Wielka komedia pomyłek na oscarowej gali w Hollywood
Podczas odczytywania zwycięzcy w najważniejszej kategorii wieczoru – najlepszy film – prezenterzy pomylili laureatów.
89. gala rozdania Oscarów przejdzie do historii. Jednak nie tyle z powodu nagrodzonych artystów i filmów, ale spektakularnej wpadki. Doszło do niej na samym końcu gali, podczas odczytywania zwycięzcy w najważniejszej kategorii wieczoru – najlepszy film. Prezenterzy, 76-letnia Faye Dunaway i o trzy lata starszy Warren Beatty, którzy 50 lat temu wystąpili razem w słynnym filmie „Bonnie i Clyde”, ogłosili, że Oscara otrzymuje musical „La La Land”.
Jednak po dłuższej chwili, w momencie kiedy wzruszony producent filmu Jordan Horowitz cieszył się z nagrody i dziękował współpracownikom oraz bliskim, zainterweniowali realizatorzy gali –_nastąpił błąd, a najlepszym filmem jest „Moonlight”.
Wśród ekipy „La La Land”, publiczności i widzów przed telewizorami nastąpiła konsternacja, a po pokazaniu przez Beatty’ego kartki z nazwą dramatu Barry’ego Jenkinsa na scenę weszli producenci „Moonlight”, którym statuetki przekazali twórcy „La La Land”. Radość tych drugich trwała niecałe dwie minuty.
Szok, zdziwienie na oscarowej scenie
Na twarzach reżysera Damiena Chazelle’a czy aktorów Emmy Stone i Ryana Goslinga widać było olbrzymi szok. Horowitz pokornie przekazał Oscara reżyserowi „Moonlight” Barry’emu Jenkinsowi, podkreślając, że to dla niego zaszczyt. Szoku nie ukrywała również ekipa zwycięskiego dramatu, która dopiero po chwili wybuchła radością. – Nie spodziewałem się tego nawet w marzeniach, ale rzeczywistość jest lepsza niż marzenia – mówił wzruszony Jenkins. Reżyser nie ukrywał za kulisami współczucia pod adresem twórców musicalu: „Spędzaliśmy w tym sezonie nagród filmowych tyle czasu z ekipą »La La Land«, że to jest słodko-gorzkie. Pierwszą rzeczą, jaką chciałem zrobić, było wejść na scenę i przytulić [producenta Jordana Horowitza – red.], bo to nie mogło być łatwe”.
Okazało się, że w hollywoodzkim Dolby Theatre... pomylono koperty. Po ujawnieniu szokującej pomyłki Beatty powiedział gościom ceremonii: „Otworzyłem kopertę, w której było napisane »Emma Stone, La La Land«. Dlatego tak znacząco popatrzyłem na Faye i na was. Wcale nie chciałem być zabawny”. Faktycznie, kiedy aktor otworzył kopertę, wpatrywał się w jej zawartość z widocznym zdziwieniem. Patrzył na publiczność i opóźniał chwilę odczytania werdyktu, aż w końcu przekazał kartkę partnerującej mu Dunaway. Ta bez zastanowienia ogłosiła: „La La Land”.
Gwiazdor miał rację: przypadkowo otrzymał kopertę z laureatką Oscara za główną rolę kobiecą, którego przyznano chwilę wcześniej. Zdziwiona Stone powiedziała potem dziennikarzom: „Nie chcę siać spekulacji, ale abstrahując od tego, co się naprawdę wydarzyło, ja miałam tę kopertę. Więc nie wiem, co się właściwie stało”. Magazyn „Harper’s Bazaar” poinformował jednak na swojej stronie internetowej, że do każdej oscarowej kategorii przygotowuje się dwie koperty. Oznacza to, że Emma Stone miała pierwszą kopertę ze swoim nazwiskiem, jednak drugą przypadkiem otrzymali Dunaway i Beatty, kiedy wchodzili na scenę.
Za całe zamieszanie przeprosiła już firma, która zajmuje się liczeniem głosów oddanych przez członków amerykańskiej Akademii, PricewaterhouseCoopers: „Prezenterzy niechcący otrzymali kopertę ze złą kategorią. Kiedy zostało to odkryte, błąd został szybko poprawiony. Obecnie prowadzimy śledztwo, które ma wyjaśnić, jak do tego doszło. Bardzo żałujemy tego, co się stało”. Niesmak jednak pozostał, a te ostatnie minuty niedzielnej gali przyćmiły wszystko inne, co wydarzyło się tej nocy. To bowiem sytuacja bez precedensu – na dopiętej na ostatni guzik ceremonii tak olbrzymie błędy się nie zdarzają.
