Wiceprezes Wód Polskich Wojciech Skowyrski: W dzisiejszych warunkach nie można zostawić Odry samej sobie
-Jesteśmy zdania, że trzeba wprowadzić retencję wodną w rzekach. No i w tej chwili przeglądamy wszystkie pozwolenia wodno-prawne. Część z nich wydana w odległej przeszłości prawdopodobnie zostanie wygaszona z racji coraz trudniejszych warunków hydrologicznych w rzekach. Należy przeprowadzić rewitalizację Odry, a jej elementem jest zarybianie, oczyszczanie rzeki. Musimy ją zasilić - mówi Wojciech Skowyrski, wiceprezes Wód Polskich
W ramach projektu ochrony przeciwpowodziowej w dorzeczu Odry zaplanowano prace modernizacyjne w granicznej części rzeki. Jak wpłynęła na te plany katastrofa na Odrze?
Prace mające na celu naprawę budowli regulacyjnych w miejscach newralgicznych dla ochrony przeciwpowodziowej doliny rzeki Odry zostały w sierpniu przerwane. Nie chcieliśmy prowadzić prac w tak trudnym dla rzeki czasie. Ponieważ podczas budowy prowadzone są stałe badania zamącenia wody, jej natlenienia, stanu środowiska, ichtiofauny, po analizie danych na początku września została podjęta decyzja o kontynuacji prac. To, co się wydarzyło, w żaden sposób nie zmieniło naszych planów. Nasze działania w celu ochrony przyrody były tak szeroko rozbudowane, że obejmowały praktycznie wszystkie te aspekty, które teraz powinny być wdrażane również na innych obiektach czy innych inwestycjach. Prowadziliśmy stały monitoring wielkości zawiesiny. Dla przypomnienia dodam, że zawiesina 80 miligramów na litr jest naturalna, 200 miligramów to stan alarmowy, przy którym przerywamy prace na kilkanaście godzin, a ewentualne pojawienie się zawiesiny na poziomie 400 - niedopuszczalny i prace muszą być przerwane na dłuższy czas. Jeśli chodzi o stan ichtiofauny, wykonywaliśmy pomiary obecności gatunków ryb w korycie rzeki, w tym rejonie, w którym prowadzimy prace. Monitoring przedrealizacyjny wskazał, jak wygląda środowisko. Obecnie wykonywany jest monitoring realizacyjny - i tu do współpracy zaprosiliśmy stronę niemiecką. To jedno z ustaleń ze spotkania pod Berlinem. Przedsięwzięcie to jest realizowane w oparciu o decyzję środowiskową, która przewiduje cały szereg działań minimalizujących jego oddziaływanie na środowisko, wskazuje okresy, w których prace mogą być prowadzone, nakłada także obowiązek stałego nadzoru przyrodniczego.
To przedsięwzięcie, czyli prace modernizacyjne na Odrze granicznej mają polegać między innymi na przesadzaniu roślin wodnych, na zarybianiu wód miętusem czy sieją. Czy zarybianie ma w tej chwili sens, po tym, jak widzieliśmy w Odrze tony śniętych ryb?
