Sesja Sejmiku może być burzliwa. Powód? Przyszłość portu lotniczego.
Port lotniczy ma środki na funkcjonowanie do 8 grudnia, później niewykluczone, że ogłosi upadłość - przestrzegał podczas ostatniej sesji Sejmiku marszałek Piotr Całbecki. Zaproponował też, że skoro Bydgoszcz i Toruń nie mogą się dogadać w sprawie finansowej pomocy dla portu, zarząd województwa odstąpi Bydgoszczy część swoich udziałów, aby to Bydgoszcz przejęła większą odpowiedzialność za to, co się dzieje z lotniskiem. I tak województwo miałoby 53 proc., Bydgoszcz 30 proc., a Toruń - 17 proc.
Zarząd województwa proponuje też, by przekształcić lotnisko ze spółki akcyjnej w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością i zapisać w statucie, w jaki sposób pokrywać jego deficyt, który teraz wynosi prawie 13 mln zł.
Właśnie te propozycje mają być dyskutowane podczas wtorkowej nadzwyczajnej sesji Sejmiku.
- Brak portu byłby tragedią dla wizerunku regionu - mówi radny Andrzej Walkowiak. - Pomysły marszałka odbieram jako brak politycznej woli, aby utrzymać lotnisko w dotychczasowym stanie własnościowym. Propozycję Torunia, który chciał dorzucić do lotniska jednorazowo 5 mln złotych, traktuję jako bezczelną. Ta oferta nic by nie zmieniła.
Adam Banaszak, wiceprzewodniczący Sejmiku, zapewnia, że nie ma portów lotniczych tego typu, które są w stanie całkowicie same się finansować. Dlatego potrzebny jest plan pomocy, by za 10 lat lotnisko wyszło na prostą.
Spółka może uratować lotnisko
Czy jeśli Bydgoszcz i Toruń nie dogadają się, port zniknie? - Byłaby to tragedia - mówią radni Sejmiku
Przyszłość Międzynarodowego Portu Lotniczego im. Ignacego J. Paderewskiego w Bydgoszczy stoi pod znakiem zapytania. Jeśli jutro radni nie podejmą decyzji, lotnisko może przestać istnieć. Trwają negocjacje, bo Bydgoszcz wciąż nie zgadza się na to, by Toruń wspomógł lotnisko tylko kwotą 5 mln zł, a w zamian za to lotnisko zmieniłoby nazwę na Port Lotniczy Bydgoszcz-Toruń.
Marszałek Piotr Całbecki zaproponował też, że skoro Bydgoszcz i Toruń nie mogą się dogadać w sprawie finansowej pomocy dla portu, zarząd województwa odstąpi część swoich udziałów, aby to Bydgoszcz przejęła większą odpowiedzialność za lotnisko. I tak województwo miałoby 53 proc., Bydgoszcz 30 proc., a Toruń - 17 proc.
Zdania radnych są podzielone. Jutro zapowiada się gorąca dyskusja.
- Nie neguję całkiem pomysłu, aby słowo Toruń znalazło się w drugim członie nazwy portu, ale musimy o tym podyskutować poważnie - mówi radny Andrzej Walkowiak. - Kluby sportowe też mają nazwy swoich sponsorów, ale w ich przypadku mowa o naprawdę korzystnej ofercie.
Radny Michał Krzemkowski uważa, że województwo bez lotniska nie ma racji bytu. - Ale warunki, które stawia Toruń są za daleko idące, chyba że przekaże na port więcej pieniędzy, niż jednorazowe 5 mln zł - mówi. - Co do zmiany nazwy portu na Bydgoszcz-Toruń, nie jestem przekonany.
Adam Banaszak, wiceprzewodniczący Sejmiku zapewnia, że nie ma w Polsce portów lotniczych tego typu, które są w stanie całkowicie same się finansować. Zawsze trzeba będzie dopłacać do lotów i do promocji. Kto będzie dopłacał? Właściciele portu. Komu powinno zależeć na tym, aby ten port funkcjonował: województwu, Bydgoszczy i Toruniowi.
- Pomysł marszałka, aby województwo zrzekło się części udziałów na rzecz Bydgoszczy to tylko gra polityczna, gdzie marszałek mówi: chcę dawać na port pieniądze, ale dołóżcie się też - mówi Adam Banaszak. - Z jednej strony jest blokada decyzji marszałka w układzie własnościowym, a z drugiej decyzja Bydgoszczy: my się nie będziemy dokładać, będziemy dawali tyle, ile wynosi podniesienie kapitału, ale Torunia do spółki nie chcemy. Ale to nie jest rozwiązanie. Lotnisko będzie trwało bez sensu, bo kto wyłoży na promocję i inne koszty?
Wiceprzewodniczący przypomina, że port, to nie jest przedsięwzięcie biznesowe, ale promocyjne. Nie ma sensu utrzymywanie lotniska, które będzie obsługiwało jedno połączenie dziennie do Frankfurtu. - Pomysł marszałka dzielę na dwie części - wyjaśnia. - Jedna to krzyk w stronę Bydgoszczy: skoro nie chcecie się dokładać do portu, to oddamy wam część udziałów. Druga część to dziesięcioletni program rozwoju lotniska, który powstaje i zakłada, że partnerzy będą co roku wykładali zaplanowaną kwotę na rozwój portu po to, by za 10 lat się samofinansował w sensie bieżącego wyniku. Ale i tak trzeba będzie dokładać środki na promocję.