Oscarów mniej, niż przypuszczano
Jednak pomijając tę wpadkę, zaskoczeniem jest już sam fakt, że „La La Land” – czarny koń tegorocznych Oscarów –_nie zdobył najważniejszej nagrody wieczoru. Musical o parze zakochanych marzycieli w Los Angeles zdobył aż 14 nominacji – to najwięcej w historii Oscarów, a tyle samo szans na nagrodę miały wcześniej tylko dwa filmy: „Wszystko o Ewie” z 1950 r. i „Titanic” z 1997 r. Przed galą media i krytycy spekulowali, czy film Damiena Chazelle’a - kochany przez jednych, a ostro krytykowany przez drugich – wyrówna lub pobije rekord 11 Oscarów dla jednego filmu, który należy do „Ben Hura” z 1959 r., „Titanica” i „Władcy Pierścieni: Powrotu króla” z 2003 r. Tak się jednak nie stało. „La La Land” zgarnął tylko sześć statuetek: za reżyserię Damiena Chazelle’a (32-latek został najmłodszym nagrodzonym Oscarem reżyserem w historii), rolę Emmy Stone, a także muzykę Justina Horowitza, piosenkę „City of Stars” [nominowany był również drugi utwór – „Audition (The Fools Who Dream)”], zdjęcia i scenografię. Nagrody nie otrzymał Ryan Gosling, film przegrał także w kategoriach: najlepszy scenariusz oryginalny (wygrał „Manchester by the Sea” Kennetha Lonergana), kostiumy, montaż, dźwięk i montaż dźwięku.
„Moonlight” – kameralny dramat oparty na sztuce teatralnej “In Moonlight Black Boys Look Blue” Tarella Alvina McCraneya, który opowiada o poszukiwaniu tożsamości przez zagubionego czarnoskórego chłopaka w Miami, okazał się niespodziewanym wielkim zwycięzcą gali. Wielu krytyków ochrzciło go mianem arcydzieła, mówiło się także, że jeśli jakiś film ma zagrozić „La La Land”, to będzie to właśnie film Jenkinsa. Akademia nie zdecydowała się więc na eskapizm, jaki oferował rozśpiewany, lecz niepozbawiony smutku „La La Land”, ale empatię – pisze „Variety”. „Moonlight” zamienił na Oscary trzy spośród swoich ośmiu nominacji. Oprócz nagrody za najlepszy film, statuetkę otrzymał również Mahershala Ali za rolę drugoplanową oraz Jenkins i McCraney za najlepszy scenariusz adaptowany.
Aktorskie laury zgodnie z oczekiwaniami powędrowały do wspomnianych już Emmy Stone – uhonorowanej za najlepszą główną rolę kobiecą oraz Alego – pierwszego nagrodzonego Oscarem muzułmanina. Oboje – mimo że mogli spodziewać się nagrody – nie kryli wzruszenia. Podobnie zresztą jak Casey Affleck –_najlepszy aktor pierwszoplanowy w filmie „Manchester by the Sea” i Viola Davis – najlepsza aktorka drugoplanowa, która pojawiła się u boku Denzela Washingtona w fil mie „Fences”. Davis, która nominowana była już wcześniej dwukrotnie, wygłosiła poruszające przemówienie uznawane za jedno z najlepszych wieczoru: „Jest jedno miejsce, w którym zgromadzeni są ludzie z największym potencjałem. Jest nim cmentarz. (...) Ekshumujcie ich historie – historie ludzi, którzy mieli wielkie marzenia i nigdy nie doczekali ich spełnienia”. Casey Affleck, młodszy brat Bena, zagrał w „Manchesterze by the Sea” niezwykle poruszającą rolę, jednak wielu internautów krytykuje jego zwycięstwo, przypominając, że w 2010 r. aktor został oskarżony o molestowanie seksualne. Affleck został jednak oczyszczony z zarzutów, a sprawę rozwiązano polubownie.
Powrót Mela Gibsona
Po dwa Oscary otrzymały: film wojenny Mela Gibsona „Przełęcz ocalonych” i „Manchester by the Sea”, jedną statuetką musiały zadowolić się „Nowy początek” i „Fences”. Najlepszym filmem animowanym został zgodnie z przewidywaniami „Zwierzogród” Walta Disneya – historia o uczłowieczonych zwierzętach z mocnymi podtekstami politycznymi w tle. Nagrodzony film obcojęzyczny to z kolei irański „Klient” reżysera Asghara Farhadiego. Irańczyk nie pojawił się na gali, odczytano jednak jego oświadczenie, w którym dziękuje za nagrodę i tłumaczy, że nie przyjechał do Hollywood w akcie protestu przeciwko wstrzymanemu już dekretowi prezydenta Donalda Trumpa zakazującego wstępu do USA obywatelom kilku krajów islamskich, w tym Iranu. To niejedyny polityczny akcent wieczoru. Ataków na Donalda Trumpa nie bał się ani prezenter Jimmy Kimmel, który wysyłał do prezydenta USA tweety, ani gwiazdy, takie jak Meksykanin Gael García Bernal, który powiedział wyraźne „nie” budowie muru na granicy z Meksykiem.
Tegoroczna gala zostanie zapamiętana jako największa wpadka w historii, ale obfitowała też w inne emocjonujące momenty. Jednym z nich był stały punkt programu –_wzruszający przerywnik muzyczny, podczas którego upamiętniani są artyści zmarli w minionym roku. Obok Prince’a, Carrie Fisher, Debbie Reynolds, Johna Hurta czy Gene’a Wildera pojawił się również polski reżyser Andrzej Wajda.
Było również zabawnie podczas uroczystości. Z nieba spadały także ciastka dla aktorów, a w pewnym momencie na widownię weszła grupa niczego niespodziewających się (przynajmniej tak twierdził Kimmel) turystów, która zaczęła robić sobie zdjęcia z gwiazdami.