Oczywiście działania te musimy zderzyć z ustaleniami, nad którymi w tej chwili pracuje zespół ekspertów. Jednym z ustaleń ze spotkania pod Berlinem było to, że do końca września strona polska i niemiecka dała sobie czas na przygotowanie stosownego raportu. Ustalenia tego raportu będą również miały wpływ na to, w jaki sposób będziemy wykonywali zarybienie. W tej chwili nie mamy w planie zarybiania, będzie ono następowało później. W trakcie prowadzenia prac naszym podstawowym celem jest minimalizowanie ich ewentualnych negatywnych skutków dla środowiska. Dla przykładu - przygotowujemy wyspy lęgowe dla ptaków czy płotki herpetologiczne do ochrony płazów. Pracujemy w ściśle określonym czasie, nie w okresach ochronnych danych gatunków. Spełniamy wszystkie warunki, które bardzo szczegółowo zostały opisane w ostatecznej decyzji środowiskowej wydanej przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Odsyłam do bardzo ciekawej lektury tego dokumentu, który łącznie z decyzją środowiskową stanowi kompendium wiedzy dotyczącej tego, co robimy na Odrze pod względem środowiskowym. Dodam, że dzieje się to pod nadzorem przyrodników. My od początku działaliśmy w tej kwestii transparentnie. Jeszcze przed wydaniem decyzji środowiskowej na spotkaniu zespołu ekspertów - ja w tym zespole również uczestniczyłem - przedstawiliśmy kompletny zestaw danych dotyczących tego, w jaki sposób mamy zamiar chronić środowisko. Odpowiedzieliśmy na wszystkie pytania i zarzuty strony niemieckiej. Mimo to strona niemiecka wciąż miała wątpliwości. Wówczas doszliśmy do wniosku, że musimy przygotować dokument w postaci monitoringu wstępnego, potem, już w trakcie prac analizować na bieżąco i działać elastycznie. Strona niemiecka zgodziła się na to, że prace te będą prowadzone, a jeżeli by się okazało, że jakieś działania są niekorzystne, to będziemy od razu podejmować działania korygujące. Na tym polega prowadzenie monitoringu realizacyjnego. Monitoring porealizacyjny pokaże nam, czy przypadkiem nie powinniśmy zrobić jeszcze czegoś dodatkowo. To główna zasada. Jednak chciałbym wyjaśnić, dlaczego my to w ogóle robimy, czemu służy realizacja przedsięwzięcia, jaki jest sens tej pracy.
Jaki zatem?
Działania mają przede wszystkim zapewnić ochronę przed powodzią, suszą, uregulować bieg rzeki, ale w sposób nieszkodzący przyrodzie, a chroniący ludzi i ich dobytek. Przy tej okazji chciałbym obalić kilka mitów. Od 40 lat jestem hydrotechnikiem, zajmuję się regulacją rzek. Hydrotechnikiem był też mój ojciec; mam kilkadziesiąt lat doświadczenia i świadomość, że wszystkie działania środowiskowe, jakie wykonujemy, są uzasadnione konkretną potrzebą. A dzięki temu, że mamy tak świetnie rozbudowaną decyzję środowiskową, możemy te prace prowadzić w sposób bezpieczny dla środowiska. Pamiętajmy o tym, że realizując takie przedsięwzięcie, godzimy dwa interesy - interes środowiska, ale i interes ludzi. Przyrodzie nie szkodzimy, a ludzi chronimy przed powodzią czy suszą. W 2015 rząd Polski zawarł umowę z rządem Republiki Federalnej Niemiec. Jednym z podstawowych celów umowy jest likwidacja miejsc groźnych dla prawidłowego przepływu rzeki Odry w rejonie Słubic, Górzycy, Kostrzyna nad Odrą, Gozdowic i Osinowa Dolnego, czyli modernizacja ostróg błędnie wykonanych przez Niemców, a rozpoczęta już w XIX w. Niestety, obecnie strona niemiecka chciałaby wstrzymać wykonanie tych zapisów umowy. I to rząd federalny dziś jest dla nas stroną; to on powinien rozumieć nadrzędność interesu społecznego nad