Widzę Łódź: EXPOnujmy trochę prawdy
Śpiewała kiedyś Kora, iż Buenos jest boskie - oby w kontekście starań o organizację Expo nie okazał się to entuzjazm proroczy.
Najbardziej znana piosenka o Łodzi powstała w języku niemieckim, a inny utwór, wygrywany tu w południe, ma wymiar literatury fantasy, bo kto z młodych wie, kim była prząśniczka?
Gdy w dodatku dośpiewa sobie, że siedziały u niej jak anioł dzieweczki, może mu się to skojarzyć z miejscem pracy zgoła odmiennym od przędzenia. Brak boskości Łodzi nadrabiamy podkreślaniem jej wyjątkowości na innych płaszczyznach, ciągle właściwie tłumacząc to przede wszystkim samym sobie, bo powszechna (i krzywdząca) opinia na temat naszego miasta poza jego granicami nie zmieniła się tak, jak byśmy tego chcieli, czego kwintesencją były słowa popularnego aktora. Dobrze więc, że włodarze „pompują” dobre samopoczucie mieszkańców, bo uwierzenie w siebie i przyszłość to początek przesuwania przywołanego przez artystę „menelstwa” w mniejszość.
Następnym krokiem jest „dopompowanie” jakości życia i zasobności mieszkańców, poprawa bezpieczeństwa, czystość, skuteczne niwelowanie bezczelności szeroko rozumianego „menelstwa” - na poziomie kryminalnym, ale i uciążliwym na co dzień, jak chociażby nocne wrzaski pod oknami, itp. Może właśnie, by nie zauważać kłopotów przyziemności, przekaz stał się tak infantylny i bombastyczny? Rozumiem wyborczą moc twierdzenia, że wcześniej w Łodzi było tylko źle, a teraz jest tylko dobrze, bo to działa - tutaj, gdzie tak duża rzesza ludzi na różny sposób żyje z pieniędzy publicznych, szczególnie. Czy działa też opowiadanie, iż Łódź rozkwita jak niemal nigdy w historii? Na górze nie zadziałało... I oby decydujący o Expo nie pomyśleli, że skoro jest tak świetnie, to po co nam ono potrzebne... Dobrze jest czasem pomówić prawdziwie. Każdy balon traci powietrze. Nawet przy łodzianach, którzy tak lubią baloniki pod magistratem i czekanie, aż będzie bosko.