowały nasze rozgrywające, czyli Dźwigalska i Angel Goodrich.
W głowie mieliśmy jednak wcześniejsze niepowodzenia gorzowianek, więc drugą połowę zaczęliśmy będąc kłębkiem nerwów. Zastanawialiśmy się, czy uda się dowieźć zaskakujące prowadzenie do końca, czy może torunianki, tak jak wcześniej wszystkie pozostałe ekipy, zrobią nam krzywdę i odbiorą szansę na 10. miejsce przed play outami? Na szczęście wygrał optymistyczny scenariusz, a rękę do tego przyłożyły nasze zawodniczki, choć przez moment było już bardzo nerwowo.
W 24 min KSSSE AZS PWSZ prowadził 47:33 i wówczas dało znać o sobie zmęczenie. Rywalki rozpoczęły udany pościg i w 30 min było tylko 51:47. Potem dwa razy trafiła Beata Jaworska, ale gospodynie nie zrezygnowały i w 34 min przegrywały zaledwie 56:57! Akademiczki próbowały odjechać, ale jeszcze w 37 min sukces gości wisiał na włosku. Końcówka to jednak pewnie wykonywane przez nasze rzuty wolne (spudłowała tylko Goodrich) i pierwsza wyjazdowa wygrana w tym sezonie stała się faktem.