lokalnymi problemami, zgłaszanymi przez rządy landowe czy ekologów, których zarzuty bardzo często są chybione i wynikają z niezrozumienia istoty sprawy. Wszystko to wyłożyliśmy i przedstawiliśmy stronie niemieckiej właśnie w ramach decyzji i pracy grupy ekspertów, w której uczestniczyłem, odrzucając chociażby zarzuty, że z powodu naszych prac wzrośnie niebezpieczeństwo powodzi. To dowód kompletnego niezrozumienia, ponieważ jest dokładnie odwrotnie! Właśnie nasze działania mają za zadanie pomóc w zapewnieniu ochrony przeciwpowodziowej. Tymczasem na spotkaniu polsko-niemieckim słyszę od niemieckiego ekologa zarzut: „Wy pogłębiacie Odrę”. A jest wręcz przeciwnie! Nie wolno pogłębiać Odry i my to wiemy, nasze działania nie mają na celu pogłębiania rzeki. Dążymy do wprowadzenia równowagi hydrodynamicznej w rzece, by woda sama w sposób naturalny przebiegała. Prowadzimy prace w bardzo ograniczonym zakresie, przy wykorzystaniu materiałów naturalnych, jak kamień, jak faszyna. To wszystko są materiały, które są tam na miejscu. Nie ma mowy o żadnym betonowaniu rzeki czy mechanicznym pogłębianiu jej koryta. Trzeba dodać, że na Odrze po stronie niemieckiej prace utrzymaniowe dotyczące budowli regulacyjnych są prowadzone i stan zabudowy jest dużo lepszy niż po stronie polskiej. Aby jednak doprowadzić system regulacji rzeki Odry do właściwego kształtu, niezbędne są prace modernizacyjne na obydwu brzegach, co pozwoli zapewnić okolicznej ludności zabezpieczenie przed powodzią. Teraz my musimy nadrobić zaległości i zapewnić bezpieczeństwo okolicznym mieszkańcom po polskiej stronie granicy.
Jak program modernizacji w ramach projektu ochrony przeciwpowodziowej ma się do programu rewitalizacji Odry, który przygotowuje rząd? Minister Gróbarczyk kilka dni temu powiedział, że dominujące znaczenie w zakresie inwestycji będą miały Wody Polskie.
I bardzo dobrze; jedno z drugim współgra. Należy przeprowadzić rewitalizację rzeki Odry, a jej elementem jest właśnie zarybianie, oczyszczanie rzeki. Tylko że wciąż powtarzam, rzekę musimy zasilić. Główną przyczyną tego nieszczęścia, które w tej chwili panuje, jest to, że stany wody na rzece Odrze i przepływy są tak minimalne. Stąd zrozumiałe jest, że następuje zagęszczenie wszystkich zanieczyszczeń, które niestety w każdej rzece się pojawiają. Kilkaset odprowadzalników z oczyszczalni ścieków nie odprowadza ich oczyszczonych w stu procentach, bo nie ma takiej oczyszczalni, która oczyściłaby ścieki na sto procent. Naszym zadaniem w tej chwili jest to, żebyśmy nie doprowadzali do całkowitego osuszania, wręcz zasuszania tej rzeki, czyli do takiego stanu, kiedy tej wody nie ma. Jednym z celów Wód Polskich w tej chwili jest zwiększenie retencji na dopływach i na samej rzece Odrze po to, żeby alimentować koryto tej rzeki, a także by łapać wodę z deszczu, a potem ją oddawać rzece w czasie suszy. Odwołam się tutaj do naszych badań, które prowadziliśmy w czasie przygotowywania programu przeciwdziałania skutkom suszy, gdzie badaliśmy około ośmiu modeli klimatycznych do 2100 roku. Wszystkie te modele mówiły o zjawiskach ekstremalnych: nie wzrośnie temperatura, nie wzrośnie średnia opadów, tylko będzie następowała nierównomierność. Czyli będzie na przykład ogromna ilość wody pochodzącej z takich ekstremalnych zjawisk jak deszczowe nawałnice, po czym nadejdą długotrwałe okresy suszy. Rola człowieka polega tu na tym, aby gromadzić wodę w momencie, kiedy ona spada, a kiedy jej nie ma - oddawać ją przyrodzie. W dzisiejszych warunkach