Widziane z Wawelu: Po wyborach zostało pobojowisko
Przez kilka ostatnich miesięcy społeczeństwo zostało poddane poważnej operacji plastycznej, której skutkiem miało być upiększenie oblicza narodu, przed uroczystościami setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Taka plastyczna operacja prowadzi zwykle do usunięcia widocznych wad, często też udaje się jej doprowadzić do wykreowania piękniejszego wyglądu pacjenta. Wiadomo, że tego dzieła mogą dokonać tylko znakomici chirurdzy, wyspecjalizowani i doświadczeni w zabiegach tej trudnej dziedziny medycyny. Nie jest ona niezawodna, zdarzają się przecież przypadki, kiedy pacjent opuszcza klinikę niezadowolony, a nawet poszkodowany i zniekształcony na całe życie. Ma ona też spektakularne osiągnięcia, by podać jako przykład udane przeszczepy twarzy.
Sęk w tym, że takich operacji dokonuje się na jednostkach, natomiast sam zamiar zastosowania jej do grupy osób, a zwłaszcza do całego społeczeństwa jakiegoś kraju, jest bardzo trudny, a nawet wydaje się niemożliwy. Niemniej, kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi w Polsce na jesieni tego roku jawiła się jako zbiorowa operacja na społeczeństwie, które miało z niej wyjść z wyleczonymi ranami, pozbawione złych, niebezpiecznych poglądów, posłuszne władzy wiedzącej lepiej niż inni, jakim państwem powinna być Polska, która powstała z kolan i stoi na straży najwyższych ideałów narodu i nie ma zamiaru poddawać się decyzjom europejskich trybunałów. Tej Polsce potrzebny jest lifting, który zmieni jej twarz, na bardziej autentyczną i narodową. Stąd też ta akcja kojarzyła się z operacją plastyczną. Właściwie jesteśmy już po tym ryzykownym przedsięwzięciu, ale czy ta operacja się udała? Chyba nie do końca. Dlaczego? Pozostając przy porównaniu wyborów z operacją, można już pokazać niektóre jej dobre, ale także złe skutki.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień