Wesele po Łódzku, czyli zbieranie na czepek, starosta i ważna rola druhen
Tak jak dziś do ślubu i wesela przygotowywano się z wielką starannością. Istaniało wiele ślubnych i przedślubnych zwyczajów, które starano się przestrzegać. Panna młoda i pan młody elegancko się ubierali. Odpowiedni strój musieli mieć drużbowie i druhny. Ważną rolę odgrywali także starosta i starościna wesela
W dawnej Łodzi przyszli małżonkowie poznawali się na podwórku lub w kościele. Wesele odbywało się zwykle w domu panny młodej. Poprzedzały je zmówiny i zaręczyny. Na weselu bawiło się zwykle około 80 gości.
To jak wyglądało dawniej wesele w Łodzi opisali przed laty mieszkańcy naszego miasta wysyłając swoje prace na Konkurs Folkloru Robotniczego. Zygmunt Posiła, jeden z łódzkich urzędników, wspominał, że często dziewczyna i chłopak poznawali się na własnym podwórku.
- Tu powstawała sympatia, a następnie miłość - wyjaśniał. - Bywało też tak, że podrastająca młodzież wolne popołudnia, sobotnie i niedzielne, z braku inne rozrywki, wystawała przed swoimi domami i tu spotykała się z młodzieżą z sąsiedztwa. I tak nawiązywano znajomości. Dzieci robotnicze już od 12 roku życia szły do pracy zarobkowej w fabryce i to było jeszcze jedno miejsce poznawania się młodych. Również niedzielne wycieczki z rodzicami do podłódzkich lasów czy do Kweli (tak mówiono na park Źródliska), stwarzały sprzyjające okoliczności chłopcu, któremu „wpadła w oko” dziewczyna.
Instytucja swatki i swata
Okazją do zapoznania się młodych były również zabawy, uroczystości rodzinne, a także wizyta w kościele.
- Chłopak stawał przed wyjściem z kościoła ze znajomym lub znajomą dziewczyny, która mu się podobała - opowiadała Pelagia Sawicka, która po wojnie pracowała jako urzędniczka. - Dziewczyna się zatrzymywała. Krótko rozmawiali, a potem pytał ją czy może odprowadzić do domu.
Przed wojną zwykle chłopak chodził do panny od sześciu tygodni do trzech lat. Te wizyty miały miejsce w czwartki, soboty i niedziele. Rodzice dziewczyny nie lubili, gdy chłopak chodził do niej za długo i nie wspominał o ślubie.
- W tamtych czasach było mnie miłości, a więcej rozsądku - twierdziła Józefa Głowacka, robotnica z jednej z łódzkich fabryk. - Wtedy rodzice chętnie podejmowali kawalera poczęstunkiem, ale bez alkoholu. On zaś przynosił wódkę, którą wypijało się przy różnych okazjach. Na przykład na imieninach rodziców dziewczyny.
Kawaler spotykał się z dziewczyną w jej domu, ale wychodzili również na spacery. Chodzili na zabawy, do kina, na majówki. Jeśli dziewczyna pracowała w fabryce, a on miał czas, to wyczekiwał na nią przed fabryczną bramą, a potem odprowadzał do domu.
Przed wojną istniała instytucja swatki i swata. Z ich usług korzystali nieśmiali, nie wygadani kawalerowie, którzy wstydzili się poprosić o rękę swoją wybrankę. Swatem był często krewny, czasem kolega lub znajomy. Istnieli też zawodowi swaci. Swaty miały miejsce zwykle w niedzielę.
Helena Michalska, łódzka robotnica opowiadała, że swat wchodził do rodziców panny młodej i zaczynał rozmowę pytając ich o zdrowie. Potem rozmawiał o biedzie, fabrykantach. W końcu przechodził do sprawy.
- Śwarną macie dziewuchę - mówił. - Niedługo będziecie ją żywili. A ma kogo?
Czytaj o obyczajach dawnej Łodzi:
jak wyglądały wówczas wesel?
jakie tradycje przetrwały do czasów dzisiejsszych?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień