Widziane z Wawelu. Dramaty o 6 rano
Nie ulega wątpliwości, że w przypadkach wyjątkowej wagi, dotyczących przestępców, którzy nie tylko są posądzani w poważne zbrodnie, ale kiedy istnieje także mocne przekonanie, że mogą być uzbrojeni i stanowić dla policji zagrożenie, można, a nawet trzeba użyć środka nadzwyczajnego, jakim jest ich zaskoczenie w momencie, w którym się tego nie spodziewają. Dla oddziałów antyterrorystycznych, przynajmniej w Polsce, jest to godzina szósta rano, kiedy zazwyczaj ludzie jeszcze śpią.
Problemem nie jest to, że takie przypadki się zdarzają, ale to, że coraz częściej słyszymy o stosowaniu takiego rannego najścia na ludzi, którzy nie kwalifikują się jako zbrodniarze czy domniemani przestępcy. Czy ilekroć ktoś naruszy prawo, albo jest o to podejrzany, od razu trzeba wzywać uzbrojonych po zęby ludzi, by go złapać, zakuć w dyby i doprowadzić do prokuratora, przesłuchać i postawić mu zarzuty? To jest sytuacja, którą przypomina strzelanie do wróbla z armaty.
Prawdziwe organy sprawiedliwości nie działają w ten sposób, a jeżeli ktoś nadużywa drastycznych metod, to jest to propagandowa manifestacja jego rzekomej siły, która ma sprawić, że obywatele odbiorą to jako skuteczną walkę z przestępczością. Jak można ocenić wejście uzbrojonego oddziału do mieszkania rodziny z czwórką małych dzieci po to, by na ich oczach o godzinie szóstej rano skuć w kajdany ojca i wyprowadzić go z domu, choć to samo można było osiągnąć przysyłając mu wezwanie ? Nie chodziło o zbrodnię. Czy władza musi stosować stalinowskie metody w tropieniu wróbla, który zrobił coś nagannego?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień