Więcej ofiar na drogach. A gdyby były fotoradary...
W 2016 roku, po raz pierwszy od lat, wzrosła liczba śmiertelnych ofiar wypadków na drogach. Co się zmieniło? Cóż, zdemontowano 400 fotoradarów
Gdy o byłe już fotoradary pytamy w Bytomiu Odrzańskim, padają niecenzuralne słowa. Trudno się temu dziwić. W mieście działa spółdzielnia zatrudniająca osoby niewidome i niedowidzące. Od kiedy fotoradary powędrowały do magazynu, przejście przez główną arterię dzielącą miasto na dwie części stało się dla wielu osób niewykonalną misją.
– Mam nadzieję, że kiedyś osoby odpowiedzialne za tę populistyczną decyzje o likwidacji fotoradarów zostaną ukarane – mówi burmistrz Bytomia Jacek Sauter. – Od czasu ich zdemontowania doszło u nas do dwóch śmiertelnych wypadków na przejściach. Były u nas skuteczne i nie chodzi o pieniądze. W pierwszym roku ich działania było to 300 tys. zł, w ostatnim 3 tys. To pokazuje, jak wpływały na jadących przez nasze miasto kierowców. Prosiłem o interwencję w tej sprawie parlamentarzystów, przecież wylano dziecko z kąpielą.
Po kilku latach, gdy w Polsce liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych malała, zanotowano gwałtowny ich wzrost. Jest więcej zabitych, więcej rannych, więcej wypadków. I nie tylko rodziny oraz znajomi ofiar wiążą ten fakt ze zlikwidowaniem półtora roku temu samorządowych radarów. Jak słyszymy w Generalnej Ins-pekcji Transportu Drogowego, która fotoradarami zawiaduje, znaczna część próśb o zamontowanie teraz tych urządzeń przychodzi właśnie z miejscowości, w których funkcjonowały przed rewolucją.
– Podczas naszych spotkań z mieszkańcami często słyszymy prośby o przywrócenie fotoradarów, ludzie piszą do nas prośby – mówi Marcin Maludy, rzecznik prasowy lubuskich policjantów. – Wniosek jest jeden: wraz ze zdemontowaniem tych urządzeń kierowcy na znacznie więcej sobie pozwalają. To jest problem. Wystarczy zerknąć na krajową mapę zagrożeń bezpieczeństwa, gdzie na nieco ponad 10 tys. zgłoszeń te związane z przekroczeniami prędkości stanowią jedną piątą.
Jacek Sauter: W imię populistycznych haseł wylano dziecko z kąpielą
Sekretariat Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, który przygotował rządowy raport, przedstawia trzy główne powody niepokojącej statystyki: wyłączenie 1 stycznia 2016 roku około 400 foto-radarów wykorzystywanych przez samorządy, znacznie częstszy wybór przez Polaków miejsc letniego wypoczynku na terenie kraju oraz stosunkowo korzystne ceny paliw.
W Gorzowie likwidacja fotoradaru prawdopodobnie przyczyniła się do dwóch śmiertelnych potrąceń na al. Konstytucji 3 Maja. Na przestrzeni roku na tym samym przejściu dla pieszych na wysokości ul. Asnyka zginęły dwie osoby. 21 listopada 2014 r. śmiertelnie potrącona została 77-latka, która przechodziła przez ulicę z 7-letnim wnukiem. Z kolei 3 września 2015 r. zginęła tu 68-letnia kobieta. Po tych śmiertelnych zdarzeniach w Gorzowie rozgorzała dyskusja nad bezpieczeństwem na ulicach. Jej efektem było zamontowanie sygnalizacji świetlnej na tragicznym przejściu dla pieszych. Policja podpowiada kolejne miejsca, jak chociażby w Białczu na trasie Gorzów – Kostrzyn czy na tzw. drodze śmierci łączącej Nowogród z Zieloną Górą.
– Tutaj nawet pracujemy wraz z prokuraturą nad przywróceniem fotoradaru – dodaje Maludy. – Powód jest prostu: zbyt często bywamy tam na śmiertelnych wypadkach.
Instytut Transportu Samochodowego sprawdził, co zmieniło się po likwidacji fotoradarów – zarówno tych ustawionych na stałe, jak i mobilnych. Pod lupę wzięto 43 miejscowości i porównano liczbę wypadków przed i po likwidacji urządzeń. Od maja do sierpnia w tych 43 miejscowościach liczba zabitych wzrosła o 46 procent.
Krośnieński fotoradar zdobył pewną sławę. Ku uciesze mieszkańców został ukradziony. Teraz chcą, aby wrócił. – Radar jest potrzebny – tłumaczył sołtys Osiecznicy oraz radny Leszek Fijałkowski. – W grudniu w naszej wsi doszło do wypadku, w którym zginęły dwie osoby. Powodem była nadmierna prędkość...