Widzę Łódź: Doktorat ku nauce klasy
Irena Santor, Alicja Majewska, Michał Bajor pogrążeni w rozmowie. Przedstawiciele szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej, reprezentujący jej najbardziej szlachetny wymiar wyniesiony na poziom najwyższy. Scena, którą można było obserwować dzięki śmiałej, nowatorskiej decyzji o nadaniu Pierwszej Damie Polskiej Piosenki tytułu doctor honoris causa Akademii Muzycznej w Łodzi.
Decyzji historycznej, bo to pierwsza wokalistka popularnego nurtu uhonorowana w ten sposób przez środowisko naukowe, zarazem ostatecznie znoszącej wykluczenie przez klasyków lekkiej muzy. Decyzji w pełni uzasadnionej, bo podkreślającej, iż w każdym gatunku można osiągnąć równą klasykom kulturę uprawiania zawodu, poziom profesji, status wykonawcy wybitnego. Irena Santor - obok Alicji Majewskiej i Michała Bajora, ale też grupy dojrzałych artystów, którą tak niespodziewanie opuścił Zbigniew Wodecki - stanowi przykład najpiękniejszy, łączący pokolenia i miłośników różnych muzycznych obszarów.
Przy tej okazji można było sobie uzmysłowić, że łódzka Akademia kształci adeptów wokalistyki estradowej, który to fakt sama Irena Santor podsumowała słowem: Nareszcie! Wie, co mówi, bo po pokoleniu wspomnianych artystów charyzmatycznych, osobnych, mistrzowsko operujących danym im talentem oraz nabytymi umiejętnościami, nastąpiły już dziesięciolecia odtwórców skarlałych, pojawiających się i znikających, trwających w nijakości, będących klonami anglosaskich produkcji. Wokaliści wykształceni w szacownych murach dają nadzieję jakości, warsztatu, a przede wszystkim wymagań repertuarowych. Także od odbiorców. Podczas historycznego wydarzenia w AM wojewody i marszałka nie było, prezydent wystąpiła z miłymi osobistymi komunałami, nie przedstawiając jednak gratulacyjnego listu, którego wyjątkowe okoliczności i powaga urzędu wymagały. Droga doktorantko! Jeszcze wiele może nas Pani nauczyć.