Widocznie tak miało być [rozmowa z Bartoszem Tyktorem]
- Zawsze marzyłem o poważnym futbolu, ale teraz swoje plany kieruje gdzieś indziej. Wystarczy mi gra w trzeciej lidze - przyznał Bartosz Tyktor.
Pochodzisz ze Skwierzyny i zaczynałeś w juniorach miejscowej Pogoni. Jak wspominasz swoje futbolowe początki?
Na pewno były bardzo miłe. Na pierwszy trening zaprowadził mnie tata. Tam okazało się, że nie za bardzo mogę liczyć na obecność swojego rocznika, przez co musiałem grać z nieco starszymi. Jednak to mnie trochę umocniło. Bez wątpienia były to wspaniałe czasy. Od dziecka pojawiały się marzenia, żeby wystąpić w zespole, który się ogląda na co dzień, w Pogoni. Nie udało się, ale może jeszcze kiedyś tam wrócę.
Jak trafiłeś do Zielonej Góry, do UKP?
Były organizowane konsultacje do kadry województwa, przez co każdy z trenerów promował wyróżniających się zawodników. Trafiłem tam. Ci szkoleniowcy później przejęli UKP i wszystkich swoich podopiecznych przenieśli do szkółki w Zielonej Górze.
Swego czasu mówiło się, że masz talent, jeździłeś na różnego rodzaju testy do klubów z wyższych lig. Pojawiały się drużyny, które były tobą zainteresowane. Dlaczego nic z tego nie wyszło?
Przede wszystkim chodziło o pieniądze. Klub swojego czasu chciał zdecydowanie za dużo za tak młodego zawodnika, nie ogranego w seniorskiej piłce. To stało na przeszkodzie. Do tego kontuzje i inne sytuacje. Było tego wiele.
Tak już z perspektywy czasu możesz zdradzić nazwy tych najbardziej znanych zespołów, które chciały mieć Bartosza Tyktora w swojej ekipie?
Jak występowałem w młodzieżowej reprezentacji Polski to interesowały się mną takie marki jak Legia Warszawa czy Lech Poznań. Jednak kiedy taki młody piłkarz słyszy, że są jakieś zapytania z zagranicy, to wtedy chyba „odleciałem”. Nie zważałem na krajowe kluby, czekałem na te z innych zakątków, aż w końcu zerwałem łąkotkę...
Jesteś zadowolony ze swojej dotychczasowej kariery?
Nie, skoro obecnie gram na czwartym poziomie. Jednak nie ma co narzekać. Tak widocznie miało być.
Jak wspominasz swoje występy w zielonogórskiej drużynie?
Bardzo dobrze. To było siedem lat spędzonych z fajnymi ludźmi. Najlepszy okres młodzieńczy.
Ówczesny zespół prowadzony w sezonie 2009/2010 przez Macieja Murawskiego mógł osiągnąć jeszcze więcej niż tylko utrzymanie?
To ciężkie pytanie, bo w Zielonej Górze nie ma atmosfery do piłki. To trochę przeszkadzało. Trener fajnie ustawił drużynę, mieliśmy niezłą ekipę. No, nie udało się.
Dlaczego opuściłeś Zieloną Górę?
Tak jak już wspominałem: tam ciężko o futbolową atmosferę. Chciałem poznać coś nowego, zobaczyć gdzieś indziej jak wygląda futbol. Zadzwonił trener Górnika Wałbrzych. Pomyślałem, że to druga liga, rozgrywki centralne. Skorzystałem z tej oferty.
Czy obecna współpraca marketingowa zielonogórskiego klubu z Falubazem ma szansę powodzenia?
Mam nadzieję, że coś z tego będzie. Kibice przychodzą na żużel i koszykówkę, co oznacza, że są chęci na sport. Na pewno potrzebne są większe nakłady finansowe i porządna drużyna, a taka chyba tam jest.
Masz kontakt z kolegami z dawnej Lechii?
Z poszczególnymi tak. Jednak wiadomo jak jest. Idzie się do nowego klubu, więc każdy podąża w swoją stronę i obiera odpowiednią ścieżkę życiową.
Jak odnajdujesz się w Wabrzychu?
Drużynę stanowią wspaniali zawodnicy. To ludzie gotowi skoczyć za sobą w ogień. Na pewno efektem tego jest fakt, że zdobywamy punkty. Idzie nam całkiem dobrze.
A dalsze plany?
Związane z piłką?
Tak...
Nie mam. Odpuściłem już piłkę i wystarczy mi gra w trzeciej lidze. Aktualnie spełniam się w życiu prywatnym.
To już ostateczna decyzja?
Tak. Zawsze marzyłem o poważnym futbolu, ale teraz swoje plany kieruje gdzieś indziej.
Czyli także pracujesz zawodowo?
Mieszam we Wrocławiu i zajmuje się branżą finansową w dużej korporacji.
Jak to godzisz z futbolem?
Jest ciężko, ale dla chcącego nic trudnego.
Teraz, nieco z boku, jak zapatrujesz się na lubuską piłkę?
Na pewno ciężko się na to patrzy, bo długo byłem związany z tym środowiskiem. Będę się powtarzał: atmosfera i pieniądze. Jeśli to zostanie spełnione, ten region doczeka się poważnego futbolu.
A ta reforma trzeciej ligi, potrzebna?
Na pewno jest to dobry pomysł. Dalsze wyjazdy, konfrontacje z lepszymi zespołami. To powinien być powód do radości.