nie można zostawić rzeki samej sobie, bo ona sama sobie nie poradzi. Przypomnę, że w XIX wieku Niemcy regulowali Odrę, ale ta niemiecka szkoła XIX- i XX-wieczna nie była najlepsza; dziś chcemy te błędy skorygować. Strona polska proponowała rozwiązania, które wcześniej zostały opracowane przez polskich projektantów, lecz strona niemiecka obstawała, aby koncepcję regulacji przygotował niemiecki Federalny Instytut Budownictwa Wodnego w Karlsruhe i tak się stało. Ten instytut również wykonał badania na modelu fizycznym rzeki z rozmywalnym dnem. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że koncepcja niemiecka jest spójna z naszym projektem, który wcześniej Niemcom proponowaliśmy, i to Niemcy przyznali. Dlatego dziś wszystkie te prace, które wykonujemy w ramach wspomnianej przez panią ustawy rewitalizacyjnej Odry, współgrają z naszym planem działania. Chcemy doprowadzić do równowagi hydrodynamicznej w rzece, czyli sytuacji, gdy nie będzie miejsc z odsypiskami rumoszu rzecznego w korycie, czyli miejsc, gdzie mogłoby dochodzić do groźnego nadpiętrzenia w przypadku przejścia wielkich wód. Kolejny przykład - w okresie zimowym, przy niskim zwierciadle wody, bardzo szybko dochodzi do zarastania lodem całego przekroju koryta w miejscach wypłyconych gromadzącym się rumoszem; wówczas nie ma przepływu, dochodzi do powstania zatorów lodowych i mamy efekt, jaki jest przy zamknięciu korka w wannie, czyli kiedy ktoś nie zakręcił wody, a zamknął odpływ - wówczas woda narasta tak błyskawicznie i może nastąpić przelanie przez wały tak szybko, że ludzie mieszkający na terenach położonych blisko rzeki ledwo mają czas na ewakuację. Poprzez system regulacyjny chcemy więc doprowadzić do tego, by rzeka w zakresie wód niskich i średnich równomiernie kształtowała swoje koryto. Jeśli chodzi zaś o wody wysokie, to mamy tu reżim wałów zewnętrznych, które również tę wodę prowadzą zgodnie z zasadami regulacji. Te dwa systemy muszą ze sobą współgrać.
Tych systemów nie zaburzają zrzuty ściekowe, których dokonują wielkie zakłady?
W tej chwili Wody Polskie przeglądają wszystkie pozwolenia wodno-prawne dotyczące zrzutów i reagujemy na bieżąco. Te działania już rozpoczęliśmy, one wykonywane są równolegle. Nie ma w tej chwili powodu, żeby zarzucać prace modernizacyjne koryta Odry, wykonujemy je z poszanowaniem wszystkich reguł, aby zachować bezpieczeństwo zarówno ludzi, jak i środowiska. Ale muszę tu dopowiedzieć, że Wody Polskie w swoich statutowych obowiązkach nie mają monitoringu jakości wody, tylko kiedy coś się dzieje, zawiadamiają stosowne instytucje.
Kilka dni temu pojawiły się informacje o śniętych rybach w Kanale Gliwickim, w ostatnią niedzielę wyłowiono stamtąd ponad tonę martwych ryb. Nie pierwszy raz, bo taka sytuacja miała też miejsce i w lipcu, i w sierpniu.
Wody Polskie zareagowały tu natychmiast; odcięliśmy tak zwany odcinek trzeci kanału między śluzami Sławęcice i Rudziniec. W tej chwili są tam prowadzone intensywne badania, żeby zdiagnozować przyczynę. W ramach pracy zespołu kryzysowego przedstawiamy nasze możliwości techniczne, natomiast zespół naukowców zajmuje się zbadaniem, co jest przyczyną śnięcia tych ryb. Próbki zostały pobrane we wszystkich możliwych miejscach, trwa ich analiza i w najbliższych dniach będziemy mogli powiedzieć też, jakie działania zaradcze przeprowadzimy. Mamy możliwości zarówno zasilania Kanału Gliwickiego z rzeki Kłodnicy czy jeziora Dzierżno, ale wszystko zależy od ustaleń komisji, która w tej chwili nad tym pracuje.
