Weekendowi wojownicy nie są tacy źli
Naukowcy dowodzą, że pojedynczy, ale energiczny mecz koszykówki lub piłki nożnej raz w tygodniu może zmniejszyć ryzyko przedwczesnej śmierci niemal równie skutecznie jak częstsze, krótsze treningi.
Większość zaleceń dotyczących aktywności fizycznej zakłada, że powinniśmy ćwiczyć umiarkowanie minimum przez ok. 150 minut w tygodniu (najlepiej w pięciu 30-minutowych sesjach) lub 75 minut intensywnie. Umiarkowane ćwiczenia oznaczają wysiłek, podczas którego rośnie tętno i lekko się pocimy, a nadal możemy rozmawiać np. z towarzyszem treningu.
Problem w tym, że wielu ludzi nie ma czasu lub ochoty na ćwiczenia pięć razy w tygodniu. Jeśli już zdecydujemy się z tym coś zrobić, pakujemy całą aktywność w weekend.
Nowe badanie opublikowane w piśmie „JAMA Internal Medicine” sugeruje jednak, że to wcale nie jest taka zła koncepcja. Naukowcy z Uniwersytetu Loughborough w Anglii i innych instytucji postanowili zgłębić zjawisko „weekendowych wojowników”. Przejrzeli dane ponad 63 tys. osób w średnim wieku biorących udział w rządowych programach Health Survey for England i Scottish Health Survey. Zaliczyli ochotników do różnych grup: pierwsza - nieaktywna fizycznie, druga - niewystarczająco aktywna, trzecia - osoby ćwiczące zalecane łagodne 150 minut lub intensywne 75 - dostatecznie aktywna. Ostatnia grupa została podzielona na tych, którzy dzielą swoją aktywność fizyczną w tygodniu na co najmniej trzy sesje, i tych, którzy skupiali ją do 1-2 treningów w tygodniu.
Naukowcy zbadali śmiertelność tych osób w ciągu minionych lat na podstawie krajowych rejestrów zgonów.
Okazało się, że ćwiczenia, w dowolnej liczbie, znacząco zmniejszyły ryzyko śmierci z jakiejkolwiek przyczyny
Mężczyźni i kobiety, którzy ćwiczyli nie spełniając opisanych wcześniej norm, byli o 29 proc. mniej narażeni na przedwczesną śmierć niż ludzie, którzy stronili od wysiłku fizycznego. Ci, którzy trzymali się zaleconych 150 lub 75 minut, byli o... 30 proc. mniej narażeni na przedwczesny zgon niż ludzie, którzy nigdy nie ćwiczyli. Na tym nie koniec rewelacji. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (USA) opublikowali w piśmie „Brain, Behavior and Immunity” pracę, która dowodzi, że jedna 20-minutowa sesja umiarkowanej aktywności fizycznej może stymulować układ odpornościowy do wytwarzania związków przeciwzapalnych. - Za każdym razem, kiedy ćwiczymy, robimy naprawdę coś dobrego dla naszego organizmu, w tym na poziomie komórki układu odpornościowego - uważa dr Suzi Hong z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, autorka badania.
Uczeni twierdzą, że 20 minut umiarkowanego marszu na bieżni powoduje o 5 proc. spadek liczby stymulowanych komórek odpornościowych produkujących związki zapalne. - To może być sposób na opracowanie nowych terapii dla wielu osób z przewlekłymi stanami zapalnymi, w tym cierpiących z powodu chorób autoimmunologicznych - mówią badacze. - Oczywiście pacjenci z przewlekłymi chorobami zapalnymi zawsze powinni skonsultować z lekarzem swoją aktywność fizyczną, ale fakt, że krótkie ćwiczenia mogą działać jako środek przeciwzapalny, jest ekscytujący i daje nowe możliwości - podsumowuje dr Hong.
Autor: Margit Kossobudzka