Wspomniał pan o raporcie, który ma być opublikowany w końcu września - mówiła też o nim minister Anna Moskwa. Czy raport wyjaśni, co zatruło Odrę? Dowiemy się, co naprawdę się stało?
Tak, dowiemy się, ponieważ zebraliśmy na ten temat mnóstwo informacji, dokumentacja jest naprawdę bogata. Analizujemy wszystkie możliwości, ale moje doświadczenie mówi mi, że przyczyn musiało być kilka. Zwykle przy tego typu większych awariach czy katastrofach mamy do czynienia z kilkoma zbiegami tak zwanych niekorzystnych okoliczności. Jednym z nich było to, że niewątpliwie był bardzo niski poziom wód w rzece Odrze, co sprzyjało obecności zagęszczonych substancji, niekorzystnych dla środowiska żywego. W tej chwili za wcześnie o tym mówić, ale jestem przekonany, że przyczyny tego, co się wydarzyło, zostaną wyjaśnione. A my już w tej chwili wyciągamy wnioski, przygotowujemy odpowiednie procedury, które zwiększą skuteczność działań w takich momentach.
Jakie są te wnioski? Naukowcy, eksperci najczęściej podnoszą jedną kwestię - to system monitoringu, który by pozwolił na natychmiastową reakcję i zapobieganie różnego rodzaju katastrofom. Taki monitoring na rzece się pojawi?
W stu procentach zgadzam się z naukowcami. Oczywiście, monitoring był do chwili obecnej prowadzony przez stosowne służby, tylko punktowy. Absolutnie będzie prowadzony monitoring liniowy. Jest nawet pomysł, aby w najbardziej newralgicznych miejscach, przy większych zrzutach, bo wiemy, gdzie one są, a jest ich kilkaset, prowadzony był monitoring na bieżąco i online. Wtedy będą widoczne wszystkie dane w rzeczywistym momencie. W tym zakresie będzie konieczne współdziałanie ze stroną niemiecką. Ciągły monitoring będzie jednym z podstawowych elementów, które zostaną wprowadzone przez stosowne służby w ramach nowego programu. Według mnie powinniśmy mieć możliwość reagowania w ramach służb Wód Polskich, w razie konieczności wykonywania pewnych uzupełniających pomiarów. Jesteśmy zdania, że trzeba wprowadzić retencję wodną w rzekach. No i w tej chwili przeglądamy wszystkie pozwolenia wodno-prawne. Część z nich wydana w odległej przeszłości prawdopodobnie zostanie wygaszona z racji coraz trudniejszych warunków hydrologicznych w rzekach.
Wojciech Skowyrski
Zastępca prezesa Wód Polskich. Absolwent Politechniki Warszawskiej w specjalności budownictwo wodne. Posiada ponad 40-letnie doświadczenie w projektowaniu i wykonawstwie obiektów branży hydrotechnicznej, konstrukcyjnej i architektonicznej. Współautor kilkudziesięciu projektów, w tym zbiornika przeciwpowodziowego Racibórz Dolny, zbiornika wodnego Kuźnica Warężyńska, stopnia wodnego Libczyce czy modernizacji Oczyszczalni Katowice. Był dyrektorem Departamentu Przygotowania i Realizacji Inwestycji, prowadząc nadzór nad inwestycjami w gospodarce wodnej na terenie całego kraju.
-Jesteśmy zdania, że trzeba wprowadzić retencję wodną w rzekach. No i w tej chwili przeglądamy wszystkie pozwolenia wodno-prawne. Część z nich wydana w odległej przeszłości prawdopodobnie zostanie wygaszona z racji coraz trudniejszych warunków hydrologicznych w rzekach - mówi Wojciech Skowyrski, wiceprezes Wód Polskich